Dzień Dziecka… Posypią się prezenty, częstsze “kocham Cię” i większe niż codziennie atrakcje. U nas i u Was.
Jedni napiszą co dają im dzieci albo co dają dzieciom: czas, uśmiech, zabawki, wsparcie…
Co ja chciałabym im podarować? Zważywszy na to, że choć bardzo chcemy od tego uciekać, świadomie, bądź nieświadomie powtarzamy wdrukowane w nas schematy uśmiechu, słów i zachowań naszych mam.
Wiem, że szybciej niż mi się wydaję, pójdą w świat. Beze mnie. Dlatego, teraz, kiedy mam jeszcze zaszczyt dotrzymywać im kroku, chciałabym im podarować… SIEBIE. Mój uśmiech, moje słowa i moje zachowania.
Chcę mówić: “mama idzie odpocząć”, “mama potrzebuje wyjść”, “mama jest dziś słabsza niż zwykle” , bo kiedyś też będą mamą, a dbanie o swoje zasoby ma być ich powinnością, a nie luksusem lub “pracą nad sobą” .
Chcę zamknąć się w sypialni i popracować w ciszy, żeby wiedziały, że nie tylko tata zarabia pieniążki.
Chcę oddać im resoraki po kuzynie i Tatę przy robieniu kolacji, żeby wiedziały, że są kobietami bez szlabanów stereotypów, podziałów i konwenansów.
Chcę szeptać im przy usypianiu: “jesteś ważną i cudowna”, by nigdy nie definiowała ich opinia innych.
Mówić, szeptać, prosić…
Chcę mówić własne “nie mam ochoty” i słuchać ich “nie chcę”, byśmy wzajemnie uczyli się stawiać i szanować własne granice.
Chcę pić szampana perliście się śmiejąc i płakać głośno w rękaw bez ukrycia, by wiedziały, że w życiu czekają na nas i sukcesy i, porażki. I na nich świat się nie kończy.
Chcę nie wyręczać ich przy rysunkach, nie poprawiać przepisu na błotną zupę, nie podtrzymywać, gdy raczkują lub wspinają się na drabinki. Gdy będą pisać sprawdzian, maturę albo podanie o nową pracę. Bo chcę, by wiedziały, że dadzą radę same. Za piątym albo piętnastym razem.
Chcę otwarcie prosić bliskich o wsparcie, żeby widziały, że nie wręczają Oskarów Zosi Samosi, ani matce polce bolesnej. The Oscar goes to zgrany, życzliwy sobie, pomocny i kreatywny team!
Chcę mówić bez wyrzutów sumienia i presji: “dziś znowu zamawiamy obiad”, “posprzątamy jutro”, “nie zdążyliśmy pojechać tu i tam”, żeby wiedziały, że nie da się być na 100% perfekcyjnym w każdej roli i dziedzinie życia. Że wybory i decyzje to wygrana i strata zarazem.
Chcę im ważne rzeczy mówić szeptem, by wiedziały, że nie nachalnością, podziałami, sensacją i krzykiem zdobywa się świat.
Chcę, by nie zatykały uszy, gdy się kłócę z ich tatą. Chcę, by nie zamykały oczu, gdy ktoś wyrządza mi przykrość. Bo nie są nikogo żadnym brakującą połówką jabłka, ale ewentualnie puzzlem, który jest tak samo piękny, wartościowy i spełniony w pojedynkę, w duecie lub w grupie.
Siebie, taką, by…
Chcę, by przed własną porodówką, przeczytały kiedyś mój “Dzień wystarczająco dobry”, by wiedziały, że najfajniejsze i najbardziej świadome własnych blasków i cieni macierzyństwo zacząć warto… od większej świadomości samej siebie!
Chcę z nimi składać pranie, prasować, pakować zmywarkę żartując, śpiewając, a jak trzeba: przeklinając pod nosem wypadki losu, żeby nie oczekiwały od dnia by był idealny. Żeby pokochały tę wystarczająco dobrą codzienność.
Chcę podarować im wspomnienie… spokojnej, zdystansowanej, spełnionej na wielu frontach mamy, której uśmiechną się w myślach, sięgając po białe Magnum albo francuski muscat. Gdy mnie już z przy nich nie będzie… .
Chcę podarować im siebie taką, by jeśli kiedyś zorientują się, że nieświadomie powtarzają wdrukowane w ich podświadomość schematy moich zachowań, czuły się… wystarczająco dobrze ❤️
Co chciałabym im podarować? Nie, nie tylko w Dzień Dziecka…
Mówić, szeptać, prosić…
Siebie, taką, by…