Kiedy pytają mnie o czym najbardziej marzę w nowym domu to… jest to stół do planszówek. Gramy od zawsze. Choć minęły już te czasy kiedy do bladego świtu budowaliśmy “Cywilizację” albo przegrywaliśmy fortunę w “Splendorze”, to zaczęły się czasy, kiedy nasza córka z ochotą siada z nami na podłodze i wybiera swoje ulubione planszówki dla przedszkolaka zapewniając sobie dobre bodźce do rozwoju, a nam : do fajnie spędzonego czasu razem. Poznaj nasze ulubione planszówki!
Planszówki dla dzieci: czym się kierujemy przy wyborze gier?
wiek
Kierujemy się tym, co wydawca gier oznacza na opakowaniu jako grupę wiekową, ale nie jest to zawsze naszą wyrocznią. Oczywiście, zazwyczaj “ciągniemy w górę”, czyli jeśli nasza córka ma 4 i pół roku, to nie kupujemy gier od 4+, ale raczej od 5+. Aczkolwiek już nie raz przekonaliśmy się, że z odpowiednią dozą naszej elastyczności i kreatywności grając z nią w grę np. 6+ czasem możemy uprościć strategię gry, a czasem wcale nie jest to potrzebne (przecież dzieci są tak bardzo różne jeśli chodzi o etapy ich rozwoju!).
Natomiast, jeśli to nasz przedszkolak dołącza do gry z nami i jej młodszą siostrą (2,5 roku), wówczas staramy się delikatnie podkręcić wymagania dla starszej np. rozbudowaniem opowiadania swojej akcji w ramach nauki młodszej.
Jakie gry polecamy jako pierwsze planszówki dla dzieci pokazuję na moim Instagramie: TUTAJ.
Innymi słowy: niech wiek na opakowaniu nie będzie dla nas wyrocznią, a jedynie wskazówką!
czas
W przeciwieństwie do gier dla dorosłych, na szczęście planszówki dla dzieci z założenia są krótkie: od kilkunastu minut, do pół godziny, aby dziecko mogło się skoncentrować proporcjonalnie do swoich predyspozycji. Zawsze lepiej zagrać jeszcze raz, gdy czas i energia na to pozwalają niż “męczyć się” nad planszą, gdy koncentracja odmawia już posłuszeństwa.
rozmiar (często zabieramy na piknik, do pociągu)
Na to kryterium patrzę tylko dwa razy i zawsze w jednym celu: kupując z półki sklepowej i zabierając z półki domowej… grę do walizki! Planszówki to nasze must-have każdej podróży! Ratują nam wyjazd w razie niepogody, ale także zabieramy je do plecaka, bo uwielbiamy grać w plenerze lub w oczekiwaniu na obiad w restauracji 🙂
brak współzawodnictwa
Oczywiście, że chcemy nauczyć nasze dzieci umieć przegrywać i gry, które zakładają wygraną tylko jednej osoby mamy w swoich zasobach. Jednak na te lekcje przyjdzie czas kiedy ich małe główki będą bardziej racjonalnie, a mniej emocjonalnie podchodzić do życia. Teraz wybieramy te planszówki dla dzieci, które promują w swojej strategii ideę kooperacji. Będąc jedną drużyną przeciwko wyimaginowanemu przeciwnikowi gry uczymy się współpracy, wzajemnego zaufania i wzmacniamy wzajemne relacje.
cel gry
Jak wiecie, bardzo bliska nam jest pedagogika montessori (co to takiego, przeczytaj tutaj). Nie odwzorowujemy jej w naszym domu w skali 1:1, ale czerpiemy wiele. Jednym z założeń, które ma zastosowanie akurat w wyborze fajnej planszówki dla dzieci jest zadanie sobie pytania: jakiemu celowi ma ona służyć, co wspiera, w czym pomaga w rozwoju? Oczywiście, że sama frajda z zabawy i czas spędzony razem to podstawa, ale nie wybieramy gier patrząc na obrazki, tylko… dowiadując się na czym polega jej konkretna strategia. Zależy nam, żeby wiedzieć co nasze dziecko dzięki niej będzie rozwijało podczas tej zabawy. Bo bez sensu jest zorientować się po czasie, że mamy 5 gier opartych na mechanizmie memo, wspierających zapamiętywanie, a totalnie żadnej jeśli chodzi np. o dedukcję i logiczne myślenie.
Poniżej zatem przedstawiam Wam aż 20 naszych ulubionych gier z serii planszówki dla dzieci!
W kilku zdaniach opiszę też dlaczego ta, a nie inna gra stała się naszą ulubioną na podstawie kryteriów wymienionych powyżej.
W co gramy? Planszówki dla dzieci: nasze ponad top 20 pozycji!
Gra szybka, zajmująca mało miejsca i zdecydowanie nadająca się do zabrania na wakacje. Szczególnie, te na wsi, gdyż w rozgrywce wczuwamy się w zbieraczy kurzych jajek, które… w różnych kolorach i konfiguracjach skaczą po całym kurniku.
Gra na zapamiętywanie, ale wyższego kalibru niż typowe memo. Kury zmieniają miejsce i naprawdę ciężko się połapać gdzie szukać konkretnego jajka. Przy nieuniknionej serii pomyłek, salwy śmiechu gwarantowane!
Gra w pudełku zajmuje mało miejsca, ale po rozłożeniu wszystkich kart już wymaga swojej przestrzeni. Jesteśmy gospodarzami swojej farmy do której przygarniamy zwierzątka (i punkty), dopóty, dopóki nie złapie je lis, a psu strażnikowi nie uda się ich uratować.
Gra także na zapamiętywanie, ale też logiczne myślenie : jak ochronić swoje gospodarstwo przed lisem. My jeszcze korzystamy z okazji podliczania punktów z kart na liczydle, więc zaliczamy przy okazji szybką lekcją matematyki.
Ta gra tak oczarowała naszą Nelę, że był czas grania w nią i tylko w nią. Oparta na fabule Kopciuszka, zakłada pełną kooperację wszystkich graczy. Nawzajem mamy sparować zasłonięte karty, żeby zdążyć zanim wskazówka na załączonym zegrze wybije północ. Każda pomyłka to godzina do przodu. Ta gra uczy dzieci pojęcia mijania czasu, zapamiętywania, a rodzicom dowodzi, że… bez pomocy dzieci, już dawno by przegrali!
To zdecydowana klasyka jeśli chodzi o planszówki dla dzieci. Słyszałam o niej wielokrotnie dziwiłam się czemu takim hitem okazuje się być gra z… potworami. Otóż : gra nie jest straszna, a śmieszna. Jest również oparta na strategii zapamiętywania przedmiotów potrzebnych do przegonienia wylosowanego potwora, ale uczy także unikania otwierania kart o negatywej mocy oraz… oswaja temat potworów.
Nie jesteśmy sobie przeciwnikami, gdyż to kolejna planszówka kooperacyjna.
Jako mama rodzeństwa muszę podkreślić bardzo ważny dodatkowy atut tejże gry: angażuje dosłownie całą naszą rodzinę, ponieważ nasza najmłodsza Zuza ma także bardzo ważne zadanie: chowa schwytane potwory do… szafy!?
6. Duszki
Jako osoba znajaca wiele gier dla dorosłych i dzieci, muszę to przyznać : jestem totalnie zaskoczona i zauroczona oryginalną strategią gry. Bo chodzi o spostrzegawczość level master : mózg dziecka ma za zadanie odróżniać kształty i kolory jednocześnie oraz robić wybiórczą analizę. Czyli: wylosowana karta stawia przed graczem zadanie żeby spasować lub wykluczyć pokazany na niej przedmiot z czterema dołączonymi do gry figurkami z drewna. Gra teoretycznie od sześciu lat, ale nasza prawie pięciolatka radzi sobie całkiem nieźle z dłuższym czasem na dedukcję i eliminację z pomocą rąk, gdy odstawia na bok niepasujące do karty figurki.
Ponownie wcielamy się w rolę gospodarzy i zgodnie z losowością rzutu dwoma kostkami powiększamy swoje zagrody: hodować można króliki, owce, świnie, krowy oraz konie. Kupując psa, zwiększamy bezpieczeństwo naszej farmy przed lisem lub wilkiem. Gra jest ciekawa: dużo się dzieje, jest dynamiczna, natomiast wymaga dużego zaangażowania dorosłego, gdyż przedszkolak może nie nadążać za wytycznymi wynikającymi z konfiguracji rzuconych kości. W każdym razie gra uczy na pewno przewidywania, budowania prostej strategii oraz… podstaw przedsiębiorczości! I taka ciekawostka: ta planszówka dla dzieci jest autorstwa polskiego matematyka Karola Borsuka, pierwotnie wydana przez niego własnym sumptem w 1943 roku. Sprzedaż egzemplarzy gry miała być sposobem Borsuka na utrzymanie rodziny po tym, jak stracił pracę w wyniku zamknięcia przez niemieckie władze okupacyjne Uniwersytetu Warszawskiego.
8. Castle logic
Gra składająca się nie z planszy, ale z różnych wielkości, kształtów i kolorów klocków z otworami. Do gry dołączona jest książeczka z zadaniami jaki finalny kształt (typ zamku) mamy zbudować. Zadania i obrazki poukładane są w porządku od najłatwiejszego do najtrudniejszego.
W tę grę dziecko może grać samo lub przy wsparciu dorosłych lub innych dzieci. I jest zdecydowanie zabawą rozwijającą wyobraźnię przestrzenną oraz logiczne myślenie.
9. Kot Simona (pora karmienia, wielki bałagan, latający obiad)
To trzy małe pudełka pełne kart i… dobrego humoru. Same ilustracje są bardzo pozytywne, a schemat gry jest w każdym z tytułów nieco inny.
W “Wielkim bałaganie” analizujemy, karta za kartą, jaki przedmiot nasz kot zwalił jako ostatni. Gdy kart nam się mnoży, takie śledzenie wzrokiem dużej ilości przedmiotów naprawdę wymaga dużej koncentracji.
W wersji “Pora karmienia” trzeba dopasować konkretne zwierzątko do swojej miski pokonując narysowany na karcie labirynt.
W “Latającym obiedzie”z kolei należy dopasować dwie identyczne sylwetki cienia ptaków spośród wielu innych, łudząco do siebie podobnych.
W tej grze każdy ze sobą rywalizuje o zebranie jak największej ilości kart. To gra zdecydowanie na spostrzegawczość, dedukcję oraz na… refleks: kto pierwszy krzyknie prawidłową odpowiedź ten zgarnia punkty.
Kot Simona to nasz zdecydowanie najbardziej spontaniczny zakup i spore zaskoczenie, że możemy w tę karciankę grać z naszym przedszkolakiem. No i rozmiar robi z niej nasze must – have wyjazdowej wyprawki.
Ja wiem, że sama obecność Anny i Elzy zapewnia tej grze dodatkowe punkty, ale także sam fakt grania z maluchami w kalambury – grę, którą znają właśnie z “Krainy lodu II” klasyfikuje ją do naszych ulubionych. To tylko karty i klepsydra w pudełku, ale dające mnóstwo frajdy z pokazywania haseł do odgadnięcia. Hasła ułożone są według stopnia trudności i dla najmłodszych : jest też wersja obrazkowa.
Gra rozwija wyobraźnię oraz uczy kooperacji przy podziale na drużyny. Jest też świetną gotową inspiracją np. na przyjęcie dla dziecka inspirowane “Krainą lodu”. Przepis na takie party znajdziesz TUTAJ (KLIK).
Gra typu quiz z serią kart z pytaniami, z piszczałką i klepsydrą, która 5 sekund odmierza… turlającą się kulką. Seria pytań i błyskawicznych odpowiedzi – niby klasyka, a tak naprawdę wielkie zaskoczenie dla nas: Rodziców pt. “skąd ona to wszystko wie?”?
12. Duo Mistakos
Ta gra to… kupa krzeseł i śmiechu. Nie ma planszy, nie ma kart, jest natomiast kilkadziesiąt miniaturowych plastikowych krzesełek o różnych kolorach. Zabawa polega na tym, aby ułożyć (każdy zawodnik naprzemiennie) krzesełka na sobie tak, aby tworzona konstrukcja się nie zawaliła. Gra sprytnie rozwija koncentrację i wyobraźnię przestrzenną.
W tym zestawieniu ta gra znalazła się na liście rezerwowej, bo… najmniej nas porwała. Jest typową planszówką: z kostką, pionkami, planszą i… fabułą dostarczenia poczty do domków Treflików, zważając na czyhające przeszkody. Przeszkody są częste (blokowanie naszych pionków na planszy, gdy nie mamy ciasta dla ciotki), gra jest dość nudna. Kupując ją, liczyłam na pozycję “Poczta” jaką znam z mojego dzieciństwa: z okienkiem, stemplami i znaczkami, więc może to też kwestia indywidualnego rozczarowania. Kto pamięta? 🙂
Gra ta jest nowością, więc bardziej zachęcił mnie tytuł i oryginalny pomysł niż opinie na jej temat. Po otwarciu pudełka, miło się zaskoczyliśmy: jakością i ilością elementów. Rozgrywka nie rozczarowała. Gra w bardzo przyjazny i prosty sposób, otwiera przed dzieckiem świat: dosłownie i w przenośni. Wzrokowo, w kontekście fabuły gry uczymy się mapy oraz w naturalny sposób pokazujemy jak bardzo świat jest różnorodny. Gra ma zbyt duże gabaryty i za dużo elementów, by zabierać ją w podróż, więc… podróżujemy nią (dosłownie) zazwyczaj tylko w domu!
Mini pudełeczka i 9 kostek z różnymi obrazkami. Rzucasz i… ogranicza Cię tylko wyobraźnia. Nasze dziewczyny w tę grę grają we dwie: młodsza rzuca, starsza wymyśla opowieść dokładając obrazek do obrazka. Gdy gramy razem: dokładamy swoje kostki do jednego ciągu wymyślając swój fragment historii.
Gra w banalny sposób uczy budować opowiadanie podczas zabawy. Pobudza wyobraźnię i ból brzucha od śmiechu, gdy słyszymy nawzajem jakie cuda potrafią wymyślić nasze głowy.
Gra doczekała się wielu wariantów tematycznych, czyli obrazki na kostkach mają swój motyw przewodni np. podróże, przygody, bohaterowie itd.
Gra karciana z kostką i malutką klepsydrą. Dla nieco starszych dzieci jeśli gramy wedle zasad losowości zadawanych pytań.
My ją upraszczamy: gramy bez klepsydry i bez losowości pytań. Po prostu: córka przygląda się karcie, a potem ja wybieram jej pytanie o dopasowanej dla jej umiejętności trudności. Gra polega na zapamiętywaniu przedmiotów i kolorów z karty, odpowiadania na konkretne pytania, zachęca do liczenia oraz logicznego myślenia, ale te trudniejsze pytania stricte matematyczne są zdecydowanie dla starszaków.
Ta gra ma tak wiele wariantów, że właściwie trudno ją streścić w kilku zdaniach. Generalnie idea jest taka, że idziemy na zakupy (mamy swoje tekturowe koszyczki), mamy swoje listy zakupów odpowiadające asortymentowi danego sklepu (papierniczy, spożywczy, z zabawkami, warzywniak itd.) i mamy rozsypankę przedmiotów na zakrytych kartonikach, które “kupujemy” poprzez odkrywanie i zapamiętywanie (strategia memo). Można tę grę sobie ułatwiać (układając tylko te przedmioty dotyczące naszej listy zakupów), można ją utrudnić np. wykładając na stół wszystkie produkty spośród których szukamy tych z naszej listy. Fajnie też wygląda ta zakupowa rozgrywka, gdy przełączamy się w niej na język angielski.
Uproszczona forma gry Rummikub dla dorosłych, powstałej na bazie klasycznego remika w karty. Nie ma w niej fabuły, ani planszy, za to jest kilkadziesiąt plastikowych tabliczek z kształtami i cyframi oraz kolorami. Ta gra idealna na początek jeśli chodzi o naukę logicznego myślenia, nauki ciągu cyfr i ich rozróżniania.
Niepozorna gra, którą uwielbiamy! Za małe rozmiary, za ładne wykonanie (drewniane figurki kota, ptaszka, myszki i wiewiórki), za prostą, kooperacyjną fabułę. Chodzi o to, by przeprowadzić po planszy zwierzątka do swoich kryjówek zapobiegając, by złapał goniący je kot. I wcale nie jest tak banalna na jaką się zapowiada, bo kot bywa przebiegły, trzeba pamiętać o tym, by zająć go przekąską zanim pójdzie na skróty. Gra uczy przewidywania i logicznego myślenia.
Gra o dość oryginalnej planszy z losowymi okienkami – przeszkodami, które utrudniają nam tytułową wyprawę do babci. Naszym zadaniem jest użycie wybranych narzędzi tak, aby pokonać napotkaną przeszkodę i przedstawić jasno i logicznie w jaki sposób nam się ma to udać (np. mamy w plecaku kwadracik z miodem, który możemy wręczyć napotkanemu niedźwiedziowi, żeby nas przepuścił itp.) i wówczas kładziemy kwadracik narzędzia zakrywając przeszkodę. Tworzymy wtedy drogę do babci pełną kreatywnych historii. Dzieci uczą się rozwiązywania problemów, dedukcji i przewidywania.
21. Uno
Klasyczna karcianka dla starszaków. W pełen wariant gry jeszcze nie graliśmy, bo jest jeszcze zbyt skomplikowany, ale uproszczona forma: dopasowywanie kolorów i liczb oaz symboli do odkrytej karty sprawdza się całkiem fajnie na szybką rozgrywkę na plaży, czy w pociągu.
Tą grą kończę nasz przegląd, a tak naprawdę to była jedna z pierwszych gier dla naszego przedszkolaka w jaką zagraliśmy po etapie tych pierwszych planszówek dla dzieci.
Gra składająca się z “wybrakowanej książeczki” i kart. Rozgrywka polega na tym, że czytamy opowiadanie i wybieramy (metodą losowania) kto zostanie bohaterem opowiadanej historii. I tutaj fajnie łamiemy stereotypy: myszka zostaje czarodziejką, a tchórzem… wielki lew. To jedna z tych gier, którą… nasze dzieci wskazują jako ich ulubioną, a nas: Rodziców trochę nuży. Ale cóż, może właśnie tu tkwi jej potencjał: w nieograniczonym puszczaniu wodzy wyobraźni i wierze, że… wszystko jest możliwe?
Planszówki dla dzieci: w co gracie?
Dajcie znać w komentarzach w co Wy gracie! Jakie planszówki wybierają Wasze dzieciaki? Dzięki temu, stworzymy tutaj w jednym miejscu rozbudowane vademecum pt. planszówki dla dzieci!
Planszówki dla dzieci: ponad 20 naszych “the best of” dla przedszkolaka!
Planszówki dla dzieci: czym się kierujemy przy wyborze gier?
W co gramy? Planszówki dla dzieci: nasze ponad top 20 pozycji!
5. Potwory do szafy (KLIK)
22. Opowiadanki (KLIK)
Planszówki dla dzieci: w co gracie?
Wpis został inspirowany współpracą z inverso.pl