I nie tylko! Bo zgadnij, co łączy Pieska Uczniaczka, Żyrafkę Sophie, klocki Duplo, Pucia i misia Edka? One też aspirują do tytułu: najlepszy prezent dla dziecka. Ale jest coś więcej! Więcej niż Ci się wydaje! To… kropki! Kropki, które po połączeniu za kilkanaście, kilkadziesiąt lat pozwolą odnaleźć się naszym dzieciom w świecie. W świecie, który będzie wyglądał zupełnie inaczej niż dziś i zupełnie inaczej niż nasze i tak już bardzo ultranowoczesne mózgi potrafią sobie wyobrazić!
Najlepszy prezent dla dziecka kiedyś
– Jak się u Ciebie wołało na ludki z Lego? – spytał kiedyś zupełnie niespodziewanie mąż przemierzając zamierzchłe krańce strychowych pudeł podczas porządków. – Jak to jak? – nie udaję zdziwienia oczywistością odpowiedzi. – Ludziki! – rzucam wraz z jedyną mi słuszną nazwą. – Jaaak? – wtóruje mąż! – A u nas hipki! – Aha, “u nas”, czyli na Podkarpaciu. Powinnam była przywyknąć, że Podkarpacie i Mazowsze nie różnią się tylko położeniem geograficznym, ale też mnóstwem śmiesznych słówek, o których pewnie kiedyś Wam napiszę więcej. Ważne, że Lego i jego zestawy mieliśmy podobne. I że możemy sobie o nich pogadać: mąż najbardziej lubił budować pojazdy wszelkie, ja: budowałam zawsze domki i sadziłam na kółeczkowej zielonej trawie, kółeczkowe kolorowe kwiatki.
Elementarz z dziewczynką i chłopczykiem z tornistrami też mieliśmy taki sam. I wilka, co łapał jajeczka na prehistorycznej wersji obecnej konsoli PlayStation. I plecaki Enrico Benetti nosiliśmy takie same: on – plecak, ja – tornister. Kolor i TEN napis – taki sam! Znacie? Pamiętacie?
– A pamiętasz Bukę z Muminków? – Pamiętam, choć Muminki (tak, wiem, leciały w środę) nie były moją ulubioną bajką. Za to uwielbiałam Troskliwe Misie! – A co to? – No co Ty! Nie znasz Troskliwych Misiów? – skarciła mnie kuzynka na luźno wywiązanej dyskusji o zamierzchłych czasach naszej bardzo wczesnej młodości podczas imprezy rodzinnej. – Gdzieś Ty się uchowała?!
Dlaczego najlepszy prezent dla dziecka to miś z TVNu?
Przechadzam się po pokoju mojej półtorarocznej córki i się zastanawiam: co kiedyś będzie jej kropką? Przedmiotem, który przytwierdzi ją do “tu i teraz”, w których przyszło jej się wychowywać. Czego będzie musiała nie mieć lub nie znać, by usłyszeć od swojego rówieśnika: “gdzieś ty się uchowała?”.
Znalazłam co najmniej 6 takich przedmiotów:
Piesek Uczniaczek
Jeśli jesteś rodzicem i nie znasz jeszcze piosenki: “Pewnego dnia pajączek…”, to zapytam przewrotnie: “gdzieś Ty się uchowała, Droga Mamo?” 🙂 Pajączek dla naszych dzieci to “Wlazł kotek na płotek” naszych czasów. A interaktywność pieska, jego siostrzyczki lub wszelkich podobnie działających podróbek to jedna z podstawowych funkcjonalności zabawek naszej epoki: uczy, bawi, gra i… jest pewnie w większości domów!
Żyrafka Sophie
Szczerze przyznam, że dopóki jej nie dostaliśmy na prezent: nie znałam! Potem jak zaczęłam ją zauważać w parkach i kącikach dziecięcych w rączkach innych dzieci: zrozumiałam, że jest popularna. Gdy poczytałam o niej więcej, zrozumiałam, że to zabawka kultowa. Zrobiona z naturalnej gumy (bez ftalanów) i barwiona farbą spożywczą żyrafa przyszła do nas z Francji. Narodziła się już w 1961 roku w imieniny Zofii. Stąd ma na imię Zosia. Tą gryzako-piszczałką o słodkim uśmiechu i przyjaznym spojrzeniu bawi się ponad 20 milionów dzieci na całym świecie. A w samej Francji bawi się nią chyba każde dziecko. Czy tak będzie i u nas? Moda na żyrafkę trwała (tylko o niej nie wiedziałam), czy się dopiero zaczyna?
Książeczki z serii: “Pucio”
Duma rozpiera, gdy bierzemy do ręki tak idealny w swojej prostocie, a jednocześnie w swoim geniuszu od początku do końca polski produkt. Dwie książeczki: “Pucio uczy się mówić” (dla najmłodszych) i “Pucio mówi pierwsze słowa” (dla ciut starszych) zawdzięczamy wydawnictwu Nasza Księgarnia. Prosta historyjka połączona z garstką wyrazów dźwiękonaśladowczych, przeplatana zabawnymi ilustracjami (dla dziecka i rodzica) wystarczy, by ta pozycja stała na półeczkach dziecięcych pokoi w wielu domach. Wystarczy, by moje dziecko wśród dziesiątek innych pozycji wybierało właśnie tę jedyną. I jeszcze raz. I znowu. I bez końca.
Klocki Duplo
Ktoś kto wymyślił “Lego dla tych, którzy na lego są jeszcze za mali” powinien dostać Nobla w dziedzinie rozwoju małych główek w dobrym kierunku: w kierunku analitycznego myślenia, spostrzegawczości, myślenia przestrzennego i dobrej zabawy. Wszelki inny komentarz jest zbędny.
Gadżety z Krainy Lodu
A pamiętasz karteczki z notesików i zbiorową histerię piętnastego razu oglądania “Króla Lwa”? No właśnie… nasze dzieci będą miały mniej więcej takie same wspomnienia – tylko zamiast Simby – Elza, Anna i Olaf 😉
Miś z TVNu
Mamy w domu już Edka i Kryśkę. Oni sami w sobie już są kultowi. Bo mają imiona. Bo ktoś się przejął ich nietuzinkowym ubiorem. Bo ktoś je niemalże ożywił. Bo ktoś nadał im misię (misję) pomocy innym – dzieciom, które mają szczęścia i zdrowia trochę mniej. Nasza Anielka odrzuciła wszystkie kolorowe, szeleszczące maskotki. Od pierwszych chwil ukochała sobie Edka – są z tego samego rocznika (2016!). Ja – jej Mama uwielbiam Kryśkę: ten rozbiegany wzrok i hultajska kiecka – mamy ze sobą wiele wspólnego! Ciocia Neli ma Stefana! A sąsiadka – nowość z tego roku: Tymka! W tym roku znów wszyscy się pytają: którego misia przygarniemy tym razem? My przygarniamy. Inni przygarniają. Bo jakoś tak ciężko przez klawiaturę przechodzi słowo: “kupić”. Tych misiów się nie kupuje. Te misie się przygarnia pod swój dach. Te misie nie są maskotką. Te misie stają się domownikami. Te misie się nie kurzą. Te misie się rozbiera, ubiera, przytula i czołga po podłodze. A cały marketing wokół nich? Wybija je wysoko na prowadzenie w roli: KROPEK dzieciństwa naszych dzieci! I naszej pseudodorosłości!
Najlepszy prezent dla dziecka dziś to ponadczasowy prezent
Uchowałam się wśród ‘Młodych Techników’ w kredensie na wysoki połysk, z muzyką z kasety przewijanej lub nawijanej ołówkiem, z długowłosą lalką Barbie, zajadając czekoladki, które przyjechały na dzielnicę na samochodzie od znajomego z NRD. Uchowałam się wśród dzieci naszych sąsiadów, które podzielały ten sam los co ja: łowów plastikowych rybek na magnetyczna wędkę, łapania kółeczek na szpikulec w wodzie plastikowej zabawki ‘od Ruskich‘, oglądania Żwirka i Muchomorka na slajdach tekturek wymienianych w projektorze. Moje kropki. Odżywają w głowie zawsze, gdy wracam do czasów bezpowrotnie minionych, pełnych wspomnień bezpowrotnie zacieranych, pełnych ludzi bezpowrotnie zmienionych. Na szczęście są kropki: wilk z jajkami, elementarz i klocki Lego, dzięki którym sobie o nich przypominamy i wracamy do czasów mówiących nam kim i gdzie kiedyś byliśmy. Fajne uczucie.
Skoro wilk z jajkami zmienił się na teraz na hiper interaktywną konsolę z funkcja move, ciężko wyrokować jak świat się zmieni za kolejne 30 lat. Być może moja córka będzie rozmawiać ze mną przez telefon wbudowany w lustro w łazience, a przerwie nam jej lodówka z kuchenką powiadamiając, że już skomponowały i przygotowały dla niej śniadanie. Ciężko wyrokować, jakich ludzi spotka na swojej drodze. I ciężko wyrokować, gdzie tę najwłaściwszą drogę dla siebie odnajdzie: tu czy na końcu świata.
Kropki!
Dziś chcę zadbać o jej kropki! O te kropki, które kiedyś połączy w całość w rozmowie z zupełnie obcą osobą, albo z odnalezionym w online’ie kolegą z dzielnicy, gdy mieli po kilka lat. Może nie będą mieli żadnych wspólnych, innych tematów tylko te kropki! Połączą, przypomną, będą. Takie same. Tym samym dadzą coś najcenniejszego w tym jednym w pędzących światów: dadzą tożsamość, dadzą korzeń, dadzą poczucie bezpieczeństwa! Niby nic. A jednak… wszystko!
A może masz jakieś inne propozycje na… współczesne KROPKI naszych dzieci? 🙂
Dlaczego najlepszy prezent dla dziecka to miś z TVNu?
I nie tylko! Bo zgadnij, co łączy Pieska Uczniaczka, Żyrafkę Sophie, klocki Duplo, Pucia i misia Edka? One też aspirują do tytułu: najlepszy prezent dla dziecka. Ale jest coś więcej! Więcej niż Ci się wydaje! To… kropki! Kropki, które po połączeniu za kilkanaście, kilkadziesiąt lat pozwolą odnaleźć się naszym dzieciom w świecie. W świecie, który będzie wyglądał zupełnie inaczej niż dziś i zupełnie inaczej niż nasze i tak już bardzo ultranowoczesne mózgi potrafią sobie wyobrazić!
Najlepszy prezent dla dziecka kiedyś
– Jak się u Ciebie wołało na ludki z Lego? – spytał kiedyś zupełnie niespodziewanie mąż przemierzając zamierzchłe krańce strychowych pudeł podczas porządków. – Jak to jak? – nie udaję zdziwienia oczywistością odpowiedzi. – Ludziki! – rzucam wraz z jedyną mi słuszną nazwą. – Jaaak? – wtóruje mąż! – A u nas hipki! – Aha, “u nas”, czyli na Podkarpaciu. Powinnam była przywyknąć, że Podkarpacie i Mazowsze nie różnią się tylko położeniem geograficznym, ale też mnóstwem śmiesznych słówek, o których pewnie kiedyś Wam napiszę więcej. Ważne, że Lego i jego zestawy mieliśmy podobne. I że możemy sobie o nich pogadać: mąż najbardziej lubił budować pojazdy wszelkie, ja: budowałam zawsze domki i sadziłam na kółeczkowej zielonej trawie, kółeczkowe kolorowe kwiatki.
Elementarz z dziewczynką i chłopczykiem z tornistrami też mieliśmy taki sam. I wilka, co łapał jajeczka na prehistorycznej wersji obecnej konsoli PlayStation. I plecaki Enrico Benetti nosiliśmy takie same: on – plecak, ja – tornister. Kolor i TEN napis – taki sam! Znacie? Pamiętacie?
– A pamiętasz Bukę z Muminków? – Pamiętam, choć Muminki (tak, wiem, leciały w środę) nie były moją ulubioną bajką. Za to uwielbiałam Troskliwe Misie! – A co to? – No co Ty! Nie znasz Troskliwych Misiów? – skarciła mnie kuzynka na luźno wywiązanej dyskusji o zamierzchłych czasach naszej bardzo wczesnej młodości podczas imprezy rodzinnej. – Gdzieś Ty się uchowała?!
Dlaczego najlepszy prezent dla dziecka to miś z TVNu?
Przechadzam się po pokoju mojej półtorarocznej córki i się zastanawiam: co kiedyś będzie jej kropką? Przedmiotem, który przytwierdzi ją do “tu i teraz”, w których przyszło jej się wychowywać. Czego będzie musiała nie mieć lub nie znać, by usłyszeć od swojego rówieśnika: “gdzieś ty się uchowała?”.
Znalazłam co najmniej 6 takich przedmiotów:
Jeśli jesteś rodzicem i nie znasz jeszcze piosenki: “Pewnego dnia pajączek…”, to zapytam przewrotnie: “gdzieś Ty się uchowała, Droga Mamo?” 🙂 Pajączek dla naszych dzieci to “Wlazł kotek na płotek” naszych czasów. A interaktywność pieska, jego siostrzyczki lub wszelkich podobnie działających podróbek to jedna z podstawowych funkcjonalności zabawek naszej epoki: uczy, bawi, gra i… jest pewnie w większości domów!
Szczerze przyznam, że dopóki jej nie dostaliśmy na prezent: nie znałam! Potem jak zaczęłam ją zauważać w parkach i kącikach dziecięcych w rączkach innych dzieci: zrozumiałam, że jest popularna. Gdy poczytałam o niej więcej, zrozumiałam, że to zabawka kultowa. Zrobiona z naturalnej gumy (bez ftalanów) i barwiona farbą spożywczą żyrafa przyszła do nas z Francji. Narodziła się już w 1961 roku w imieniny Zofii. Stąd ma na imię Zosia. Tą gryzako-piszczałką o słodkim uśmiechu i przyjaznym spojrzeniu bawi się ponad 20 milionów dzieci na całym świecie. A w samej Francji bawi się nią chyba każde dziecko. Czy tak będzie i u nas? Moda na żyrafkę trwała (tylko o niej nie wiedziałam), czy się dopiero zaczyna?
Duma rozpiera, gdy bierzemy do ręki tak idealny w swojej prostocie, a jednocześnie w swoim geniuszu od początku do końca polski produkt. Dwie książeczki: “Pucio uczy się mówić” (dla najmłodszych) i “Pucio mówi pierwsze słowa” (dla ciut starszych) zawdzięczamy wydawnictwu Nasza Księgarnia. Prosta historyjka połączona z garstką wyrazów dźwiękonaśladowczych, przeplatana zabawnymi ilustracjami (dla dziecka i rodzica) wystarczy, by ta pozycja stała na półeczkach dziecięcych pokoi w wielu domach. Wystarczy, by moje dziecko wśród dziesiątek innych pozycji wybierało właśnie tę jedyną. I jeszcze raz. I znowu. I bez końca.
Ktoś kto wymyślił “Lego dla tych, którzy na lego są jeszcze za mali” powinien dostać Nobla w dziedzinie rozwoju małych główek w dobrym kierunku: w kierunku analitycznego myślenia, spostrzegawczości, myślenia przestrzennego i dobrej zabawy. Wszelki inny komentarz jest zbędny.
A pamiętasz karteczki z notesików i zbiorową histerię piętnastego razu oglądania “Króla Lwa”? No właśnie… nasze dzieci będą miały mniej więcej takie same wspomnienia – tylko zamiast Simby – Elza, Anna i Olaf 😉
Mamy w domu już Edka i Kryśkę. Oni sami w sobie już są kultowi. Bo mają imiona. Bo ktoś się przejął ich nietuzinkowym ubiorem. Bo ktoś je niemalże ożywił. Bo ktoś nadał im misię (misję) pomocy innym – dzieciom, które mają szczęścia i zdrowia trochę mniej. Nasza Anielka odrzuciła wszystkie kolorowe, szeleszczące maskotki. Od pierwszych chwil ukochała sobie Edka – są z tego samego rocznika (2016!). Ja – jej Mama uwielbiam Kryśkę: ten rozbiegany wzrok i hultajska kiecka – mamy ze sobą wiele wspólnego! Ciocia Neli ma Stefana! A sąsiadka – nowość z tego roku: Tymka! W tym roku znów wszyscy się pytają: którego misia przygarniemy tym razem? My przygarniamy. Inni przygarniają. Bo jakoś tak ciężko przez klawiaturę przechodzi słowo: “kupić”. Tych misiów się nie kupuje. Te misie się przygarnia pod swój dach. Te misie nie są maskotką. Te misie stają się domownikami. Te misie się nie kurzą. Te misie się rozbiera, ubiera, przytula i czołga po podłodze. A cały marketing wokół nich? Wybija je wysoko na prowadzenie w roli: KROPEK dzieciństwa naszych dzieci! I naszej pseudodorosłości!
Najlepszy prezent dla dziecka dziś to ponadczasowy prezent
Uchowałam się wśród ‘Młodych Techników’ w kredensie na wysoki połysk, z muzyką z kasety przewijanej lub nawijanej ołówkiem, z długowłosą lalką Barbie, zajadając czekoladki, które przyjechały na dzielnicę na samochodzie od znajomego z NRD. Uchowałam się wśród dzieci naszych sąsiadów, które podzielały ten sam los co ja: łowów plastikowych rybek na magnetyczna wędkę, łapania kółeczek na szpikulec w wodzie plastikowej zabawki ‘od Ruskich‘, oglądania Żwirka i Muchomorka na slajdach tekturek wymienianych w projektorze. Moje kropki. Odżywają w głowie zawsze, gdy wracam do czasów bezpowrotnie minionych, pełnych wspomnień bezpowrotnie zacieranych, pełnych ludzi bezpowrotnie zmienionych. Na szczęście są kropki: wilk z jajkami, elementarz i klocki Lego, dzięki którym sobie o nich przypominamy i wracamy do czasów mówiących nam kim i gdzie kiedyś byliśmy. Fajne uczucie.
Skoro wilk z jajkami zmienił się na teraz na hiper interaktywną konsolę z funkcja move, ciężko wyrokować jak świat się zmieni za kolejne 30 lat. Być może moja córka będzie rozmawiać ze mną przez telefon wbudowany w lustro w łazience, a przerwie nam jej lodówka z kuchenką powiadamiając, że już skomponowały i przygotowały dla niej śniadanie. Ciężko wyrokować, jakich ludzi spotka na swojej drodze. I ciężko wyrokować, gdzie tę najwłaściwszą drogę dla siebie odnajdzie: tu czy na końcu świata.
Kropki!
Dziś chcę zadbać o jej kropki! O te kropki, które kiedyś połączy w całość w rozmowie z zupełnie obcą osobą, albo z odnalezionym w online’ie kolegą z dzielnicy, gdy mieli po kilka lat. Może nie będą mieli żadnych wspólnych, innych tematów tylko te kropki! Połączą, przypomną, będą. Takie same. Tym samym dadzą coś najcenniejszego w tym jednym w pędzących światów: dadzą tożsamość, dadzą korzeń, dadzą poczucie bezpieczeństwa! Niby nic. A jednak… wszystko!
A może masz jakieś inne propozycje na… współczesne KROPKI naszych dzieci? 🙂