Mówią, że idealne życie nie istnieje. A to nieprawda. Dzieli Cię od niego tylko jeden… klik. Logujesz się i hops – już jesteś! Trafiłeś właśnie do rzeczywistości pasteli, filtrów i świata utopionego w kwiatach i skandynawskich kocykach. Witaj w rzeczywistości 2.0. Witaj na Instagramie.
Idealne życie welcome to!
Zastaniesz tutaj:
Wazony pełne piwonii.
Stoły usłane różowymi płatkami zamiast obrusów.
Łóżka, w których bezkarnie rozkładają się buty, perfumy i drewniane ozdoby.
Lustra pełne kobiet ważących 40+, oglądające ich lniane sukienki na guziczki z góry na sam dół.
Śniadania pełne kolorów i tylko zdrowego białka. Serwowane do łóżka.
Sypialnie bez zagięcia w narzucie, bez rozrzuconych skarpetek, bez poniewierających się kapci.
Żyrandole składające się z żarówki i drutów.
Ręcznie tkane koce z grubej wełny na… hamaku.
#scandisrandi
Ogrody bez komarów: odstraszyły je chyba stoliki z palet i różnej wielkości szklane lampiony ze świecą.
Łóżeczka z wikliny, zamiast szczebelek.
Tatusiowie, którzy zdają się być ciągle na urlopie.
Dzieci, które nigdy nie płaczą.
Matki wyglądające jakby spały co najmniej 8 godzin ciurkiem.
Biurka, przy których się nie pracuje, a które się… dekoruje.
Filiżanki pełne nienadpitej jeszcze kawy – na pewno ciepłej.
Wszystkie okładki Vogue’a.
Pokoje dziecięce rodem ze Skandynawii. Chyba skandynawskie dzieci w ogóle nie bałaganią.
#idealnezycie da się lubić!
Lubię czasem sobie w ten świat wejść i go przewijać: palcem, oczami, westchnieniem. Lubię sobie czasem coś z niego sprawić u siebie. Lubię pozazdrościć po cichu ludziom, że mają czas na te wszystkie piękne kadry. Lubię popatrzeć na ładne. Lubię przefiltrować sobie te wszystkie filtry po swojemu – z przymrużeniem oka. Idealny świat nie istnieje ot tak. On zostaje wykreowany. Nawet na Instagramie. Chwilowo. Nie przez przypadek. Trochę na niby. Trochę, bo tak modnie. Trochę, bo tak ktoś potrafi. Trochę, bo tak się opłaca. I lubię do niego tak najpróżniej na świecie wskoczyć: na chwilę.
#mojezycie tymczasem…
Tylko po to, by potem wynurzyć głowę z pasteli i… wrócić do mojego świata. Pełnego:
Różu w dziecięcym pokoju. Może i nadmiernego. Z nadmierną ilością zabawek. Porozrzucanych.
Zapachu kawy, która smakuje najlepiej w starym, wyszczerbionym kubku z napisami.
Niemodnych już sukienek, których ciężko mi się pozbyć, bo się ciągle lubimy.
Zakurzonych żyrandoli. Też drucianych.
Kwiatów. Tych świeżych. Ale też tych o skończonej dacie świeżości, których ciągle zapominam już wyrzucić.
Ubłoconych kół różnej wielkości odbitych na dywanie: od rowerka, wózków, hulajnogi, jeździka.
Napoczętych książek, gdzie zakładką jest ulotka albo wsuwka.
Ogrodu z piaskownicą, w której nurkują łopatka, wiaderko i… mój nowy telefon.
Polskich obiadów, śródziemnomorskich sałatek i szykowanych w pogoni za zabiciem głodu – śniadań.
#mojewszystko
I to jest idealny świat. Bez filtrów. Bez pieszczochania kadrów. Z pastelami narysowanymi na ścianach – dziecięcą rączką i kredką. To jest świat prawdziwy. Kocham go najbardziej. Twój świat. Mój świat.
#INSTAGRAMvs.RZECZYWISTOŚĆ
W praktyce instagramowej, wygląda to tak: przesuń placem w prawo, zobacz drugie zdjęcie i jeśli podoba Ci się ten zamysł #instalife w postaci INSTAGRAM VS. RZECZYWISTOŚĆ, zaobserwuj mnie i widzimy się codziennie🙂
Idealne życie istnieje! Zobacz gdzie!
Mówią, że idealne życie nie istnieje. A to nieprawda. Dzieli Cię od niego tylko jeden… klik. Logujesz się i hops – już jesteś! Trafiłeś właśnie do rzeczywistości pasteli, filtrów i świata utopionego w kwiatach i skandynawskich kocykach. Witaj w rzeczywistości 2.0. Witaj na Instagramie.
Idealne życie welcome to!
Zastaniesz tutaj:
Wazony pełne piwonii.
Stoły usłane różowymi płatkami zamiast obrusów.
Łóżka, w których bezkarnie rozkładają się buty, perfumy i drewniane ozdoby.
Lustra pełne kobiet ważących 40+, oglądające ich lniane sukienki na guziczki z góry na sam dół.
Śniadania pełne kolorów i tylko zdrowego białka. Serwowane do łóżka.
Sypialnie bez zagięcia w narzucie, bez rozrzuconych skarpetek, bez poniewierających się kapci.
Żyrandole składające się z żarówki i drutów.
Ręcznie tkane koce z grubej wełny na… hamaku.
#scandisrandi
Ogrody bez komarów: odstraszyły je chyba stoliki z palet i różnej wielkości szklane lampiony ze świecą.
Łóżeczka z wikliny, zamiast szczebelek.
Tatusiowie, którzy zdają się być ciągle na urlopie.
Dzieci, które nigdy nie płaczą.
Matki wyglądające jakby spały co najmniej 8 godzin ciurkiem.
Biurka, przy których się nie pracuje, a które się… dekoruje.
Filiżanki pełne nienadpitej jeszcze kawy – na pewno ciepłej.
Wszystkie okładki Vogue’a.
Pokoje dziecięce rodem ze Skandynawii. Chyba skandynawskie dzieci w ogóle nie bałaganią.
#idealnezycie da się lubić!
Lubię czasem sobie w ten świat wejść i go przewijać: palcem, oczami, westchnieniem. Lubię sobie czasem coś z niego sprawić u siebie. Lubię pozazdrościć po cichu ludziom, że mają czas na te wszystkie piękne kadry. Lubię popatrzeć na ładne. Lubię przefiltrować sobie te wszystkie filtry po swojemu – z przymrużeniem oka. Idealny świat nie istnieje ot tak. On zostaje wykreowany. Nawet na Instagramie. Chwilowo. Nie przez przypadek. Trochę na niby. Trochę, bo tak modnie. Trochę, bo tak ktoś potrafi. Trochę, bo tak się opłaca. I lubię do niego tak najpróżniej na świecie wskoczyć: na chwilę.
#mojezycie tymczasem…
Tylko po to, by potem wynurzyć głowę z pasteli i… wrócić do mojego świata. Pełnego:
Różu w dziecięcym pokoju. Może i nadmiernego. Z nadmierną ilością zabawek. Porozrzucanych.
Zapachu kawy, która smakuje najlepiej w starym, wyszczerbionym kubku z napisami.
Niemodnych już sukienek, których ciężko mi się pozbyć, bo się ciągle lubimy.
Zakurzonych żyrandoli. Też drucianych.
Kwiatów. Tych świeżych. Ale też tych o skończonej dacie świeżości, których ciągle zapominam już wyrzucić.
Brudnych pieluch. Zasmarkanych chusteczek. Nieposegregowanego prania.
Ubłoconych kół różnej wielkości odbitych na dywanie: od rowerka, wózków, hulajnogi, jeździka.
Napoczętych książek, gdzie zakładką jest ulotka albo wsuwka.
Ogrodu z piaskownicą, w której nurkują łopatka, wiaderko i… mój nowy telefon.
Polskich obiadów, śródziemnomorskich sałatek i szykowanych w pogoni za zabiciem głodu – śniadań.
#mojewszystko
I to jest idealny świat. Bez filtrów. Bez pieszczochania kadrów. Z pastelami narysowanymi na ścianach – dziecięcą rączką i kredką. To jest świat prawdziwy. Kocham go najbardziej. Twój świat. Mój świat.
#INSTAGRAMvs.RZECZYWISTOŚĆ
W praktyce instagramowej, wygląda to tak: przesuń placem w prawo, zobacz drugie zdjęcie i jeśli podoba Ci się ten zamysł #instalife w postaci INSTAGRAM VS. RZECZYWISTOŚĆ, zaobserwuj mnie i widzimy się codziennie 🙂