Dziś znów poszłam na strych – na ciasny, duszny i ciemny strych. Zanim zaskrzypiały drzwi dużej szafy, wspinałam się schodek za schodkiem naszej kamienicy dźwigając własny krok. Krok ciężki od wspomnień. Bo do ciemnych czeluści niepotrzebnej już nikomu szafy zaniosłam kolejne pudełko podpisane tylko dla mnie coś znaczącą liczbą “68”. To rozmiar. Tym samym, beznamiętnie zamknięty w słowie “rozmiar” kawał Twojego życia. I mojego życia.
Nosząc śpiochy i rampersy w tym “rozmiarze”, nauczyłaś się raczkować, wstawać, wyszły Ci pierwsze ząbki, zaliczyłaś pierwszą glebę i powiedziałaś pierwszy raz Mamo.
Mało smutny smutek
A we mnie, dźwigając te pudła, mówi pewien smutek. Taki może mało smutny. Bardziej nostalgiczny. Nie mówi on wtedy pierwszy raz. Odezwał się też w supermarkecie, gdy trzeba było sięgnąć z półki paczkę pampersów… o rozmiar większy. Słyszeliśmy go z tatą, gdy obniżaliśmy Twoje łóżeczko o kolejny poziom niżej. Przemówił, gdy gotowałam Ci pierwszą zupkę po erze “tylko cyc”. Szepnie mi znów swoje słówko, gdy przestaniesz mnie łapać za łańcuszek usypiając przytulona w ramionach. Usłyszę go, gdy w ogóle kiedyś przestaniesz się przytulać. Będzie krzyczał, gdy będziesz się przytulać do obcego mi faceta. Gdy będziesz spała z mężem, a nie z nami w łóżku jak dotychczas.
Ale ten głos wcale nie krzyczy najgłośniej. Jest tłumiony przez jedno proste życzenie: nie mogę się doczekać…
Nie mogę się doczekać
Nie mogę się doczekać zaplatania wspólnie warkoczy.
Nie mogę się doczekać pierwszego rozstania pełnego łez i starszaków na szkolnym korytarzu.
Nie mogę się doczekać tej nieporadnie poskładanej, pokolorowanej i poklejonej laurki na Dzień Mamy.
Nie mogę się doczekać oprawienia Twojego pierwszego rysunku i postawienia go w centralnym miejscu naszego domu.
Nie mogę się doczekać grania w Kota Stefana, Scrabble i Monopoly.
Nie mogę się doczekać zabawy w chowanego, która odkryje dziesiątki kryjówek w domu i ogrodzie, o których nawet nie mam pojęcia.
Nie mogę się doczekać przytulenia Twojego pierwszego złamanego serca tak otwartego na pozarodzicielką miłość.
Nie mogę się doczekać kupienia Ci drewnianej, miniaturowej kuchni, którą postawimy obok tej prawdziwej i urządzimy gotowanie synchroniczne.
Nie mogę się doczekać zbierania na dywanie kawałków plasteliny i okruchów nielegalnie schrupanych ciastek.
Nie mogę się doczekać jak zawołasz: Mamo, siusiu!
Nie mogę się doczekać jak nazwiesz mnie swoją przyjaciółką i zaprosisz na wspólne szepty do namiotu tipi.
Nie mogę się doczekać jak będziesz mnie poprawiać, gdy przekręcę jakieś słowo czytając Ci pięćdziesiąty piąty raz tę samą bajkę.
Nie mogę się doczekać przedszkolnego przedstawienia dla mam, tatusiów, babć, dziadków, w których będziesz… krakowianką, biedronką albo Czerwonym Kapturkiem.
Nie mogę się doczekać Twoich pierwszych samodzielnych kroczków, które ruszą… w świat.
Nie mogę się doczekać budowania zamków z piasku na najpiękniejszej, nadbałtyckiej plaży.
Nie mogę się doczekać pierwszego wyrecytowanego wierszyka, wyśpiewanej piosenki.
Nie mogę się doczekać pierwszej wywiadówki.
Nie mogę się doczekać jak zaczniesz uroczo pokonywać graślawe, pierwsze kroki… w moich szpilkach.
Nie mogę się doczekać Twojego radosnego śmiechu do rozpuku, gdy nabierzesz przyśpieszenia na dzielnicowej ślizgawce.
Nie mogę się doczekać kupienia Ci sanek, hulajnogi, trampoliny.
Nie mogę się doczekać puszczenia kijka w Twoim dwukołowym rowerze.
Nie mogę się doczekać pisania z Tobą wypracowań i oddelegowania tacie wszelkich zadań matematyczno-fizycznych.
Nie mogę się doczekać smażenia Przysmaku Świętokrzyskiego w niezdrowym, głębokim tłuszczu i stawania się przy Tobie dzieckiem… jeszcze raz.
Nie mogę się doczekać odpowiadania na dziesiątki, setki, tysiące pytań „a dlaczego?”, poprzedzonych „a po cio”, ponaglonych „a cio to jest…?”
Nie mogę się doczekać picia najwykwintniejszego szampana, gdy będziesz rzucać biretem albo… welonem.
Nie mogę się doczekać…, Córeczko.
Dziś znów poszłam na strych – na ciasny, duszny i ciemny strych. Zanim zaskrzypiały drzwi dużej szafy, wspinałam się schodek za schodkiem naszej kamienicy dźwigając własny krok. Krok ciężki od wspomnień. Bo do ciemnych czeluści niepotrzebnej już nikomu szafy zaniosłam kolejne pudełko podpisane tylko dla mnie coś znaczącą liczbą “68”. To rozmiar. Tym samym, beznamiętnie zamknięty w słowie “rozmiar” kawał Twojego życia. I mojego życia.
Nosząc śpiochy i rampersy w tym “rozmiarze”, nauczyłaś się raczkować, wstawać, wyszły Ci pierwsze ząbki, zaliczyłaś pierwszą glebę i powiedziałaś pierwszy raz Mamo.
Mało smutny smutek
A we mnie, dźwigając te pudła, mówi pewien smutek. Taki może mało smutny. Bardziej nostalgiczny. Nie mówi on wtedy pierwszy raz. Odezwał się też w supermarkecie, gdy trzeba było sięgnąć z półki paczkę pampersów… o rozmiar większy. Słyszeliśmy go z tatą, gdy obniżaliśmy Twoje łóżeczko o kolejny poziom niżej. Przemówił, gdy gotowałam Ci pierwszą zupkę po erze “tylko cyc”. Szepnie mi znów swoje słówko, gdy przestaniesz mnie łapać za łańcuszek usypiając przytulona w ramionach. Usłyszę go, gdy w ogóle kiedyś przestaniesz się przytulać. Będzie krzyczał, gdy będziesz się przytulać do obcego mi faceta. Gdy będziesz spała z mężem, a nie z nami w łóżku jak dotychczas.
Ale ten głos wcale nie krzyczy najgłośniej. Jest tłumiony przez jedno proste życzenie: nie mogę się doczekać…
Nie mogę się doczekać
Nie mogę się doczekać zaplatania wspólnie warkoczy.
Nie mogę się doczekać pierwszego rozstania pełnego łez i starszaków na szkolnym korytarzu.
Nie mogę się doczekać tej nieporadnie poskładanej, pokolorowanej i poklejonej laurki na Dzień Mamy.
Nie mogę się doczekać oprawienia Twojego pierwszego rysunku i postawienia go w centralnym miejscu naszego domu.
Nie mogę się doczekać grania w Kota Stefana, Scrabble i Monopoly.
Nie mogę się doczekać zabawy w chowanego, która odkryje dziesiątki kryjówek w domu i ogrodzie, o których nawet nie mam pojęcia.
Nie mogę się doczekać przytulenia Twojego pierwszego złamanego serca tak otwartego na pozarodzicielką miłość.
Nie mogę się doczekać kupienia Ci drewnianej, miniaturowej kuchni, którą postawimy obok tej prawdziwej i urządzimy gotowanie synchroniczne.
Nie mogę się doczekać zbierania na dywanie kawałków plasteliny i okruchów nielegalnie schrupanych ciastek.
Nie mogę się doczekać jak zawołasz: Mamo, siusiu!
Nie mogę się doczekać jak nazwiesz mnie swoją przyjaciółką i zaprosisz na wspólne szepty do namiotu tipi.
Nie mogę się doczekać jak będziesz mnie poprawiać, gdy przekręcę jakieś słowo czytając Ci pięćdziesiąty piąty raz tę samą bajkę.
Nie mogę się doczekać przedszkolnego przedstawienia dla mam, tatusiów, babć, dziadków, w których będziesz… krakowianką, biedronką albo Czerwonym Kapturkiem.
Nie mogę się doczekać Twoich pierwszych samodzielnych kroczków, które ruszą… w świat.
Nie mogę się doczekać budowania zamków z piasku na najpiękniejszej, nadbałtyckiej plaży.
Nie mogę się doczekać pierwszego wyrecytowanego wierszyka, wyśpiewanej piosenki.
Nie mogę się doczekać pierwszej wywiadówki.
Nie mogę się doczekać jak zaczniesz uroczo pokonywać graślawe, pierwsze kroki… w moich szpilkach.
Nie mogę się doczekać Twojego radosnego śmiechu do rozpuku, gdy nabierzesz przyśpieszenia na dzielnicowej ślizgawce.
Nie mogę się doczekać kupienia Ci sanek, hulajnogi, trampoliny.
Nie mogę się doczekać puszczenia kijka w Twoim dwukołowym rowerze.
Nie mogę się doczekać pisania z Tobą wypracowań i oddelegowania tacie wszelkich zadań matematyczno-fizycznych.
Nie mogę się doczekać smażenia Przysmaku Świętokrzyskiego w niezdrowym, głębokim tłuszczu i stawania się przy Tobie dzieckiem… jeszcze raz.
Nie mogę się doczekać odpowiadania na dziesiątki, setki, tysiące pytań „a dlaczego?”, poprzedzonych „a po cio”, ponaglonych „a cio to jest…?”
Nie mogę się doczekać picia najwykwintniejszego szampana, gdy będziesz rzucać biretem albo… welonem.
Nie mogę się doczekać… życia z Tobą, Córeczko.