Zapraszam Was na pierwszy tego typu wpis-rozmowę na blogu w naszym nowym cyklu. Będę w nim gościć te Mamy, które zdecydowały się tak poprzestawiać swoje ścieżki zawodowe, by… nie rezygnować z etatu “Mama 24/7”. Dziś o tym, jak z miksu wiedzy i kreatywności można… aż za wiele jak na jedną osobę! 🙂
Patrycja Filak – to ta mama, która rzuciła etat i… jako psycholog dziecięcy zaczęła dzielić się swoją wiedzą w internecie. Najpierw na blogu mamadajerade.pl, potem podczas warsztatów, teraz: na łamach wielu książek – dla dorosłych i dla dzieci. Kto jej je wydał? Wydawnictwo TuliMamaTuliTatazałożyła sama. Wspiera ją? Narzeczony. Inspirują? Dzieci! Zapraszam Was do lektury inspirującej rozmowy z pracowitą i odważną Mamą 🙂
Przed porodówką
Przed macierzyńskim: kim byłaś zawodowo i jak bardzo czułaś się spełniona w tym, co robisz?
Odkąd pamiętam, czułam się spełniona. Mam temperament sangwinika i mało przeszkód jest w stanie mnie zatrzymać. Każdą swoją życiową rolę starałam się przeżyć w pełni. Uważam, że wszystko ma swój czas. Byłam spełniona jako studentka i jako młoda szalona dziewczyna i teraz jestem spełniona jako mama i narzeczona.
Moje dzieci są coraz starsze i coraz bardziej samodzielne, choć nadal, nie da się ukryć, małe 😉 Przede mną mnóstwo czasu, by robić dużo więcej niż dotychczas. Zawsze wiedziałam, że ten czas na pracę na pełnej petardzie nadejdzie.Nie śpieszyłam się, chciałam być z dziećmi, dać im jak najwięcej siebie i mieć dla nich czas, i myślę, że to się bardzo nie zmieni.
Wtem, macierzyński…
Jak wspominasz sam urlop macierzyński?
Jako młoda mama cały czas studiowałam, a gdy córka miała rok – obroniłam pracę magisterską. Był to wymagający czas, szczególnie, że z moim partnerem byliśmy zwykle we dwoje, zdani tylko na siebie (babcie i ciocie mieszkają daleko od nas), ale nauczyło nas to dużej dyscypliny.
Założyłam sobie, że będę cieszyć się tym czasem, kiedy moje dziecko jest maleńkie i pokonuje kolejne kamienie milowe w swoim rozwoju, a ja mogę w tym aktywnie uczestniczyć. Ten czas, który jak się okazało baaardzo szybko minął, był bardzo cenny i teraz zbieram tego owoce. Moja córka ma obecnie 6 lat, a synek 2 i pół i nadal mam mocno bliskościowe podejście do wychowywania naszych pociech.
Kiedy zaświtało Ci w głowie, aby nie wracać na etat?
Wiedziałam, że chcę być blisko dziecka, nie tylko przez rok, ale dłużej.
Miałam potrzebę dzielić się swoją wiedzą. Postanowiłam, że będę swoim doświadczeniem dzielić się z innymi mamami. Ponieważ moja córka, jako niemowlę była bardzo wymagająca, to poznałam przeróżne problemy z tego okresu czyli niechęć do wózka, niechęć do jazdy samochodem, brak snu, niechęć do butelki itd. Szukałam na to sposobów i kiedy udawało mi się znaleźć, chciałam się tym dzielić.
Tak pojawił się pomysł na mój blogMama Daje Radę. Pomysł szybko przerodził się w działanie. Jak się okazało blog to był początek wszystkiego. Mama Daje Radę to miejsce, gdzie pisałam regularnie teksty przez ponad 4 lata i nadal piszę (choć z racji obecnej sytuacji zawodowej musiałam to nieco ograniczyć – teraz piszę książki). Mama Daje Radę to blog o macierzyństwie, psychologii i rozwoju dziecka. Blog otworzył mi mnóstwo drzwi na różne formy rozwoju.
Dowiedz się więcej o projekcie “Macierzyński i co dalej?: KLIK
Poznaj pierwszą platformę wsparcia biznesowego tylko dla Mam: KLIK
Dołącz do bezpłatnego WYZWANIA “MAMY POMYSŁ”: szukamy lub szlifujemy Twój pomysł na biznes!: KLIK
Wszystko zaczyna się od… bloga!
Najpierw blog, a potem…? Co zapoczątkował?
Ponieważ od początku kreatywnie podchodziłam do macierzyństwa i wychowania dzieci, zabawy z domu (które wymyślałam dla córki – naprawdę miałam wtedy niesamowitą wenę twórczą :)) przeniosłam na warsztaty dla dzieci i rodziców – Dzieciaki Bystrzaki oraz warsztaty dla rodziców – które wówczas prowadził mój partner – on również jest psychologiem. Stworzyłam te warsztaty od A do Z samodzielnie. Wymyślałam mnóstwo rozwojowych zabaw dla dzieciaków. Do pracy szłam z córką i ona miała kontakt z dziećmi, a ja mogłam, jako psycholog się rozwijać.
Ale warsztatów już nie ma. Co się stało? Jakie zmiany?
Nie bałam się realizować swoich pomysłów.
Wtedy to była jedna wypowiedziana głośno myśl i stwierdziłam, że spróbuję. Szybko przeanalizowałam sytuację i swoje możliwości i tak powstał mój start-up. Nie miałam wtedy biznesplanu, ale chciałam po prostu robić to, co dawało mi satysfakcję, czerpać doświadczenie i dawać coś od siebie. Mogę teraz powiedzieć, że był to mały krok, do tego, co jest teraz. Uważam, że lepiej robić coś małego, niż nie robić nic. Po prostu stale iść do przodu.
Kiedy zaświtała myśl zmiany ścieżki dotychczasowej drogi zawodowej? Jakie były tego powody?
Kiedy byłam w drugiej ciąży, wiedziałam, że działalność warsztatową będę musiała zawiesić. Cały czas blogowałam i to dawało mi wiele możliwości. Byłam w domu i kiedy miałam wolną chwilę – pisałam.
Kiedy na świecie pojawił się mój synek, znów wiedziałam, że chcę nadal w pełni, przede wszystkim być mamą. Gdy pojawia się drugie dziecko, to starsze potrzebuje jeszcze więcej uwagi niż dotychczas, więc macierzyństwo wtedy się zmienia. Jest wymagające.
Z każdym kolejnym wpisem dostawałam mnóstwo wiadomości od młodych mam, które pisały do mnie z różnymi problemami. Do dziś dostaję te maile, jednak porad – konsultacji, udzielam już albo indywidualnie w domach, albo online.
Efekt kuli śnieżnej…
Skąd zatem pomysł na wydawnictwo? Znałaś się na tym wcześniej? Miałaś w tej dziedzinie jakieś doświadczenia?
Zanim dotarłam do planu napisania książki, po głowie chodziły mi przeróżne pomysły. A ponieważ moja kreatywność nie zna granic, myślałam o wielu tematach: od stworzenia ubrań dla kobiet karmiących piersią po napisanie książki dla dzieci – która miałaby odpowiadać na różnorodne problemy dzieci i rodziców.
To była bardzo przemyślana decyzja. Nieoparta na wyobrażeniach, a zaplanowana, z biznesplanem i możliwością dalszego rozwoju. Świadomie połączyłam pasję i pracę. Nie była to pochopna decyzja, ani też nie była łatwa.
W wyborze tej ścieżki wspierał mnie mój partner, który wtedy powiedział mi, żebym nie szła w ciuchy, tylko w książki 😉 (jestem mu za to baaardzo wdzięczna). To zdanie pamiętam do dziś i właśnie dziś realizujemy wspólnie ten pomysł już od ponad roku, bo tyle lat manasze wydawnictwo Tuli Mama Tuli Tata. Początki… Co było najtrudniejsze? Biurokracja, tworzenie produktów, sprzedaż?
Gdy sięgam pamięcią do początków, to wtedy sprawy urzędowe były najmniej lubianą przeze mnie częścią pracy i tworzenia działalności. Czy były trudne? Myślę, że po prostu obciążające. Stresowało mnie to, szczególnie na początku. Z czasem nabrałam doświadczenia i to teraz idzie już prościej. Urzędy nie zawsze są mile nastawione do matek załatwiających swoje sprawy z dziećmi u boku, jednak w większości trafiam na życzliwych ludzi.
Tworzenie produktów jest wymagające, jednak bardzo satysfakcjonujące. Musi to być przemyślane, rozpisane, zaplanowane od A do Z i przeanalizowane. Trzeba liczyć się z tym, że nie jest to łatwe i wymaga nakładów pracy i nakładu finansowego. Obliczenia to jedna z podstawowych zasad tworzenia biznesu.
A samo pisanie i wydanie książki nie wygląda tak, że po prostu siadam i piszę, co wena przyniesie. Nic bardziej mylnego. To od początku spisywane pomysły, odpowiedzi na liczne pytania, planowanie i realizowanie tego planu krok po kroku.
Biznes za kulisami
No właśnie, jak to jest: pisać książkę?
Przy wydaniu pierwszej książki zobaczyłam, jak wielu rzeczy o książkach nie wiedziałam i na jak wiele szczegółów trzeba zwracać uwagę. Nie zdawałam sobie sprawy, ile trwa cały proces tworzenia książki. Ale nie jestem w tym sama i współpracuję z ekspertami z różnych dziedzin, którzy wykonują swoją pracę z sercem.
Nasze książki są dopracowane zarówno merytorycznie, jak i graficznie. A przede wszystkim są dopasowane do dziecięcych potrzeb. Mają ułatwić dzieciom odkrywanie tego, czym są emocje, jak sobie radzić w trudnych sytuacjach dnia codziennego, które dla nas dorosłych wydają się nieraz błahe, a dla dziecka i z jego perspektywy są bardzo ważne.
A jak u Was z organizacją czasu?
Oprócz przedszkola córki (synek jeszcze jest ze mną w domu) i bez pomocy z zewnątrz działamy na co dzień. Dlatego ta organizacja czasu i planowanie jest tutaj kluczowe.
Mam wrażenie, że im mniej czasu się ma, tym lepiej jesteśmy w stanie nim gospodarować. Doświadczenie pokazuje mi, że dokładnie tak jest.
Co teraz, gdy biznes się kręci, jest wciąż najtrudniejsze?
Chęć pracowania non stop. Niestety to są wady prowadzenia swojego biznesu, że człowiek ciągle jest w pracy. A jeśli się pracuje z domu, to już w ogóle. Ale… nie musi tak być! Wyznaczam sobie czas na pracę, odpisywanie na maile i wszystkie obowiązki biznesowe na czas, kiedy nie zajmuję się dziećmi. Pracuję, kiedy córka jest w przedszkolu, syn śpi albo bawi się z tatą. Nie zawsze tak było, ale ostatnio mocno to kontroluję. Nie chcę być mamą kojarzoną z komputerem i telefonem w ręce, a to trochę plaga naszych czasów. Wzięłam to mocno pod lupę.
Staram się również wypracować podejście, aby nie brać mocno do siebie hejtu czy przypadkowych komentarzy nieprzychylnych mi ludzi. Niestety nawet takie sytuacje się zdarzają i trzeba się na nie uodpornić.
Blaski i cienie…
Zawsze jest różowo?
Oczywiście, że mam również dni, kiedy moja motywacja spada do poziomu 0. Staram się wtedy robić mało wymagające rzeczy, ale robić cokolwiek, co choć minimalnie przybliży mnie do celu. Oczywiście nie na siłę, bo wtedy nic produktywnego nie zrobimy. Ale minimalnym nakładem zrobione COŚ jest lepsze go niczego. Zainspirowała mnie do tego moja wspaniała przyjaciółka i kiedy tylko mogę wprowadzam tę zasadę w życie.
A co cieszy najbardziej?
Myślę, że najwspanialszym, bardzo satysfakcjonującym czasem po intensywnej pracy nad książkami jest moment, kiedy pierwszy raz biorę do ręki świeżo wydrukowaną książkę. Jest to niesamowite przeżycie, warte każdej pracy.
I najbardziej satysfakcjonujące są informacje zwrotne od czytelników. To przede wszystkim. Kiedy dowiaduję się, nieraz przypadkiem, że książki cieszą, że dzieci je lubią, czekają na kolejne części, że chcą czytać Lamę Lenkę w kółko. To jest dla mnie potężna dawka energii i motywacji do dalszego działania. Cieszy również fakt, że nasze książki docierają do coraz większej ilości czytelników, do największych księgarni, a z miesiąca na miesiąc mamy wzrostową liczbę sprzedanych książek.
Dodać skrzydeł…
I na koniec: Co byś chciała jeszcze powiedzieć młodym Mamom, które szukają pomysłu dla siebie, by nie być tylko… Mamą?
Na moim blogu jest niemal kilkadziesiąt tekstów właśnie o tym, jak być mamą i realizować swoje cele. Ale pisząc najprościej i w wielkim skrócie:
Spisuj swoje małe cele i wielkie marzenia. Zadawaj sobie pytania co, jak i kiedy mogę zrobić, aby realizować te cele.
Pamiętaj o tym, by podejmując ważne biznesowe decyzje kierować się rozumem, a nie tylko emocjami.
Pomyśl, ba! nawet bądź pewna, że dzieci nie są przeszkodą, a mogą być inspiracją do rozwoju i działania!
Dziękuję Ci bardzo za rozmowę i życzę powodzenia w realizacji dalszych planów!
Dołącz do bezpłatnego WYZWANIA “MAMY POMYSŁ”: szukamy lub szlifujemy Twój pomysł na biznes!: KLIK
Z cyklu #macierzyński_i_co_dalej: od bloga po własne wydawnictwo!
Zapraszam Was na pierwszy tego typu wpis-rozmowę na blogu w naszym nowym cyklu. Będę w nim gościć te Mamy, które zdecydowały się tak poprzestawiać swoje ścieżki zawodowe, by… nie rezygnować z etatu “Mama 24/7”. Dziś o tym, jak z miksu wiedzy i kreatywności można… aż za wiele jak na jedną osobę! 🙂
Patrycja Filak – to ta mama, która rzuciła etat i… jako psycholog dziecięcy zaczęła dzielić się swoją wiedzą w internecie. Najpierw na blogu mamadajerade.pl, potem podczas warsztatów, teraz: na łamach wielu książek – dla dorosłych i dla dzieci. Kto jej je wydał? Wydawnictwo TuliMamaTuliTata założyła sama. Wspiera ją? Narzeczony. Inspirują? Dzieci! Zapraszam Was do lektury inspirującej rozmowy z pracowitą i odważną Mamą 🙂
Przed porodówką
Przed macierzyńskim: kim byłaś zawodowo i jak bardzo czułaś się spełniona w tym, co robisz?
Odkąd pamiętam, czułam się spełniona. Mam temperament sangwinika i mało przeszkód jest w stanie mnie zatrzymać. Każdą swoją życiową rolę starałam się przeżyć w pełni. Uważam, że wszystko ma swój czas. Byłam spełniona jako studentka i jako młoda szalona dziewczyna i teraz jestem spełniona jako mama i narzeczona.
Moje dzieci są coraz starsze i coraz bardziej samodzielne, choć nadal, nie da się ukryć, małe 😉 Przede mną mnóstwo czasu, by robić dużo więcej niż dotychczas. Zawsze wiedziałam, że ten czas na pracę na pełnej petardzie nadejdzie. Nie śpieszyłam się, chciałam być z dziećmi, dać im jak najwięcej siebie i mieć dla nich czas, i myślę, że to się bardzo nie zmieni.
Wtem, macierzyński…
Jak wspominasz sam urlop macierzyński?
Jako młoda mama cały czas studiowałam, a gdy córka miała rok – obroniłam pracę magisterską. Był to wymagający czas, szczególnie, że z moim partnerem byliśmy zwykle we dwoje, zdani tylko na siebie (babcie i ciocie mieszkają daleko od nas), ale nauczyło nas to dużej dyscypliny.
Założyłam sobie, że będę cieszyć się tym czasem, kiedy moje dziecko jest maleńkie i pokonuje kolejne kamienie milowe w swoim rozwoju, a ja mogę w tym aktywnie uczestniczyć. Ten czas, który jak się okazało baaardzo szybko minął, był bardzo cenny i teraz zbieram tego owoce. Moja córka ma obecnie 6 lat, a synek 2 i pół i nadal mam mocno bliskościowe podejście do wychowywania naszych pociech.
Kiedy zaświtało Ci w głowie, aby nie wracać na etat?
Wiedziałam, że chcę być blisko dziecka, nie tylko przez rok, ale dłużej.
Miałam potrzebę dzielić się swoją wiedzą. Postanowiłam, że będę swoim doświadczeniem dzielić się z innymi mamami. Ponieważ moja córka, jako niemowlę była bardzo wymagająca, to poznałam przeróżne problemy z tego okresu czyli niechęć do wózka, niechęć do jazdy samochodem, brak snu, niechęć do butelki itd. Szukałam na to sposobów i kiedy udawało mi się znaleźć, chciałam się tym dzielić.
Tak pojawił się pomysł na mój blog Mama Daje Radę. Pomysł szybko przerodził się w działanie. Jak się okazało blog to był początek wszystkiego. Mama Daje Radę to miejsce, gdzie pisałam regularnie teksty przez ponad 4 lata i nadal piszę (choć z racji obecnej sytuacji zawodowej musiałam to nieco ograniczyć – teraz piszę książki). Mama Daje Radę to blog o macierzyństwie, psychologii i rozwoju dziecka. Blog otworzył mi mnóstwo drzwi na różne formy rozwoju.
Dowiedz się więcej o projekcie “Macierzyński i co dalej?: KLIK
Poznaj pierwszą platformę wsparcia biznesowego tylko dla Mam: KLIK
Dołącz do bezpłatnego WYZWANIA “MAMY POMYSŁ”: szukamy lub szlifujemy Twój pomysł na biznes!: KLIK
Wszystko zaczyna się od… bloga!
Najpierw blog, a potem…? Co zapoczątkował?
Ponieważ od początku kreatywnie podchodziłam do macierzyństwa i wychowania dzieci, zabawy z domu (które wymyślałam dla córki – naprawdę miałam wtedy niesamowitą wenę twórczą :)) przeniosłam na warsztaty dla dzieci i rodziców – Dzieciaki Bystrzaki oraz warsztaty dla rodziców – które wówczas prowadził mój partner – on również jest psychologiem. Stworzyłam te warsztaty od A do Z samodzielnie. Wymyślałam mnóstwo rozwojowych zabaw dla dzieciaków. Do pracy szłam z córką i ona miała kontakt z dziećmi, a ja mogłam, jako psycholog się rozwijać.
Ale warsztatów już nie ma. Co się stało? Jakie zmiany?
Nie bałam się realizować swoich pomysłów.
Wtedy to była jedna wypowiedziana głośno myśl i stwierdziłam, że spróbuję. Szybko przeanalizowałam sytuację i swoje możliwości i tak powstał mój start-up. Nie miałam wtedy biznesplanu, ale chciałam po prostu robić to, co dawało mi satysfakcję, czerpać doświadczenie i dawać coś od siebie. Mogę teraz powiedzieć, że był to mały krok, do tego, co jest teraz. Uważam, że lepiej robić coś małego, niż nie robić nic. Po prostu stale iść do przodu.
Kiedy zaświtała myśl zmiany ścieżki dotychczasowej drogi zawodowej? Jakie były tego powody?
Kiedy byłam w drugiej ciąży, wiedziałam, że działalność warsztatową będę musiała zawiesić. Cały czas blogowałam i to dawało mi wiele możliwości. Byłam w domu i kiedy miałam wolną chwilę – pisałam.
Kiedy na świecie pojawił się mój synek, znów wiedziałam, że chcę nadal w pełni, przede wszystkim być mamą. Gdy pojawia się drugie dziecko, to starsze potrzebuje jeszcze więcej uwagi niż dotychczas, więc macierzyństwo wtedy się zmienia. Jest wymagające.
Z każdym kolejnym wpisem dostawałam mnóstwo wiadomości od młodych mam, które pisały do mnie z różnymi problemami. Do dziś dostaję te maile, jednak porad – konsultacji, udzielam już albo indywidualnie w domach, albo online.
Efekt kuli śnieżnej…
Skąd zatem pomysł na wydawnictwo? Znałaś się na tym wcześniej? Miałaś w tej dziedzinie jakieś doświadczenia?
Zanim dotarłam do planu napisania książki, po głowie chodziły mi przeróżne pomysły. A ponieważ moja kreatywność nie zna granic, myślałam o wielu tematach: od stworzenia ubrań dla kobiet karmiących piersią po napisanie książki dla dzieci – która miałaby odpowiadać na różnorodne problemy dzieci i rodziców.
To była bardzo przemyślana decyzja. Nieoparta na wyobrażeniach, a zaplanowana, z biznesplanem i możliwością dalszego rozwoju. Świadomie połączyłam pasję i pracę. Nie była to pochopna decyzja, ani też nie była łatwa.
W wyborze tej ścieżki wspierał mnie mój partner, który wtedy powiedział mi, żebym nie szła w ciuchy, tylko w książki 😉 (jestem mu za to baaardzo wdzięczna). To zdanie pamiętam do dziś i właśnie dziś realizujemy wspólnie ten pomysł już od ponad roku, bo tyle lat ma nasze wydawnictwo Tuli Mama Tuli Tata.
Początki… Co było najtrudniejsze? Biurokracja, tworzenie produktów, sprzedaż?
Gdy sięgam pamięcią do początków, to wtedy sprawy urzędowe były najmniej lubianą przeze mnie częścią pracy i tworzenia działalności. Czy były trudne? Myślę, że po prostu obciążające. Stresowało mnie to, szczególnie na początku. Z czasem nabrałam doświadczenia i to teraz idzie już prościej. Urzędy nie zawsze są mile nastawione do matek załatwiających swoje sprawy z dziećmi u boku, jednak w większości trafiam na życzliwych ludzi.
Tworzenie produktów jest wymagające, jednak bardzo satysfakcjonujące. Musi to być przemyślane, rozpisane, zaplanowane od A do Z i przeanalizowane. Trzeba liczyć się z tym, że nie jest to łatwe i wymaga nakładów pracy i nakładu finansowego. Obliczenia to jedna z podstawowych zasad tworzenia biznesu.
A samo pisanie i wydanie książki nie wygląda tak, że po prostu siadam i piszę, co wena przyniesie. Nic bardziej mylnego. To od początku spisywane pomysły, odpowiedzi na liczne pytania, planowanie i realizowanie tego planu krok po kroku.
Biznes za kulisami
No właśnie, jak to jest: pisać książkę?
Przy wydaniu pierwszej książki zobaczyłam, jak wielu rzeczy o książkach nie wiedziałam i na jak wiele szczegółów trzeba zwracać uwagę. Nie zdawałam sobie sprawy, ile trwa cały proces tworzenia książki. Ale nie jestem w tym sama i współpracuję z ekspertami z różnych dziedzin, którzy wykonują swoją pracę z sercem.
Nasze książki są dopracowane zarówno merytorycznie, jak i graficznie. A przede wszystkim są dopasowane do dziecięcych potrzeb. Mają ułatwić dzieciom odkrywanie tego, czym są emocje, jak sobie radzić w trudnych sytuacjach dnia codziennego, które dla nas dorosłych wydają się nieraz błahe, a dla dziecka i z jego perspektywy są bardzo ważne.
A jak u Was z organizacją czasu?
Oprócz przedszkola córki (synek jeszcze jest ze mną w domu) i bez pomocy z zewnątrz działamy na co dzień. Dlatego ta organizacja czasu i planowanie jest tutaj kluczowe.
Mam wrażenie, że im mniej czasu się ma, tym lepiej jesteśmy w stanie nim gospodarować. Doświadczenie pokazuje mi, że dokładnie tak jest.
Co teraz, gdy biznes się kręci, jest wciąż najtrudniejsze?
Chęć pracowania non stop. Niestety to są wady prowadzenia swojego biznesu, że człowiek ciągle jest w pracy. A jeśli się pracuje z domu, to już w ogóle. Ale… nie musi tak być! Wyznaczam sobie czas na pracę, odpisywanie na maile i wszystkie obowiązki biznesowe na czas, kiedy nie zajmuję się dziećmi. Pracuję, kiedy córka jest w przedszkolu, syn śpi albo bawi się z tatą. Nie zawsze tak było, ale ostatnio mocno to kontroluję. Nie chcę być mamą kojarzoną z komputerem i telefonem w ręce, a to trochę plaga naszych czasów. Wzięłam to mocno pod lupę.
Staram się również wypracować podejście, aby nie brać mocno do siebie hejtu czy przypadkowych komentarzy nieprzychylnych mi ludzi. Niestety nawet takie sytuacje się zdarzają i trzeba się na nie uodpornić.
Blaski i cienie…
Zawsze jest różowo?
Oczywiście, że mam również dni, kiedy moja motywacja spada do poziomu 0. Staram się wtedy robić mało wymagające rzeczy, ale robić cokolwiek, co choć minimalnie przybliży mnie do celu. Oczywiście nie na siłę, bo wtedy nic produktywnego nie zrobimy. Ale minimalnym nakładem zrobione COŚ jest lepsze go niczego. Zainspirowała mnie do tego moja wspaniała przyjaciółka i kiedy tylko mogę wprowadzam tę zasadę w życie.
A co cieszy najbardziej?
Myślę, że najwspanialszym, bardzo satysfakcjonującym czasem po intensywnej pracy nad książkami jest moment, kiedy pierwszy raz biorę do ręki świeżo wydrukowaną książkę. Jest to niesamowite przeżycie, warte każdej pracy.
I najbardziej satysfakcjonujące są informacje zwrotne od czytelników. To przede wszystkim. Kiedy dowiaduję się, nieraz przypadkiem, że książki cieszą, że dzieci je lubią, czekają na kolejne części, że chcą czytać Lamę Lenkę w kółko. To jest dla mnie potężna dawka energii i motywacji do dalszego działania. Cieszy również fakt, że nasze książki docierają do coraz większej ilości czytelników, do największych księgarni, a z miesiąca na miesiąc mamy wzrostową liczbę sprzedanych książek.
Dodać skrzydeł…
I na koniec: Co byś chciała jeszcze powiedzieć młodym Mamom, które szukają pomysłu dla siebie, by nie być tylko… Mamą?
Na moim blogu jest niemal kilkadziesiąt tekstów właśnie o tym, jak być mamą i realizować swoje cele. Ale pisząc najprościej i w wielkim skrócie:
Spisuj swoje małe cele i wielkie marzenia. Zadawaj sobie pytania co, jak i kiedy mogę zrobić, aby realizować te cele.
Pamiętaj o tym, by podejmując ważne biznesowe decyzje kierować się rozumem, a nie tylko emocjami.
Pomyśl, ba! nawet bądź pewna, że dzieci nie są przeszkodą, a mogą być inspiracją do rozwoju i działania!
Dziękuję Ci bardzo za rozmowę i życzę powodzenia w realizacji dalszych planów!
Dołącz do bezpłatnego WYZWANIA “MAMY POMYSŁ”: szukamy lub szlifujemy Twój pomysł na biznes!: KLIK