Co więcej, jest to pytanie, z którym absolutnie utożsamić się może każda matka. I nieważne czy karmi butlą czy cycem. I nieważne czy rodziło się naturalnie czy przez cesarkę. Odpowiedź na to pytanie u każdej z nas jest dokładnie taka sama. Jest twierdząca. Chcesz je poznać?
Pytania na milczenie
Gdybym miała podać najzabawniejsze pytanie, które pada często od kiedy jestem mamą, to brzmi ono: “Karmisz?”. A moja ulubiona odpowiedź to: “Nie, głodzę”.
Gdybym miała podać pytanie, które mnie najbardziej drażni w rodzicielstwie to byłoby o to, czy rodziłam naturalnie czy przez cesarkę? No bo jakie (do cholery) ma to znaczenie?
Gdybym miała podać pytanie, które mnie najbardziej dołuje w rodzicielstwie to byłoby to: “Kiedy następne?”, “Kiedy braciszek i siostrzyczka?”. Zadawane zazwyczaj wtedy jak jeszcze dobrze nie wrócę z porodówki. A przecież to jest moja intymna sprawa mieszcząca się i zamykająca w wyborze moim i mojego męża. I nikogo więcej.
Najczęstsze pytanie macierzyństwa
I jak te oraz inne pytania lubią dzielić macierzyński świat, zrzucając nas w rynsztok “madek” albo wystawiając na piedestale matek bohaterek, tak istnieje jedno pytanie, dzięki któremu możemy złapać się wszystkie za ręce, stanąć w dużym kole i chórem zadać to jedno pytanie stojącemu w samym jego środku.
Pytamy…: “To już?!”
Załamując ręce, wznosząc brwi, czasem roniąc łezkę lub nostalgiczny uśmiech w kąciku ciągle drżących od ostatnich głosek tego krótkiego pytania ust.
To już…?
Gdy po raz pierwszy nasze maleństwo na prezent dostaje wiaderko i łopatkę, z zamysłem wyprawy na podbój piaskownicy. To już?
Gdy odkładamy w czeluście kartonowego pudła te ulubione spodnie z pomponami w rozmiarze 74, a potem 92, a potem 112. To już?
Gdy nasze dziecko z pełną elokwencję w wyrazie twarzy przerywa nasze małżeńskie dywagacje słowami “Mama, nie gadaj. Porozmawiaj ze mną.” To już?
Gdy przychodzi nam opuszczać materac łóżeczka o każdy poziom niżej. To już?
Gdy w Twoje dłonie trafia pierwsza własnoręcznie namalowana laurka; a potem szkolne świadectwo; a potem dyplom z mgr na przodzie. To już?
Gdy bezpieczne świecówki przestają już bawić, a w kręgu zainteresowań jest tylko klej, nożyczki albo ciastolina. To już?
Gdy śpiewanie jednej kołysanki przestaje być skuteczne na rzecz piętnastu kołysanek, dwudziestu zawołań siusiu i sześćdziesięciu próśb o wodę… byle nie iść jeszcze spać. To już?
Gdy przychodzi Ci wstukiwać w google “jak zapisać do przedszkola”, “kiedy pierwszy raz wraca samo ze szkoły?”, “jaki prezent dla dziecka na 18-stkę”. To już?
Gdy z marchewkowej papki, po etapie tostów, parówek i kolorowych lunchboxów, przyjdzie Ci się przerzucić na przygotowanie rodzinnego obiadu. Dla dziecka i… jego dzieci. To już?
Gdy odpada pępowinowy kikut, gdy odpada podwożenie do szkoły, gdy odpada panieński człon nazwiska. To już?
I tak stoimy w tym naszym kole i przekrzykujemy się pełne nie-do-wiary i mentalnego zacofania: to już???
A on odpowiada zawsze i wszędzie, bezlitośnie: tak.
W środku koła stoi… Czas.
Jak go zatrzymać? Jest na to mnóstwo sposobów. A ja jako prawdziwy chomik wspomnień wybieram całą ich gamę.
W szafie mam pudełko pełne kosmyków włosów, zużytych biletów do kina, zaschniętych kwiatów, pierwszych rysunków i połówek miedzianych serduszek zebranych podczas podstawówkowych dyskotek.
A na regale mam co najmniej kilka tomów najbardziej pieczołowicie przygotowanych fotoksiążek z różnych etapów naszego życia.
Te najnowsze od Uwolnij kolory pochodzą chyba z najpiękniejszego etapu: gdy już jako szczęśliwa rodzina czekaliśmy na jej powiększenie. Gdy już jako spełniona, zdrowa i bezpieczna rodzina “dwa plus dwa” spędziliśmy jej pierwsze prawie trzy miesiące razem na wyłączność. Każda z naszych dziewczynek na pamiątkę swoich pierwszych wspólnych chwil ma swoją fotoksiążkę zatytułowaną tematycznie: “Anielka/Zuzia na tacierzyńskim”. I co roku, miniony rok podsumowuje na naszych ścianach piękne wspomnienie w postaci fotokalendarza. Nie muszę chyba wspominać, że kopię tego foto kalendarza dostają też nasi najbliżsi. Przyznam, że jakość zamówionych produktów po raz pierwszy tak bardzo mnie zaskoczyła: wysokiej jakości papier, piękny wydruk oraz (co dla mnie najważniejsze!) łatwy i szybki program do projektowania zawartości wraz z uroczymi szablonami.
Bo istnieje w życiu jedno tylko pudełko, które jest ciągle otwarte. To pudełko wspomnień.
I gdy w naszym życiu czasem tych dobrych wspomnień zaczyna brakować, warto do niego sięgać.
Wiesz jak brzmi najczęstsze pytanie macierzyństwa?
Pytania na milczenie
Najczęstsze pytanie macierzyństwa
To już…?
Uwolnij czas. Uwolnij kolory!