Prawdą jest, że ludzie kochają zaglądać do cudzego łóżka, portfela i garów. Ja na tym blogu dość rzadko daję zaglądać tylko do garów. Dziś zaglądam do swojego portfela. I do Twojego – by trochę może do niego dołożyć. Bez wychodzenia z domu.
Post, który dość spontanicznie wrzuciłam ostatnio na mój fanpage wzbudził spore zainteresowanie i wiele dyskusji. Jedni przyklasnęli mi po cichu, inni bardziej entuzjastycznie w komentarzach, a jeszcze inni przeklęli w duchu niewiele z tego rozumiejąc… Niezależnie do której grupy należysz, jeśli nie wiesz o czym piszę, pozwól że przytoczę “spiritus movens” tego wpisu:
Zarabiam fortunę!
– O której dzieci Ci chodzą spać? – zagaiła znajoma.
– Między 20 a 21 – odparłam.
– O, to macie całe wieczory dla siebie! – wykrzyknęła rozentuzjazmowana – Co wtedy porabiacie? – zagaiła.
– Zazwyczaj wtedy pracuję przy blogu – odparłam z uśmiechem.
– Aha. Ale przecież ty na nim nie zarabiasz? – wykrzyknęła z oczywistością szczegółowej analizy mojego konta. Uśmiech mi znikł.
Coś tam zakłuło w środku. I zdumiało. To oczekiwanie, że praca zawsze musi się równać z kasą. I to coraz większą kasą.
– Zarabiam. I to bardzo dużo – odparłam przekornie.
– Ile? – niepokój miesza się z zazdrością.
– Fortunę. Zaufanie moich Czytelników.
Kurtyna.
W poszukiwaniu odskoczni “na macierzyńskim”…
I chcę, żebyście wiedzieli, że ten blog zrodził się wyłącznie z pasji. I z poszukiwania odskoczni dla siebie “na macierzyńskim”. Gdy zaczynałam go pisać, nawet nie wiedziałam, że “na tym da się zarabiać”. Modele biznesowe, strategie, plan promocji – oczywiście, że się na tym znałam: z pracy. Ale że tutaj? Ale że ma się to tyczyć także mojego bloga? Never ever!
Cieszę się, że przez minione dwa lata nauczyłam się tyle, że wiem jak chcę dalej funkcjonować w internetach – “z tym moim blogiem”. Może dla Was to teraz oczywiste, ale by z połączenia mojego wykształcenia, doświadczenia i blogowania wyszedł choćby samprojekt #macierzynski_i_co_dalej musiało wiele czasu upłynąć, wiele łez frustracji i beznadziei się polać i pytań bez żadnej sensownej odpowiedzi się przewinąć.
Najlepsza waluta świata!
Teraz jeszcze bardziej jestem dumna z tego, że świadomie długo nic nie zarabiam: odrzucając propozycje płatnej współpracy. Nie, nie mam nic przeciwko nim. I jeśli ktoś wybrał taki model biznesowy swojego bloga i co jest spójne z jego stylem życia: super! Jeśli i u mnie pojawi się kiedyś jakaś “oferta życia” – nie mówię “nie”, ale póki co, to taka mnie nie spotkała 🙂
Póki co, wiem, że mnie to nie bawi: terminy, testy, komentarze “sprzedała się”. Chyba za stara jestem. Jak mam coś polecać, co mi się podoba – i tak to robię – zazwyczaj na instastories. Dlaczego? Bo najwyżej sobie cenię Wasze zaufanie! I to jest ta waluta, którą najbardziej lubię kupować: dla ludzi-od ludzi, z dala od rachunków i biznesów.
I drugie “dlaczego” – dlaczego o to zaufanie walczę? Bo mam zdecydowanie za dużo w głowie pomysłów na własne projekty i produkty, by zaburzać im grunt jarmarkiem innych marek. Jeśli mam promować jakąś markę w przyszłości, to swoją. Bo w nią najbardziej wierzę. Jej najlepiej życzę. I Was najbardziej będę dla niej potrzebować. A ona Was. I tu właśnie marzę, by zabrzęczała ta magiczna, sprawcza, choć niewidzialna waluta: zaufanie! Że nie wciskam gniota! 🙂
People to people!
I jeśli do Was zapukam kiedyś z czymś autorskim w ramach dzielenia się wiedzą (w projekcie warsztatów “Macierzyński i co dalej”) lub stylem życia #żyj_to_za_mało_celebruj (TABAyKA): będzie to coś, w co wierzę na milion procent; coś, co mnie unosi kilka metrów nad ziemią i coś, za co nigdy nie będę chciała się przed Wami wstydzić. Ciekawe tylko, czy wtedy uspokoję moją znajomą, że już zarabiam… 😉 Czy stwierdzi, że “sprzedała się”… sobie samej?
Jak buduję to zaufanie? Żadnych trików nie mam. Po prostu: jestem sobą. To zaufanie rodzi się z każdym pomysłem, słowem i myślą, jaką czytacie u mnie na blogu. Bo jestem jedną z Was: mamą, z dwójką dzieci na domowym poligonie codziennych sukcesów, gorączek, zachwytów, rozlanych zupek i rozpaczy nadepnięcia na klocek.
Co możesz robić siedząc w domu z dzieckiem i zarabiać?
W pełni także rozumiem osoby, które tak jak ja – czują podwójną potrzebę: siedzieć w domu z dzieckiem i robić coś poza opieką nad domem i dzieckiem. I czują także potrzebę (a często: konieczność) szybkiego zarobku. Co w takim razie mogę polecić?
Twój prywatny słup ogłoszeniowy
Blog? Jeśli masz pomysł na jakiś świetny, niszowy temat – go girl!
Jeśli masz dużo wiedzy w konkretnym temacie i chcesz się nią dzielić w wielu kanałach, a do tego oferować swój produkt (fizyczny, ebook, kurs online) – nawet zanim zbierzesz wielotysięczną społeczność – blog jest świetnym pomysłem na tubę propagandową Twojej działalności jako “jeden z kanałów”. To Twój prywatny słup ogłoszeniowy, Twoje miejsce w sieci i nie obchodzą Cię wtedy żadne algorytmy, żadne wytyczne innych serwisów i aplikacji – Ty tu rządzisz! I najlepiej rządź tak, by kierować tu ludzi.
Jednak, jeśli chcesz zacząć pisać bloga, bo potrzebujesz się “wypisać” na tematy, które już i tak zalewają internet – rób to, ale dla siebie, dla pasji, dla samorealizacji. Jeśli chcesz na tym zarobić – długa droga przed Tobą. Bo jeśli chcesz porządnie zarabiać na współpracach – najpierw trzeba osiągnąć odpowiednie statystyki, a potem: pokonać sporą konkurencję blogów z Twojej branży, które działają już od lat. Czasochłonna to droga – dla cierpliwych, dla zdeterminowanych, dla mogących sobie pozwolić na zarobek trochę… później. Wiem, co piszę, bo… zaczynałam tą drogą ?
Co jeszcze mogę robić z domu i na tym zarabiać?
jeśli mam dużo specjalistycznej wiedzy (ze studiów, z pracy zawodowej, z samouczenia się),
jeśli mam pomysł na unikatowy, wyróżniający się produkt fizyczny, który zrodziła… potrzeba,
jeśli kocham coś tak bardzo robić, że mogłabym zacząć przestać robić prezenty, a realizować zamówienia…
Dlaczego ten ebook jest taki fajny? Bo jest życiowy. Bo pisze go Mama… Mamie. Bo oprócz pomysłu, jest też zawsze obok wskazówka jak go zrealizować, by go wyróżnić w tłumie konkurencji.
A jeśli chcesz zobaczyć jak to wygląda nie na papierze, a w życiowej praktyce: zobacz live’y z Mamami, które w parze ze swoim talentem, wiedzą lub pomysłem na produkt, z blogiem lub bez przy boku, stworzyły świetnie prosperujący biznes! Natomiast zawsze: z dzieckiem przy boku! Aby śledzić takie inspirujące rozmowy z Mamami live (najbliższy 9 MAJA o 21:00 z Anną Weber – dołącz!), tematyczne webinary (motywacyjne i biznesowe) oraz spotkać Mamy takie jak my – zapraszam Was do GRUPY “MACIERZYŃSKI I CO DALEJ” – DOŁĄCZ TUTAJ – będzie się działo! 🙂
A teraz… Przyznajcie się: jest jakiś pomysł, który chodzi Wam po głowie? 🙂
A jak Wy postrzegacie ten temat? Czytacie i wspieracie blogerów, którzy odważą się zarabiać? Śmiało, bo jestem ciekawa opinii ludzi “spoza branży” 🙂
ILE tak naprawdę zarabiam na blogu? I ile Ty możesz zarobić siedząc z dzieckiem w domu?
Prawdą jest, że ludzie kochają zaglądać do cudzego łóżka, portfela i garów. Ja na tym blogu dość rzadko daję zaglądać tylko do garów. Dziś zaglądam do swojego portfela. I do Twojego – by trochę może do niego dołożyć. Bez wychodzenia z domu.
Post, który dość spontanicznie wrzuciłam ostatnio na mój fanpage wzbudził spore zainteresowanie i wiele dyskusji. Jedni przyklasnęli mi po cichu, inni bardziej entuzjastycznie w komentarzach, a jeszcze inni przeklęli w duchu niewiele z tego rozumiejąc… Niezależnie do której grupy należysz, jeśli nie wiesz o czym piszę, pozwól że przytoczę “spiritus movens” tego wpisu:
Zarabiam fortunę!
– O której dzieci Ci chodzą spać? – zagaiła znajoma.
– Między 20 a 21 – odparłam.
– O, to macie całe wieczory dla siebie! – wykrzyknęła rozentuzjazmowana – Co wtedy porabiacie? – zagaiła.
– Zazwyczaj wtedy pracuję przy blogu – odparłam z uśmiechem.
– Aha. Ale przecież ty na nim nie zarabiasz? – wykrzyknęła z oczywistością szczegółowej analizy mojego konta. Uśmiech mi znikł.
Coś tam zakłuło w środku. I zdumiało. To oczekiwanie, że praca zawsze musi się równać z kasą. I to coraz większą kasą.
– Zarabiam. I to bardzo dużo – odparłam przekornie.
– Ile? – niepokój miesza się z zazdrością.
– Fortunę. Zaufanie moich Czytelników.
Kurtyna.
W poszukiwaniu odskoczni “na macierzyńskim”…
I chcę, żebyście wiedzieli, że ten blog zrodził się wyłącznie z pasji. I z poszukiwania odskoczni dla siebie “na macierzyńskim”. Gdy zaczynałam go pisać, nawet nie wiedziałam, że “na tym da się zarabiać”. Modele biznesowe, strategie, plan promocji – oczywiście, że się na tym znałam: z pracy. Ale że tutaj? Ale że ma się to tyczyć także mojego bloga? Never ever!
Cieszę się, że przez minione dwa lata nauczyłam się tyle, że wiem jak chcę dalej funkcjonować w internetach – “z tym moim blogiem”. Może dla Was to teraz oczywiste, ale by z połączenia mojego wykształcenia, doświadczenia i blogowania wyszedł choćby sam projekt #macierzynski_i_co_dalej musiało wiele czasu upłynąć, wiele łez frustracji i beznadziei się polać i pytań bez żadnej sensownej odpowiedzi się przewinąć.
Najlepsza waluta świata!
Teraz jeszcze bardziej jestem dumna z tego, że świadomie długo nic nie zarabiam: odrzucając propozycje płatnej współpracy. Nie, nie mam nic przeciwko nim. I jeśli ktoś wybrał taki model biznesowy swojego bloga i co jest spójne z jego stylem życia: super! Jeśli i u mnie pojawi się kiedyś jakaś “oferta życia” – nie mówię “nie”, ale póki co, to taka mnie nie spotkała 🙂
Póki co, wiem, że mnie to nie bawi: terminy, testy, komentarze “sprzedała się”. Chyba za stara jestem. Jak mam coś polecać, co mi się podoba – i tak to robię – zazwyczaj na instastories. Dlaczego? Bo najwyżej sobie cenię Wasze zaufanie! I to jest ta waluta, którą najbardziej lubię kupować: dla ludzi-od ludzi, z dala od rachunków i biznesów.
I drugie “dlaczego” – dlaczego o to zaufanie walczę? Bo mam zdecydowanie za dużo w głowie pomysłów na własne projekty i produkty, by zaburzać im grunt jarmarkiem innych marek. Jeśli mam promować jakąś markę w przyszłości, to swoją. Bo w nią najbardziej wierzę. Jej najlepiej życzę. I Was najbardziej będę dla niej potrzebować. A ona Was. I tu właśnie marzę, by zabrzęczała ta magiczna, sprawcza, choć niewidzialna waluta: zaufanie! Że nie wciskam gniota! 🙂
People to people!
I jeśli do Was zapukam kiedyś z czymś autorskim w ramach dzielenia się wiedzą (w projekcie warsztatów “Macierzyński i co dalej”) lub stylem życia #żyj_to_za_mało_celebruj (TABAyKA): będzie to coś, w co wierzę na milion procent; coś, co mnie unosi kilka metrów nad ziemią i coś, za co nigdy nie będę chciała się przed Wami wstydzić. Ciekawe tylko, czy wtedy uspokoję moją znajomą, że już zarabiam… 😉 Czy stwierdzi, że “sprzedała się”… sobie samej?
Jak buduję to zaufanie? Żadnych trików nie mam. Po prostu: jestem sobą. To zaufanie rodzi się z każdym pomysłem, słowem i myślą, jaką czytacie u mnie na blogu. Bo jestem jedną z Was: mamą, z dwójką dzieci na domowym poligonie codziennych sukcesów, gorączek, zachwytów, rozlanych zupek i rozpaczy nadepnięcia na klocek.
Co możesz robić siedząc w domu z dzieckiem i zarabiać?
W pełni także rozumiem osoby, które tak jak ja – czują podwójną potrzebę: siedzieć w domu z dzieckiem i robić coś poza opieką nad domem i dzieckiem. I czują także potrzebę (a często: konieczność) szybkiego zarobku. Co w takim razie mogę polecić?
Twój prywatny słup ogłoszeniowy
Blog? Jeśli masz pomysł na jakiś świetny, niszowy temat – go girl!
Jeśli masz dużo wiedzy w konkretnym temacie i chcesz się nią dzielić w wielu kanałach, a do tego oferować swój produkt (fizyczny, ebook, kurs online) – nawet zanim zbierzesz wielotysięczną społeczność – blog jest świetnym pomysłem na tubę propagandową Twojej działalności jako “jeden z kanałów”. To Twój prywatny słup ogłoszeniowy, Twoje miejsce w sieci i nie obchodzą Cię wtedy żadne algorytmy, żadne wytyczne innych serwisów i aplikacji – Ty tu rządzisz! I najlepiej rządź tak, by kierować tu ludzi.
Jednak, jeśli chcesz zacząć pisać bloga, bo potrzebujesz się “wypisać” na tematy, które już i tak zalewają internet – rób to, ale dla siebie, dla pasji, dla samorealizacji. Jeśli chcesz na tym zarobić – długa droga przed Tobą. Bo jeśli chcesz porządnie zarabiać na współpracach – najpierw trzeba osiągnąć odpowiednie statystyki, a potem: pokonać sporą konkurencję blogów z Twojej branży, które działają już od lat. Czasochłonna to droga – dla cierpliwych, dla zdeterminowanych, dla mogących sobie pozwolić na zarobek trochę… później. Wiem, co piszę, bo… zaczynałam tą drogą ?
Co jeszcze mogę robić z domu i na tym zarabiać?
Muszę odesłać Cię do naszego ebooka: “35 pomysłów na biznes Młodej Mamy”. W przeciwnym razie, ten artykuł nie miałby końca.
Ten EBOOK to nie gniot!
Dlaczego ten ebook jest taki fajny? Bo jest życiowy. Bo pisze go Mama… Mamie. Bo oprócz pomysłu, jest też zawsze obok wskazówka jak go zrealizować, by go wyróżnić w tłumie konkurencji.
A jeśli chcesz zobaczyć jak to wygląda nie na papierze, a w życiowej praktyce: zobacz live’y z Mamami, które w parze ze swoim talentem, wiedzą lub pomysłem na produkt, z blogiem lub bez przy boku, stworzyły świetnie prosperujący biznes! Natomiast zawsze: z dzieckiem przy boku! Aby śledzić takie inspirujące rozmowy z Mamami live (najbliższy 9 MAJA o 21:00 z Anną Weber – dołącz!), tematyczne webinary (motywacyjne i biznesowe) oraz spotkać Mamy takie jak my – zapraszam Was do GRUPY “MACIERZYŃSKI I CO DALEJ” – DOŁĄCZ TUTAJ – będzie się działo! 🙂
A teraz… Przyznajcie się: jest jakiś pomysł, który chodzi Wam po głowie? 🙂
A jak Wy postrzegacie ten temat? Czytacie i wspieracie blogerów, którzy odważą się zarabiać? Śmiało, bo jestem ciekawa opinii ludzi “spoza branży” 🙂