Czy warto mieć Instagrama? Kto mnie mało zna, a zna choćby ten szyderczy wpis, może podejrzewać, że ja nie cierpię Instagrama… Nic bardziej mylnego! Kocham go najmocniej ze wszystkich miejsc, które goszczą mnie u Was w internecie. I to tam jestem najczęściej: z prywatnego i z biznesowego punktu widzenia. Chcesz wiedzieć, dlaczego jest to mnie i być może Tobie także potrzebne? Mam na to siedem powodów! Chodź!
#instalife: życie, którego nie ma?
Wazony pełne piwonii.
Stoły usłane różowymi płatkami zamiast obrusów.
Łóżka, w których bezkarnie rozkładają się buty, perfumy i drewniane ozdoby.
Lustra pełne kobiet ważących 40+, oglądające ich lniane sukienki na guziczki z góry na sam dół.
Śniadania pełne kolorów i tylko zdrowego białka. Serwowane do łóżka.
Sypialnie bez zagięcia w narzucie, bez rozrzuconych skarpetek, bez poniewierających się kapci.
Żyrandole składające się z żarówki i drutów.
Ręcznie tkane koce z grubej wełny na… hamaku.
Ogrody bez komarów: odstraszyły je chyba stoliki z palet i różnej wielkości szklane lampiony ze świecą.
Łóżeczka z wikliny, zamiast szczebelek.
Tatusiowie, którzy zdają się być ciągle na urlopie.
Dzieci, które nigdy nie płaczą.
Matki wyglądające jakby spały co najmniej 8 godzin ciurkiem.
Tak, to życie NIE ISTNIEJE NAPRAWDĘ. To ułamki sekund kilku godzin układania kadrów zdjęć, które zbierają tysiące serduszek i które drażnią nasze oczy i kłują nasze serca. I czy dlatego tylko warto trzymać się z daleka od instagrama?
Mój dom nie jest #instafriendly
Jaki jest mój dom? Są w nim letnie komary i całoroczne, namolne mole. Są dziecięce łapki odbite na lustrach, przez które nie robię sobie codziennych selfie… No dobra, tych ostatnich nie robię jeszcze z wielu innym powodów, które grają w mojej niby poważnej głowie kobiety 30+. Mój dom jest jaki jest, poznasz go w pełni czytając ten wpis (KLIK).
Jednak, lubię gubić się na Insta… A jeszcze bardziej: lubię na nim być świadomie, strategicznie i pokazywać się tam Wam! Dlaczego?
Dużo osób: znajomych i nieznajomych pisze, że mnie “podziwia”, że tak się wyrobiłam przed kamerą! Nie dość, że kręcę codzienne stories z urywkami nieokiełzanego macierzyństwa, to jeszcze live’y i webinary w Grupie “Macierzyński i co dalej”, a teraz jeszcze gruba artyleria: vlog dla Rodziców!
I wiesz co? Ja już nie czuję, że mówię do kamery, do szkiełka w telefonie, do tysięcy nieznających mnie i krytykujących ludzi… Ja mówię do Marysi, do Kasi, do innych Mam jak do moich dobrych znajomych. A jak się to komuś nie podoba, przestaje być moim znajomym i po prostu nie ogląda 🙂 Brzmi prosto?
A wcale tak nie było! Muszę Ci się przyznać (a moi koledzy ze szkolnej ławki potwierdzą), że żaden ze mnie gwiazdor nigdy nie był, zawsze grzałam tylne rzędy i mówiłam najciszej z klasy! 😀 Ale… ćwiczyłam! I to ćwiczyłam mówienie najpierw do kamery-szkiełka, a potem do kamery-dobrego znajomego na Instagramie! Jak? Dzięki narzędziu: Insta Stories nagrywałam 30 sekundowe filmiki, potem live’y i wysyłałam do… “bliscy znajomi”, których tworzyli najpierw tylko mój mąż (i to ja sama potem odtwarzałam nagrania u niego, żeby zobaczyć jak wyszło), potem najlepsze koleżanki, szwagierka, teściowa, itd… A potem wreszcie kliknęłam opcję “Udostępnij: wszyscy” i zaczęła się magia: ludzi zaczęło przybywać, serdeczności napływać, złośliwości (przynajmniej tych jawnych) – brak!
2. Złota klatka macierzyństwa się otwiera!
Nie owijajmy w bawełnę: bywają takie dni już w połogu, a potem na macierzyńskim, kiedy po wybuchu tych wszystkich endorfin i innego miksu hormonów… wszystko znika: aura euforii poporodowej, gratulacji, obecność partnera i wszelkich innych pomagierów w domu. I… zostajesz sama. Z nocami, których nie ma; z problemami za dużej lub za małej laktacji; z dylematem, które mleko, bawełna, pieluszki są najlepsze… I tu: o dziwo, w instaświecie, poza tą zakrzywioną nadmiarem ideału rzeczywistością, czekają na Ciebie… inne Mamy: z Twojej okolicy, z takimi samymi rozterkami, z potrzebą spotkania takich jak one same, zagadania, postawienia serduszka, komentarza, uspokojenia się, że… nie jest się samemu w takiej rzeczywistości, jaką noworodek w domu maluje prawie każdej z nas!
Nie zrozum mnie źle: nie musisz epatować swoją prywatnością, żeby ktoś Cię zagadał. Zobacz, ja sporadycznie pokazuję swoje dzieci, bardzo selektywnie wybieram fragmenty mojej codzienności, broniąc prywatności i mimo to… mam niemałą społeczność! Moja społeczność być może też ma dość #scandisrandi i kocyków z dyniami i świeczkami, dlatego… serwuję jej codziennie dwupak zdjęć: #instagramvsrzeczywistość. Na pierwszym zdjęciu widać hobbistyczny spust migawki i kadr mierzony okiem mojego męża; drugie zdjęcie to oko… igraszek codzienności i zabałaganionej rzeczywistości #jestemmamaporazdrugi 😉
Szczerze: udało mi się nawiązać kilkanaście fantastycznie rozwijających się znajomości tylko za pomocą Instagrama! Co więcej, z tych znajomości, wykluło się kilka pięknych, nowych przyjaźni, kiedy to myślałam, że jak zostajesz mamą w domu z dzieckiem: moje poznawanie nowych osób się już skończyło… Dlaczego łatwo zaprzyjaźnić się na Instagramie? Bo łatwo tematycznie wyszukać osoby, których życiu chcemy się przyjrzeć bliżej (po bio: krótkim opisie między zdjęciem profilowym a siatką zdjęć) oraz po hasztagach. Co więcej, na osoby zlokalizowane fizycznie bliżej Ciebie pokieruje Cię geolokalizacja lub choćby hasztag, jak to się dzieje w przypadku: #krakowkiemamy. A potem, droga wolna: ruszają inicjatywy wspólnych spotkań grupowych, pikników czy prywatnych kaw w osiedlowej bawialni.
4. Instagram kopalnią inspiracji!
Mało kto jeszcze zdaje sobie z tego sprawę, ale Instagram staje się pionierem w kwestii wyszukiwania inspiracji: ubraniowych, dekoracyjnych, przepisów, designu, kierunków podróży… Dlaczego? Bo wyprzedza wyszukiwarkę Google’a tym, że serwuje najnowsze inspiracje, rzadko kiedy się powtarzające i… nie tylko te wysoko ustawione w pozycjonowaniu SEO (zazwyczaj przez sklepy), ale te, które społeczność Instagrama oceniła za ostatnio… najładniejsze.
Wyprzedza także inspiracje serwowane przez serwis Pinterest (zbiór obrazków estetycznych wnętrz, handmade’ów itd.), bo pokazuje nie tylko te “magazynowe” zdjęcia, ale takie codzienne, domowe, stworzone przez Alę Nowak, a nie przez Emmę Simpson, której do nas daleko umiejętnościami, kulturą oraz często: zasobami produktów lub portfela. Instagram i jego inspiracje są… bliżej nas i możemy je łatwo znaleźć po odpowiednich hasztagach i opcji: “wyszukaj podobne”. Próbowałyście?
Wiem, że możesz czuć przesyt bycia online wszędzie… Dlatego może IG jest drogą do bycia “wszędzie” w jednym miejscu? I wcale nie oznacza też, że musisz epatować prywatą… Zobacz!
5. Instagram najkrótszą drogą dotarcia
Dlaczego najwięcej celebrytów decyduje się na osobiste konto na Instagramie? Bo za pomocą jednego medium może pokazywać wybrane fragmenty ich życia, prostować na Stories plotki z brukowców i… mieć bliski kontakt ze swoimi fanami. Napisać wiadomość… do Maćka Dowbora, Jennifer Aniston, ulubionej blogerki? Nic bardziej prostszego: dzieli Cię jeden guzik i parę liter, które tam wpiszesz!
Idąc za ciosem: dlaczego coraz więcej marek inwestuje najwięcej marketingowej kasy w rozwój swojego konta na Instagramie? Z tego samego powodu! W jednym miejscu eksponuje swój produkt (na zdjęciach), przestawia misję swojej marki (w bio), pokazuje swoją “ludzką twarz” biznesu w InstaStories i bezpośrednio odpowiada na pytania/zamówienia Klientów poprzez wiadomości (i/lub maila). Zamiast zatem się rozpierzchać po wielu stronach i kanałach internetowych, warto skupić się na jednym, solidnym budowaniu swojego wizerunku, który… działa! Bo dzięki byciu aktywnym i dzięki serdecznym (z dala od tych automatycznych, “botowych”) interakcjom z Twoją grupą docelową: możesz też łatwo sama trafiać do swoich klientów i dać się poznać 🙂
6. Najprostsza droga na autentyczność i naturalność z treningiem poczucia estetyki
Wiem, że wiele osób unika obecności na Instagramie, bo nie czuje się “wystarczająco fajna”, by pokazywać się w InstaStories albo “wystarczająco ładna”, by pokazywać swoje zdjęcia! I tu: dobra wiadomość! Ta fajność i ładność to nieustanny trening rozwoju osobistego, wiesz? Nikt nie urodził się perfekcyjnym instagramerem. Zjedź na dół siatki zdjęć “znanych i lubianych” i (o ile nie usunęli) zobacz ich początki.
Ja działam na Instagramie dwa lata, ciągle mi duuużo brakuje do ideału, ale ciągle pracuję nad jakością zdjęć, spójnością, itd. To ważne, ale nie najważniejsze, żeby zaistnieć: zobacz, te prawie 4 tys. osób, które ze mną tam są, przyszły… mimo wszystko 🙂
A co ma do tego rozwój osobisty? Sztukę walki ze stresem, tremą i poruszania tematów, na które znajdą się odbiorcy trenuję codziennie w stories. Natomiast w kwestii zdjęć: ile już wiem na temat perspektywy, wskaźnika ISO, presetów, kadrowania, światła, itd., to… moje! I cieszy mnie to: wiem więcej, dużo więcej!
7. Najskuteczniejsza wizytówka
Ostatnia kwestia, ale chyba…najważniejsza kwestia! Gratka dla wszystkich biznes Mam! Tych, które już swój biznes mają i które swój biznes planują… Instagram to Twoja wizytówka: Ciebie, Twojej Rodziny lub… Twojej firmy! Do tego ostatniego ogromną wagę przywiązują nasze biznes Mamy w MamaAcademy (a jest ich już w naszej Akademii prawie 200!) i same są pod wrażeniem rozmiarów modułu poświęconego właśnie pokazywaniu swojej marki biznesowej na Instagramie. Ich opinie załączamy w relacjach wyróżnionych, na Instagramie projektu “Macierzyński i co dalej” oczywiście…
Czego się tam uczą? A choćby tego:
jak napisać poprawne, przyciągające innych bio,
jak (za pomocą prostych metod) powalczyć o spójność w swojej siatce zdjęć,
jak wzbudzać zaangażowanie na Stories i w postach,
co pozostawiać klientowi w relacjach wyróżnionych,
jak dać się znaleźć wśród… masy konkurencji oraz jak opakować w tę całą wizualną narrację ten ich cenny produkt, by nie był nachalną reklamą…
Dodatkowo, jest tam całe mnóstwo tutoriali “krok po kroku” oraz najważniejsze: fragmenty warsztatów “Czy Twój biznes jest #instafriendly?” prowadzone w Krakowie przez instagramowe guru w Polsce: Olę Foryś (@wild.rocks). Całość modułu Mama Instagram Academy oraz go uzupełniającego: Mama Social Media Academy zobacz TUTAJ (na dole strony)!
P.S. Instagram sprzedaje!
Czemu to takie ważne? Bo Instagram Twojej marki wobec Twojego klienta to taka szybka kawa na ławie. A właściwie to Twój produkt/usługa w siatce zdjęć, okraszone tym, co najważniejsze w bio i udekorowane tym, co się w nim nie zmieściło, czyli relacje wyróżnione! A potem…? Potem dajesz klientowi drogowskazy: wyszukiwania właściwych #, geolokalizacji, nazwy, itd. Niby nic? A jednak wszystko?
7 powodów, dlaczego każda Mama powinna mieć Instagrama
Czy warto mieć Instagrama? Kto mnie mało zna, a zna choćby ten szyderczy wpis, może podejrzewać, że ja nie cierpię Instagrama… Nic bardziej mylnego! Kocham go najmocniej ze wszystkich miejsc, które goszczą mnie u Was w internecie. I to tam jestem najczęściej: z prywatnego i z biznesowego punktu widzenia. Chcesz wiedzieć, dlaczego jest to mnie i być może Tobie także potrzebne? Mam na to siedem powodów! Chodź!
#instalife: życie, którego nie ma?
Wazony pełne piwonii.
Stoły usłane różowymi płatkami zamiast obrusów.
Łóżka, w których bezkarnie rozkładają się buty, perfumy i drewniane ozdoby.
Lustra pełne kobiet ważących 40+, oglądające ich lniane sukienki na guziczki z góry na sam dół.
Śniadania pełne kolorów i tylko zdrowego białka. Serwowane do łóżka.
Sypialnie bez zagięcia w narzucie, bez rozrzuconych skarpetek, bez poniewierających się kapci.
Żyrandole składające się z żarówki i drutów.
Ręcznie tkane koce z grubej wełny na… hamaku.
Ogrody bez komarów: odstraszyły je chyba stoliki z palet i różnej wielkości szklane lampiony ze świecą.
Łóżeczka z wikliny, zamiast szczebelek.
Tatusiowie, którzy zdają się być ciągle na urlopie.
Dzieci, które nigdy nie płaczą.
Matki wyglądające jakby spały co najmniej 8 godzin ciurkiem.
Tak, to życie NIE ISTNIEJE NAPRAWDĘ. To ułamki sekund kilku godzin układania kadrów zdjęć, które zbierają tysiące serduszek i które drażnią nasze oczy i kłują nasze serca. I czy dlatego tylko warto trzymać się z daleka od instagrama?
Mój dom nie jest #instafriendly
Jaki jest mój dom? Są w nim letnie komary i całoroczne, namolne mole. Są dziecięce łapki odbite na lustrach, przez które nie robię sobie codziennych selfie… No dobra, tych ostatnich nie robię jeszcze z wielu innym powodów, które grają w mojej niby poważnej głowie kobiety 30+. Mój dom jest jaki jest, poznasz go w pełni czytając ten wpis (KLIK).
Jednak, lubię gubić się na Insta… A jeszcze bardziej: lubię na nim być świadomie, strategicznie i pokazywać się tam Wam! Dlaczego?
Czy warto mieć Instagrama?
1. Instagram testerem śmiałości
Dużo osób: znajomych i nieznajomych pisze, że mnie “podziwia”, że tak się wyrobiłam przed kamerą! Nie dość, że kręcę codzienne stories z urywkami nieokiełzanego macierzyństwa, to jeszcze live’y i webinary w Grupie “Macierzyński i co dalej”, a teraz jeszcze gruba artyleria: vlog dla Rodziców!
I wiesz co? Ja już nie czuję, że mówię do kamery, do szkiełka w telefonie, do tysięcy nieznających mnie i krytykujących ludzi… Ja mówię do Marysi, do Kasi, do innych Mam jak do moich dobrych znajomych. A jak się to komuś nie podoba, przestaje być moim znajomym i po prostu nie ogląda 🙂 Brzmi prosto?
A wcale tak nie było! Muszę Ci się przyznać (a moi koledzy ze szkolnej ławki potwierdzą), że żaden ze mnie gwiazdor nigdy nie był, zawsze grzałam tylne rzędy i mówiłam najciszej z klasy! 😀 Ale… ćwiczyłam! I to ćwiczyłam mówienie najpierw do kamery-szkiełka, a potem do kamery-dobrego znajomego na Instagramie! Jak? Dzięki narzędziu: Insta Stories nagrywałam 30 sekundowe filmiki, potem live’y i wysyłałam do… “bliscy znajomi”, których tworzyli najpierw tylko mój mąż (i to ja sama potem odtwarzałam nagrania u niego, żeby zobaczyć jak wyszło), potem najlepsze koleżanki, szwagierka, teściowa, itd… A potem wreszcie kliknęłam opcję “Udostępnij: wszyscy” i zaczęła się magia: ludzi zaczęło przybywać, serdeczności napływać, złośliwości (przynajmniej tych jawnych) – brak!
2. Złota klatka macierzyństwa się otwiera!
Nie owijajmy w bawełnę: bywają takie dni już w połogu, a potem na macierzyńskim, kiedy po wybuchu tych wszystkich endorfin i innego miksu hormonów… wszystko znika: aura euforii poporodowej, gratulacji, obecność partnera i wszelkich innych pomagierów w domu. I… zostajesz sama. Z nocami, których nie ma; z problemami za dużej lub za małej laktacji; z dylematem, które mleko, bawełna, pieluszki są najlepsze… I tu: o dziwo, w instaświecie, poza tą zakrzywioną nadmiarem ideału rzeczywistością, czekają na Ciebie… inne Mamy: z Twojej okolicy, z takimi samymi rozterkami, z potrzebą spotkania takich jak one same, zagadania, postawienia serduszka, komentarza, uspokojenia się, że… nie jest się samemu w takiej rzeczywistości, jaką noworodek w domu maluje prawie każdej z nas!
Nie zrozum mnie źle: nie musisz epatować swoją prywatnością, żeby ktoś Cię zagadał. Zobacz, ja sporadycznie pokazuję swoje dzieci, bardzo selektywnie wybieram fragmenty mojej codzienności, broniąc prywatności i mimo to… mam niemałą społeczność! Moja społeczność być może też ma dość #scandisrandi i kocyków z dyniami i świeczkami, dlatego… serwuję jej codziennie dwupak zdjęć: #instagramvsrzeczywistość. Na pierwszym zdjęciu widać hobbistyczny spust migawki i kadr mierzony okiem mojego męża; drugie zdjęcie to oko… igraszek codzienności i zabałaganionej rzeczywistości #jestemmamaporazdrugi 😉
3. Instagram kopalnią znajomości
Szczerze: udało mi się nawiązać kilkanaście fantastycznie rozwijających się znajomości tylko za pomocą Instagrama! Co więcej, z tych znajomości, wykluło się kilka pięknych, nowych przyjaźni, kiedy to myślałam, że jak zostajesz mamą w domu z dzieckiem: moje poznawanie nowych osób się już skończyło… Dlaczego łatwo zaprzyjaźnić się na Instagramie? Bo łatwo tematycznie wyszukać osoby, których życiu chcemy się przyjrzeć bliżej (po bio: krótkim opisie między zdjęciem profilowym a siatką zdjęć) oraz po hasztagach. Co więcej, na osoby zlokalizowane fizycznie bliżej Ciebie pokieruje Cię geolokalizacja lub choćby hasztag, jak to się dzieje w przypadku: #krakowkiemamy. A potem, droga wolna: ruszają inicjatywy wspólnych spotkań grupowych, pikników czy prywatnych kaw w osiedlowej bawialni.
4. Instagram kopalnią inspiracji!
Mało kto jeszcze zdaje sobie z tego sprawę, ale Instagram staje się pionierem w kwestii wyszukiwania inspiracji: ubraniowych, dekoracyjnych, przepisów, designu, kierunków podróży… Dlaczego? Bo wyprzedza wyszukiwarkę Google’a tym, że serwuje najnowsze inspiracje, rzadko kiedy się powtarzające i… nie tylko te wysoko ustawione w pozycjonowaniu SEO (zazwyczaj przez sklepy), ale te, które społeczność Instagrama oceniła za ostatnio… najładniejsze.
Wyprzedza także inspiracje serwowane przez serwis Pinterest (zbiór obrazków estetycznych wnętrz, handmade’ów itd.), bo pokazuje nie tylko te “magazynowe” zdjęcia, ale takie codzienne, domowe, stworzone przez Alę Nowak, a nie przez Emmę Simpson, której do nas daleko umiejętnościami, kulturą oraz często: zasobami produktów lub portfela. Instagram i jego inspiracje są… bliżej nas i możemy je łatwo znaleźć po odpowiednich hasztagach i opcji: “wyszukaj podobne”. Próbowałyście?
5. Instagram najkrótszą drogą dotarcia
Dlaczego najwięcej celebrytów decyduje się na osobiste konto na Instagramie? Bo za pomocą jednego medium może pokazywać wybrane fragmenty ich życia, prostować na Stories plotki z brukowców i… mieć bliski kontakt ze swoimi fanami. Napisać wiadomość… do Maćka Dowbora, Jennifer Aniston, ulubionej blogerki? Nic bardziej prostszego: dzieli Cię jeden guzik i parę liter, które tam wpiszesz!
Idąc za ciosem: dlaczego coraz więcej marek inwestuje najwięcej marketingowej kasy w rozwój swojego konta na Instagramie? Z tego samego powodu! W jednym miejscu eksponuje swój produkt (na zdjęciach), przestawia misję swojej marki (w bio), pokazuje swoją “ludzką twarz” biznesu w InstaStories i bezpośrednio odpowiada na pytania/zamówienia Klientów poprzez wiadomości (i/lub maila). Zamiast zatem się rozpierzchać po wielu stronach i kanałach internetowych, warto skupić się na jednym, solidnym budowaniu swojego wizerunku, który… działa! Bo dzięki byciu aktywnym i dzięki serdecznym (z dala od tych automatycznych, “botowych”) interakcjom z Twoją grupą docelową: możesz też łatwo sama trafiać do swoich klientów i dać się poznać 🙂
6. Najprostsza droga na autentyczność i naturalność z treningiem poczucia estetyki
Wiem, że wiele osób unika obecności na Instagramie, bo nie czuje się “wystarczająco fajna”, by pokazywać się w InstaStories albo “wystarczająco ładna”, by pokazywać swoje zdjęcia! I tu: dobra wiadomość! Ta fajność i ładność to nieustanny trening rozwoju osobistego, wiesz? Nikt nie urodził się perfekcyjnym instagramerem. Zjedź na dół siatki zdjęć “znanych i lubianych” i (o ile nie usunęli) zobacz ich początki.
Ja działam na Instagramie dwa lata, ciągle mi duuużo brakuje do ideału, ale ciągle pracuję nad jakością zdjęć, spójnością, itd. To ważne, ale nie najważniejsze, żeby zaistnieć: zobacz, te prawie 4 tys. osób, które ze mną tam są, przyszły… mimo wszystko 🙂
A co ma do tego rozwój osobisty? Sztukę walki ze stresem, tremą i poruszania tematów, na które znajdą się odbiorcy trenuję codziennie w stories. Natomiast w kwestii zdjęć: ile już wiem na temat perspektywy, wskaźnika ISO, presetów, kadrowania, światła, itd., to… moje! I cieszy mnie to: wiem więcej, dużo więcej!
7. Najskuteczniejsza wizytówka
Ostatnia kwestia, ale chyba…najważniejsza kwestia! Gratka dla wszystkich biznes Mam! Tych, które już swój biznes mają i które swój biznes planują… Instagram to Twoja wizytówka: Ciebie, Twojej Rodziny lub… Twojej firmy! Do tego ostatniego ogromną wagę przywiązują nasze biznes Mamy w MamaAcademy (a jest ich już w naszej Akademii prawie 200!) i same są pod wrażeniem rozmiarów modułu poświęconego właśnie pokazywaniu swojej marki biznesowej na Instagramie. Ich opinie załączamy w relacjach wyróżnionych, na Instagramie projektu “Macierzyński i co dalej” oczywiście…
Czego się tam uczą? A choćby tego:
Dodatkowo, jest tam całe mnóstwo tutoriali “krok po kroku” oraz najważniejsze: fragmenty warsztatów “Czy Twój biznes jest #instafriendly?” prowadzone w Krakowie przez instagramowe guru w Polsce: Olę Foryś (@wild.rocks). Całość modułu Mama Instagram Academy oraz go uzupełniającego: Mama Social Media Academy zobacz TUTAJ (na dole strony)!
P.S. Instagram sprzedaje!
Czemu to takie ważne? Bo Instagram Twojej marki wobec Twojego klienta to taka szybka kawa na ławie. A właściwie to Twój produkt/usługa w siatce zdjęć, okraszone tym, co najważniejsze w bio i udekorowane tym, co się w nim nie zmieściło, czyli relacje wyróżnione! A potem…? Potem dajesz klientowi drogowskazy: wyszukiwania właściwych #, geolokalizacji, nazwy, itd. Niby nic? A jednak wszystko?
Jeśli nie wierzysz, bądź jutro o 21:00 w Grupie “Macierzyński i co dalej” oraz na profilu IG “Macierzyński i co dalej” na rozmowie live z Kamilą Piwowarską (@milabyli): mamą, która tylko na bazie Instagrama zbudowała dochodowy biznes!
A jeśli chcesz dostać turbo zniżkę na jej presety do Twoich zdjęć i dostać przypomnienie o rozmowie: koniecznie zapisz się na ten live TUTAJ!