Co to jest Pomelody? To pójście z dzieckiem do dobrej restauracji, podczas gdy cały świat stawia Ci na każdym kroku frytki z Maka. Tylko zamiast frytek… Muzyka. Mnóstwo dobrej, dziecięcej muzyki.
Często piszecie mi, że czytając mój blog tylko płaczecie. Wiem, szczególnie po takich wpisach jak ten lub ten. Ale to pozytywne łzy. Mobilizujące łzy. Dziś pora na wpis, po którym będziecie się śmiać. A raczej ucieszycie się… Bo Wasze dzieci będą się świetnie bawić i śmiać do rozpuku. Dzięki temu, co im zaoferujecie po przeczytaniu…
Gdy z Mozartem nie po drodze…
Śmiem twierdzić, że moja mama nie słuchała Mozarta będąc ze mną w ciąży. Co więcej, wydaje mi się, że chyba niewiele mam miało wtedy jakikolwiek błysk świadomości na wpływ muzyki klasycznej wobec kształtującego się płodu.
No dobra, mniej na okrętkę rzecz ujmując: talentu muzycznego nie mam za grosz. Chęci były. Najpierw Rodziców – kupili pianino. Po dziesięciu minutach pierwszej lekcji brzdękania stwierdziłam, że przecież już wszystko umiem. Potem przyszła pora na moje chęci: na środku salonu ustawiałam scenę z poduszek, w rękę chwytałam mamy butelkę perfum pełną Kobako i… wyłam! Bynajmniej nie do księżyca, ale do posadzonych w rzędzie przede mną, odbiletowanych, na galowo przydekorowanych gości: dzielnych i cierpliwych rodziców i ich znajomych, którzy akurat wtedy napatoczyli się na mój koncert. Potem były nagrywane kasety z radia (oczywiście, że przewijane na ołówku!), nagrywanie ulubionych teledysków z Viva Polska i rzucanie lekcji w kąt w sobotnie popołudnie, gdy leciała 30 ton lista lista…
A na koniec moje absolutnie amatorskie nutki grające w duszy zaprowadziły mnie na kurs tańca, gdzie poznałam mojego obecnego męża, ojca moich dzieci. I z tym oto ojcem moich dzieci, choć współczesnymi Armstrongami nie jesteśmy, jesteśmy bardzo za… rozwojem muzycznym naszych dzieci. Mądrym rozwojem muzycznym! Teraz, kiedy jest w okresie sensytywnym – całym sobą jest gotowe rozwijać się muzycznie, plastycznie, itd…
Pomelody – złoty trop!
Jako że nasza najstarsza córka ma ponad dwa latka, a młodsza… ponad dwa miesiące, jesteśmy właśnie gdzieś pomiędzy etapem słuchania Mozarta w brzuszku a śpiewaniem „Panie Janie” na przedszkolnym recitalu. Szukaliśmy alternatywy do kolorowych, często słabo jakościowych muzycznie dziecięcych szlagierów z Youtube’a. Przeszliśmy przez zajęcia gordonków, przez nietrafione słuchanie muzyki klasycznej dla dzieci, aż po… rozwiązanie idealne: Pomelody! Zaprowadził nas tam oczywiście przypadek, bo wcześniej nie miałam pojęcia, co to jest to Pomelody. Z nudów wybraliśmy się na „jakieś tam” zajęcia muzyczne do naszej ulubionej Bawialni, o której Wam pisałam. Po godzinie świetnej zabawy, wyszliśmy… oczarowani!
Ale Pomelody to nie tylko zajęcia zorganizowane. Choć gdybyście byli zainteresowani, to odbywają się już w wielu miejscach w Polsce: sprawdź tutaj! Pomelody, czyli Power of Melody to także dobra zabawa w domu. To ratowanie rodzicielskiego tyłka (czyli cierpliwości) podczas podróży. To nastrajanie dziecka na dobry sen w łóżku.
Co to jest Pomelody?
Bardzo generalnie rzecz ujmując, Pomelody (Power of Music) jest jak Instagram: piękne, przejrzyste, jasne, estetyczne… Jaka jest różnica? Instagram to albo udawanie takiej rzeczywistości albo jej skrawek. Pomelody takie jest w całości: piękne, estetyczne i przejrzyste. Wizualnie i brzmieniowo!
Co to jest Pomelody, gdy słuchasz?
Brzmieniowo – w wielu proponowanych melodiach skupia różne instrumenty, wielość metrum, różnorodność tonalno-rytmiczną, z elementami jazzu, funku, soulu, muzyki ludowej i elektronicznej.Wszystko po to, by mały, tak bardzo chłonny i niesamowicie szybko rozwijający się dziecięcy mózg odbierał dobrej jakości dźwięki, umuzykalniając się w dobrym kierunku na dalsze lata. Piosenki są nagrane w języku angielskim – prostym słownikowo i brzmieniowo – adekwatnym do „osłuchania się” z językiem, którego nasze dzieci lada moment będą musiały się (podejrzewam, że w mniej przyjemny sposób) uczyć.
Co to jest Pomelody, gdy oglądasz?
Wizualnie – piosenki, które są dostępne częściowo na Youtube’ie, a w dużo większym zakresie – na specjalnie dedykowanej aplikacji są ilustrowane (moim zdaniem) grafiką idealną. Skąd ten zachwyt? Nie ma tu krzyczących kolorów. Nie ma kipiących ostrą dynamiką animacji. Są spokojne barwy. Ciekawe kształty. Pobudzające wyobraźnię elementy opowiadania historii. Wszystko to, co sensorycznie jest w stanie odebrać dziecko. W umiarze.
Możecie sobie posłuchać i pooglądać zarazem: TUTAJ!
Co daje nam Pomelody?
Wiecie dlaczego jeszcze pokochałam Pomelody? Bo jak zmorzy nas krakowski smog albo tabayowe lenistwo, nie musimy wychodzić z domu na specjalne zajęcia, by zafundować naszym dzieciom seans dobrej muzyki i… zabawy! Ok, kłamię. Nie tylko naszym dzieciom. Nam samym również. Bo przy „Szczotka, pasta” albo „Była sobie żabka mała” tańczyć mi się nie chce. Przy „Mango”, „Shabat…” nóżka tupie sama, dołącza bioderko i tym samym mamy świetne mini disco w domu! Dalekie od standardów z remizy 😀
Dołączając do tej zabawy funkcjonalność aplikacji mobilnej Pomelody (kosztuje tylko dychę miesięcznie!) nie dość, że mamy całe mnóstwo piosenek do wyboru z podziałem na playlisty: zabawa, rozwój, kołysanki, itp., to mamy też teksty piosenek (domowe karaoke gotowe!) i uwaga… gotowe scenariusze aktywności fizycznej, jaką możemy przy danej piosence zastosować. Nie przesadzę twierdząc, że naszą ulubioną zabawką w domu jest… apka Pomelody 🙂
Jest jeszcze jeden powód…
Musicie wiedzieć, że jest jeszcze jeden powód, dlaczego tak bardzo zachwalam Wam Pomelody. W mediach na temat tej platformy przeczytacie: The power of melody jest międzynarodowym programem umuzykalniającym dedykowanym niemowlętom i dzieciom wraz z ich rodzinami. Jego e-learningowa wersja dostępna jest na całym świecie w formie platformy internetowej wypełnionej muzyką, zajęciami on-line, animowanymi wykładami, kreskówkami i śpiewnikami.
A wiecie kto to wymyślił? Polka! Polska Mama! Ania Weber 🙂 Kompozytorka, blogerka i współtwórczyni vloga MamaLama. Do niej też trafiłam przez przypadek. Znowu przypadek. Bo w Tabayowie kochamy gry planszowe. Z Tabayowym oglądaliśmy Wookiego z żoną Olą recenzujących nowe planszówki na Youtube’ie. Potem Ola postanowiła stworzyć swoje „mamowe” miejsce w sieci – MamyLamy wraz z Anią. I… od nitki planszówki do kłębka vloga Ani i Oli, dowiedziałam się, kto za tym Pomelody (które pokochałam wcześniej) stoi… Ania i jej mąż – muzycy – twórcy projektu, który na pierwszym etapie jego powstawania, na Kickstarterze w ekspresowym tempie zdobył środki na rozwój dzięki pomocy z Polski i z USA. Tak, jest duma: polski pomysł na Pomelody wychodzi poza granice naszego kraju i będzie zdecydowanie czymś, z czego możemy na świecie być dumni!
Idzie nowe: pomóż odpalić Pomelody po polsku!
Teraz pomysłodawcy Pomelody chcą iść dalej: stworzyć zestawy piosenek w języku polskim. Z dobrą jakościowo muzyką w tle. Z wartościowymi treściami i aktywnościami w akompaniamencie. Konicznie poczytajcie sobie na ten temat więcej TUTAJ!
Muzyczny McDonald’s ma się dobrze: serwuje nam jaskrawe obrazki i przecież śmieszne “Muchy w mucholocie” albo “Idziemy do zoo”. Co trzeba zrobić, żeby dobra restauracja mogła funkcjonować? Serwować dobrą kuchnię (muzykę). Przyjmować elegancko gości. I tworzyć nowe, świeże menu. Będzie!
Będzie Pomelody po polsku. Chyba będzie. Byłoby fantastycznie! Dlatego gorąco Was zachęcam, by wspomóc Mamy Lamy na portalu wspieram.to. To nie akcja charytatywna. To realna pomoc tworzenia wartościowej muzyki dla naszych dzieci. I rewelacyjne profity dla Was: za każde, najmniejsze wsparcie coś dostajecie: dostęp do aplikacji, śpiewniki, albumy Pomelody, ilustracje, spersonalizowane kołysanki. W sam raz na świąteczne, nie byle jakie prezenty. O ile projekt wypali. Zostało kilkanaście dni zbiórki. Musi się udać, prawda?
Lista przebojów Pomelody w Tabayowie!
Tymczasem… Zostawiam Was z listą przebojów Pomelody „The best of… Tabayątko”. Bawcie się dobrze! Ekhm… to znaczy, niech Wasze dzieci bawią się wartościowo 😉
P.S. W woli ścisłości: nie, to NIE jest wpis sponsorowany 😉 Po prostu jak coś mi się podoba, a nawet jak coś bardzo mi się podoba, to czemu by Wam o tym nie napisać?
Co to jest POMELODY? Najlepsze, co uszy mojego dziecka mogą słuchać, a nogi tańczyć
Co to jest Pomelody? To pójście z dzieckiem do dobrej restauracji, podczas gdy cały świat stawia Ci na każdym kroku frytki z Maka. Tylko zamiast frytek… Muzyka. Mnóstwo dobrej, dziecięcej muzyki.
Często piszecie mi, że czytając mój blog tylko płaczecie. Wiem, szczególnie po takich wpisach jak ten lub ten. Ale to pozytywne łzy. Mobilizujące łzy. Dziś pora na wpis, po którym będziecie się śmiać. A raczej ucieszycie się… Bo Wasze dzieci będą się świetnie bawić i śmiać do rozpuku. Dzięki temu, co im zaoferujecie po przeczytaniu…
Gdy z Mozartem nie po drodze…
Śmiem twierdzić, że moja mama nie słuchała Mozarta będąc ze mną w ciąży. Co więcej, wydaje mi się, że chyba niewiele mam miało wtedy jakikolwiek błysk świadomości na wpływ muzyki klasycznej wobec kształtującego się płodu.
No dobra, mniej na okrętkę rzecz ujmując: talentu muzycznego nie mam za grosz. Chęci były. Najpierw Rodziców – kupili pianino. Po dziesięciu minutach pierwszej lekcji brzdękania stwierdziłam, że przecież już wszystko umiem. Potem przyszła pora na moje chęci: na środku salonu ustawiałam scenę z poduszek, w rękę chwytałam mamy butelkę perfum pełną Kobako i… wyłam! Bynajmniej nie do księżyca, ale do posadzonych w rzędzie przede mną, odbiletowanych, na galowo przydekorowanych gości: dzielnych i cierpliwych rodziców i ich znajomych, którzy akurat wtedy napatoczyli się na mój koncert. Potem były nagrywane kasety z radia (oczywiście, że przewijane na ołówku!), nagrywanie ulubionych teledysków z Viva Polska i rzucanie lekcji w kąt w sobotnie popołudnie, gdy leciała 30 ton lista lista…
A na koniec moje absolutnie amatorskie nutki grające w duszy zaprowadziły mnie na kurs tańca, gdzie poznałam mojego obecnego męża, ojca moich dzieci. I z tym oto ojcem moich dzieci, choć współczesnymi Armstrongami nie jesteśmy, jesteśmy bardzo za… rozwojem muzycznym naszych dzieci. Mądrym rozwojem muzycznym! Teraz, kiedy jest w okresie sensytywnym – całym sobą jest gotowe rozwijać się muzycznie, plastycznie, itd…
Pomelody – złoty trop!
Jako że nasza najstarsza córka ma ponad dwa latka, a młodsza… ponad dwa miesiące, jesteśmy właśnie gdzieś pomiędzy etapem słuchania Mozarta w brzuszku a śpiewaniem „Panie Janie” na przedszkolnym recitalu. Szukaliśmy alternatywy do kolorowych, często słabo jakościowych muzycznie dziecięcych szlagierów z Youtube’a. Przeszliśmy przez zajęcia gordonków, przez nietrafione słuchanie muzyki klasycznej dla dzieci, aż po… rozwiązanie idealne: Pomelody! Zaprowadził nas tam oczywiście przypadek, bo wcześniej nie miałam pojęcia, co to jest to Pomelody. Z nudów wybraliśmy się na „jakieś tam” zajęcia muzyczne do naszej ulubionej Bawialni, o której Wam pisałam. Po godzinie świetnej zabawy, wyszliśmy… oczarowani!
Ale Pomelody to nie tylko zajęcia zorganizowane. Choć gdybyście byli zainteresowani, to odbywają się już w wielu miejscach w Polsce: sprawdź tutaj! Pomelody, czyli Power of Melody to także dobra zabawa w domu. To ratowanie rodzicielskiego tyłka (czyli cierpliwości) podczas podróży. To nastrajanie dziecka na dobry sen w łóżku.
Co to jest Pomelody?
Bardzo generalnie rzecz ujmując, Pomelody (Power of Music) jest jak Instagram: piękne, przejrzyste, jasne, estetyczne… Jaka jest różnica? Instagram to albo udawanie takiej rzeczywistości albo jej skrawek. Pomelody takie jest w całości: piękne, estetyczne i przejrzyste. Wizualnie i brzmieniowo!
Co to jest Pomelody, gdy słuchasz?
Brzmieniowo – w wielu proponowanych melodiach skupia różne instrumenty, wielość metrum, różnorodność tonalno-rytmiczną, z elementami jazzu, funku, soulu, muzyki ludowej i elektronicznej.Wszystko po to, by mały, tak bardzo chłonny i niesamowicie szybko rozwijający się dziecięcy mózg odbierał dobrej jakości dźwięki, umuzykalniając się w dobrym kierunku na dalsze lata. Piosenki są nagrane w języku angielskim – prostym słownikowo i brzmieniowo – adekwatnym do „osłuchania się” z językiem, którego nasze dzieci lada moment będą musiały się (podejrzewam, że w mniej przyjemny sposób) uczyć.
Co to jest Pomelody, gdy oglądasz?
Wizualnie – piosenki, które są dostępne częściowo na Youtube’ie, a w dużo większym zakresie – na specjalnie dedykowanej aplikacji są ilustrowane (moim zdaniem) grafiką idealną. Skąd ten zachwyt? Nie ma tu krzyczących kolorów. Nie ma kipiących ostrą dynamiką animacji. Są spokojne barwy. Ciekawe kształty. Pobudzające wyobraźnię elementy opowiadania historii. Wszystko to, co sensorycznie jest w stanie odebrać dziecko. W umiarze.
Możecie sobie posłuchać i pooglądać zarazem: TUTAJ!
Co daje nam Pomelody?
Wiecie dlaczego jeszcze pokochałam Pomelody? Bo jak zmorzy nas krakowski smog albo tabayowe lenistwo, nie musimy wychodzić z domu na specjalne zajęcia, by zafundować naszym dzieciom seans dobrej muzyki i… zabawy! Ok, kłamię. Nie tylko naszym dzieciom. Nam samym również. Bo przy „Szczotka, pasta” albo „Była sobie żabka mała” tańczyć mi się nie chce. Przy „Mango”, „Shabat…” nóżka tupie sama, dołącza bioderko i tym samym mamy świetne mini disco w domu! Dalekie od standardów z remizy 😀
Dołączając do tej zabawy funkcjonalność aplikacji mobilnej Pomelody (kosztuje tylko dychę miesięcznie!) nie dość, że mamy całe mnóstwo piosenek do wyboru z podziałem na playlisty: zabawa, rozwój, kołysanki, itp., to mamy też teksty piosenek (domowe karaoke gotowe!) i uwaga… gotowe scenariusze aktywności fizycznej, jaką możemy przy danej piosence zastosować. Nie przesadzę twierdząc, że naszą ulubioną zabawką w domu jest… apka Pomelody 🙂
Jest jeszcze jeden powód…
Musicie wiedzieć, że jest jeszcze jeden powód, dlaczego tak bardzo zachwalam Wam Pomelody. W mediach na temat tej platformy przeczytacie: The power of melody jest międzynarodowym programem umuzykalniającym dedykowanym niemowlętom i dzieciom wraz z ich rodzinami. Jego e-learningowa wersja dostępna jest na całym świecie w formie platformy internetowej wypełnionej muzyką, zajęciami on-line, animowanymi wykładami, kreskówkami i śpiewnikami.
A wiecie kto to wymyślił? Polka! Polska Mama! Ania Weber 🙂 Kompozytorka, blogerka i współtwórczyni vloga MamaLama. Do niej też trafiłam przez przypadek. Znowu przypadek. Bo w Tabayowie kochamy gry planszowe. Z Tabayowym oglądaliśmy Wookiego z żoną Olą recenzujących nowe planszówki na Youtube’ie. Potem Ola postanowiła stworzyć swoje „mamowe” miejsce w sieci – MamyLamy wraz z Anią. I… od nitki planszówki do kłębka vloga Ani i Oli, dowiedziałam się, kto za tym Pomelody (które pokochałam wcześniej) stoi… Ania i jej mąż – muzycy – twórcy projektu, który na pierwszym etapie jego powstawania, na Kickstarterze w ekspresowym tempie zdobył środki na rozwój dzięki pomocy z Polski i z USA. Tak, jest duma: polski pomysł na Pomelody wychodzi poza granice naszego kraju i będzie zdecydowanie czymś, z czego możemy na świecie być dumni!
Idzie nowe: pomóż odpalić Pomelody po polsku!
Teraz pomysłodawcy Pomelody chcą iść dalej: stworzyć zestawy piosenek w języku polskim. Z dobrą jakościowo muzyką w tle. Z wartościowymi treściami i aktywnościami w akompaniamencie. Konicznie poczytajcie sobie na ten temat więcej TUTAJ!
Muzyczny McDonald’s ma się dobrze: serwuje nam jaskrawe obrazki i przecież śmieszne “Muchy w mucholocie” albo “Idziemy do zoo”. Co trzeba zrobić, żeby dobra restauracja mogła funkcjonować? Serwować dobrą
kuchnię(muzykę). Przyjmować elegancko gości. I tworzyć nowe, świeże menu. Będzie!Będzie Pomelody po polsku. Chyba będzie. Byłoby fantastycznie! Dlatego gorąco Was zachęcam, by wspomóc Mamy Lamy na portalu wspieram.to. To nie akcja charytatywna. To realna pomoc tworzenia wartościowej muzyki dla naszych dzieci. I rewelacyjne profity dla Was: za każde, najmniejsze wsparcie coś dostajecie: dostęp do aplikacji, śpiewniki, albumy Pomelody, ilustracje, spersonalizowane kołysanki. W sam raz na świąteczne, nie byle jakie prezenty. O ile projekt wypali. Zostało kilkanaście dni zbiórki. Musi się udać, prawda?
Lista przebojów Pomelody w Tabayowie!
Tymczasem… Zostawiam Was z listą przebojów Pomelody „The best of… Tabayątko”. Bawcie się dobrze! Ekhm… to znaczy, niech Wasze dzieci bawią się wartościowo 😉
P.S. W woli ścisłości: nie, to NIE jest wpis sponsorowany 😉 Po prostu jak coś mi się podoba, a nawet jak coś bardzo mi się podoba, to czemu by Wam o tym nie napisać?