“Anka – siadaj i opowiadaj, gdzieś Ty była jak Cię nie było?” – rzuciła znajoma wraz z rzucaniem naszych płaszczy na kawiarniane fotele, gdy na stoliku pachniała już ciepła kawa. – “Dubaj last minute” – powiedziałam, tak żeby było trochę tajemniczo. – “Ale że w lutym?” – wszczęła dochodzenie znajoma. – “Najlepszy czas!” – “Opowiesz?” – “Pewnie! A chcesz posłuchać, moja Droga?”
Prawda jest taka, że często pytacie mnie, co robiłam zanim zaczęłam pisać tego bloga. A konkretnej: co robiłam, żeby zapomnieć o ciężkich chwilach; żeby nie żyć przeszłością; żeby budować wszystko na nowo. Owszem, pracowałam. A poza tym? Mówią, że los zamyka przed nami jedne drzwi, a otwiera drugie. Tylko jakże nieznośny jest ten czas przeciągu… My z Tabayowym nasz przeciąg postanowiliśmy przeczekać… w pociągach, samolotach, na różnych krańcach świata. Gdy tylko była okazja, uciekaliśmy w podróże. W lutym 2014 nadarzyła się okazja, by uciec do… Dubaju. I aż mi wstyd, dlaczego zakładka tego bloga: „Worldlife” mająca przypominać nam i Wam te podróże została trochę zapomniana. Dziś, wraz z arabskim wiatrem od pustyni postanawiam ją odkurzyć.
Dubaj last minute!
Nie chcę się tu silić na poradnikowe wpisy podróżnicze, bo to nie ten typ bloga. Nie chcę Cię zanudzać trasami zwiedzania, pamiętnikami z wakacji, itd. Chcę Ci opowiedzieć tak zwyczajnie, po babsku, tak jak przy wspólnej kawie: jak było na naszych spontanicznych wakacjach w stylu Dubaj last minute. Co sprawiło, że się tam znalazłam? No właśnie, bardzo dobra oferta last minute 😉 Co sprawiło, że chciałabym tam kiedyś wrócić? Znalazłam co najmniej 10 ciekawostek, które mnie urzekły podczas naszej wyprawy. Czy zaciekawią również Ciebie?
1. Chodźmy na zakupy!
Dlaczego w Dubaju są same ogromne, luksusowe galerie handlowe? Dlaczego jedne przypominają Wenecję i faktycznie pływają po niej gondole, a inne mieszczą w sobie spektakle fontann, rzeźb i parków? Dlatego, że spora część życia toczy się w galeriach. Phi! Jak konsumpcyjnie, powiesz pewnie. Phi! Przy średnio 40-50 stopniach, jakie grzeją mieszkańców przez większą część roku, pal sześć z konsumpcjonizmem. Dlaczego my wybraliśmy na nasze wakacje właśnie luty? Dlatego, że wtedy było „chłodniej”. Około trzydziestu stopni 😉
Dlaczego jeszcze w galeriach są tłumy, a konsumpcjonizm jest na dość wysokim poziomie: bo Dubaj plasuje się na 75-tym miejscu na świecie w rankingu jakości życia, a średni pracownik umysłowy zarabia tam… przeciętnie od 10 do 50 tys. złotych na miesiąc bez podatku.
2. Jak na arabskim targu
Gdzie my chodziliśmy na zakupy? Cóż… po galeriach poszliśmy nieraz się przespacerować: pod szyldami Gucciego, Diora i Korsa. My – jak na polskich turystów przystało, robiliśmy zakupy na targach! Arabskie siouki (bazary) są częstym i jakże kolorowym zjawiskiem! I jak pachną! Oprócz wielobarwnych szali z jedwabiu, kiczowatych pamiątek, zakupiliśmy całe zapasy daktyli i przypraw, gdzie to dałam się nabrać jednemu sprzedawcy, który całkiem słono zmonetyzował suszone kwiatki nagietka, oferując mi… szafran!
3. Wszystko złoto, co się świeci
Świeci się wszędzie: na wątpliwej klasy budkach targowych, w przyulicznych sklepikach z biżuterią (których jak grzyby po deszczu!), w eleganckich butikach. Świeci się cudnie, bo jest tej lepszej próby: 21 K. Nasze europejskie 18-sto karatowe spotyka się, ale rzadko. Już łatwiej dostać… czystą sztabkę złota. I jeśli ktoś nosi się z zakupem biżuterii z tego kruszca, dobrze trafił: złoto w Dubaju (i ogólnie w ZEA) jest naprawdę stosunkowo tanie (w porównaniu z cenami choćby od polskich jubilerów) i jest świetnej jakości: mój łańcuszek na szyi noszony dzień w dzień błyszczy się jak nowy; cieniutki, targany włosami, golfami i rączkami mojego dziecka: ani razu się nie przerwał. I jak na taki wyjazd Dubaj last minute przywiozłam z niego naprawdę trwałą i piękną pamiątkę 🙂
4. Mają rozmach, sk@#*%…!
Ropa się kończy, złoża wyczerpane, Emiraty się kończą – wieścili „życzliwi”, czy to byli tam biznesowo, czy na wakacjach typu naszego: Dubaj last minute. A Emiraty i dowodzący nimi szejkowie nic sobie z tego nie robią. Zamiast w ropę, idą w biznes: turystykę i rynek pracy. Czym przyciągają? Wszystkim, co NAJ! Wiecie, że w Dubaju mieści się najwyższy budynek świata (828 m)? Wiecie, że w Dubaju znajduje się największe centrum handlowe świata (1200 sklepów)? Jedyny siedmiogwiazdowy hotel świata też się znajduje w Dubaju. Największy pierścień – 63 kilogramy czystego złota – zdobi wystawę niepozornego sklepu z biżuterią w Dubaju. W Dubaju wystrzeliwują w niebo tańczącym, podświetlanym strumieniem najwyższe fontanny świata (strumień ma 150 m). I największy sklep ze słodyczami – raj dla mojego Tabayowego – też znajduje się w Dubaju! A w 1990 roku Dubaj był… pustynią!
5. One cosmopolitan, please!
Wiesz, dlaczego to nie musiałby być tylko Dubaj last minute, ale mogłabym śmiało zamieszkać w Dubaju choćby jutro na dłużej? Bo nie trzyma mnie żadna bariera językowa! Wszyscy praktycznie mówią po angielsku. Z uwagi na to, że 83% ludności Dubaju to imigranci, rodowici mieszkańcy także mówią między sobą po angielsku – tak na wszelki wypadek, bo „między sobą” najczęściej goszczą osobę innego pochodzenia. A żeby nie było tak całkiem obco – otuchy dodaje świadomość, że obecnie w samym Dubaju mieszka i pracuje około 2 tysięcy Polaków. I w tym punkcie naprawdę zaczęłam się zastanawiać nad przeprowadzką. Może kiedyś… 😉
6. Niemożliwe nie istnieje
Skoro są pieniądze, jest też fantazja, to czemu nie przejść do czynów. Dlaczego tylko Paryż ma mieć swój Luwr? Na wzór i podobieństwo powstanie pierwowzoru ma powstać także w Emiratach Arabskich drugi Luwr w 2020 roku. Narty na pustyni, w ukropie upalnego słońca? Niemożliwe? Nie w Dubaju! W jednym z centrów handlowych jest prawdziwy „ski resort” z wypożyczalnią nart, stokiem i wyciągiem krzesełkowym.
A dla tych co marzą, by kiedyś zamieszkać na wyspie, a nie na lądzie po-pustynnym – marzenie to już zostaje spełnione: wystarczy sobie wykupić apartament na największej sztucznej wyspie świata: Palm Jumeirah. Za bagatela… około dziesięć milionów złotych.
7. Witaj pustynna przygodo!
Lubisz nutkę adrenaliny? I zew wolności? Wszystko to znajdziesz na… pustyni. Ale bać się bardzo nie będziesz, bo wszystko jest profesjonalnie zaaranżowane: Safari Tour! Najpierw przejażdżka typowo offroadowa po pustynnych wydmach samochodami terenowymi. Potem wspinaczka na wielbłąda. Jego moment podniesienia się jest dokładnie tym samym momentem, gdy dynamicznie rusza w górę winda – żołądek też. A na koniec hulanki i swawole wśród arabskich rytmów i strawy w specjalnie ku temu przygotowanym obozie na środku pustyni. Nie, to nie była fatamorgana. To była świetna przygoda!
8 „Spajsi” please!
Jeśli lubisz pikantnie – tak jak ja – kuchnia Dubaju jest dla Ciebie. Jeśli lubisz owoce morze – tak jak ja – w Dubaju kosztują one… grosze. Jeśli możesz skubać chlebek nan bez opamiętania – tak jak ja – to następnym razem zabiorę Cię do tamtejszej piekarni, gdzie z papki przyłożonej do ścianki osmolonego, glinianego, nieforemnego pieca wychodzi ten najprostszy przysmak świata!
9. Czysto i bezpiecznie
Nie widziałam czystszego miasta, serio! Nie czułam się nigdzie bardziej bezpiecznie, serio! Może jeszcze daleko od świata Jetsonów, ale całkiem podobnie: wszystko tam jest tak nowoczesne, że aż nie przystoi, by było niezadbane. Nawet stary Dubaj nie odstaje od tych standardów. Windy, metro, publiczne skwerki – non stop ktoś tam chodzi i… czyści, sadzi, podlewa, zamiata. A za każde przewinienie typu napaść, kradzież, itd. grozi kara deportacji z kraju. A że w kraju żyje się nadzwyczaj dobrze: komu to się opłaca?
10. Gospodarka, głupcze!
W Dubaju bezrobocie nie istnieje. Nie pracujesz? Wyjeżdżasz. Emerytura też nie istnieje – właściwie prawie cały socjal nie istnieje. Dlatego w Dubaju się pracuje, a na starość się wyjeżdża… na Malediwy 😀 Podatek dochodowy też nie istnieje! Wynosi dokładnie 0%. I uwaga: urlop macierzyński istnieje. Trwa dokładnie 45 dni kalendarzowych. No cóż, coś za coś… 😉
Nie czytałam żadnej książki o islamie, kobiecie w islamie, życiu w krajach arabskich, dlatego nie drążę argumentów, czy warto tam żyć czy nie. To, co opisałam, wydarzyło się podczas naszych 10 dni wakacyjnego pobytu. Z biurem. Z przewodnikiem. Z mnóstwem czasu na zwiedzanie, rozrywkę i psychiczny odpoczynek, by głowa poszerzała nowe, ciekawe horyzonty. Co najciekawsze – starałam się tu Ci zostawić. Jak wyszło? Czy nie znużyłam Cię tą wspólną, podróżniczą kawą… po arabsku? 😉
Dubaj last minute?
Od kwietnia startują bezpośrednie loty tanimi liniami do Dubaju z… Krakowa 😉
Jeśli dziś luty, to jesteśmy w Dubaju!
“Anka – siadaj i opowiadaj, gdzieś Ty była jak Cię nie było?” – rzuciła znajoma wraz z rzucaniem naszych płaszczy na kawiarniane fotele, gdy na stoliku pachniała już ciepła kawa. – “Dubaj last minute” – powiedziałam, tak żeby było trochę tajemniczo. – “Ale że w lutym?” – wszczęła dochodzenie znajoma. – “Najlepszy czas!” – “Opowiesz?” – “Pewnie! A chcesz posłuchać, moja Droga?”
Prawda jest taka, że często pytacie mnie, co robiłam zanim zaczęłam pisać tego bloga. A konkretnej: co robiłam, żeby zapomnieć o ciężkich chwilach; żeby nie żyć przeszłością; żeby budować wszystko na nowo. Owszem, pracowałam. A poza tym? Mówią, że los zamyka przed nami jedne drzwi, a otwiera drugie. Tylko jakże nieznośny jest ten czas przeciągu… My z Tabayowym nasz przeciąg postanowiliśmy przeczekać… w pociągach, samolotach, na różnych krańcach świata. Gdy tylko była okazja, uciekaliśmy w podróże. W lutym 2014 nadarzyła się okazja, by uciec do… Dubaju. I aż mi wstyd, dlaczego zakładka tego bloga: „Worldlife” mająca przypominać nam i Wam te podróże została trochę zapomniana. Dziś, wraz z arabskim wiatrem od pustyni postanawiam ją odkurzyć.
Dubaj last minute!
Nie chcę się tu silić na poradnikowe wpisy podróżnicze, bo to nie ten typ bloga. Nie chcę Cię zanudzać trasami zwiedzania, pamiętnikami z wakacji, itd. Chcę Ci opowiedzieć tak zwyczajnie, po babsku, tak jak przy wspólnej kawie: jak było na naszych spontanicznych wakacjach w stylu Dubaj last minute. Co sprawiło, że się tam znalazłam? No właśnie, bardzo dobra oferta last minute 😉 Co sprawiło, że chciałabym tam kiedyś wrócić? Znalazłam co najmniej 10 ciekawostek, które mnie urzekły podczas naszej wyprawy. Czy zaciekawią również Ciebie?
1. Chodźmy na zakupy!
Dlaczego w Dubaju są same ogromne, luksusowe galerie handlowe? Dlaczego jedne przypominają Wenecję i faktycznie pływają po niej gondole, a inne mieszczą w sobie spektakle fontann, rzeźb i parków? Dlatego, że spora część życia toczy się w galeriach. Phi! Jak konsumpcyjnie, powiesz pewnie. Phi! Przy średnio 40-50 stopniach, jakie grzeją mieszkańców przez większą część roku, pal sześć z konsumpcjonizmem. Dlaczego my wybraliśmy na nasze wakacje właśnie luty? Dlatego, że wtedy było „chłodniej”. Około trzydziestu stopni 😉
Dlaczego jeszcze w galeriach są tłumy, a konsumpcjonizm jest na dość wysokim poziomie: bo Dubaj plasuje się na 75-tym miejscu na świecie w rankingu jakości życia, a średni pracownik umysłowy zarabia tam… przeciętnie od 10 do 50 tys. złotych na miesiąc bez podatku.
2. Jak na arabskim targu
Gdzie my chodziliśmy na zakupy? Cóż… po galeriach poszliśmy nieraz się przespacerować: pod szyldami Gucciego, Diora i Korsa. My – jak na polskich turystów przystało, robiliśmy zakupy na targach! Arabskie siouki (bazary) są częstym i jakże kolorowym zjawiskiem! I jak pachną! Oprócz wielobarwnych szali z jedwabiu, kiczowatych pamiątek, zakupiliśmy całe zapasy daktyli i przypraw, gdzie to dałam się nabrać jednemu sprzedawcy, który całkiem słono zmonetyzował suszone kwiatki nagietka, oferując mi… szafran!
3. Wszystko złoto, co się świeci
Świeci się wszędzie: na wątpliwej klasy budkach targowych, w przyulicznych sklepikach z biżuterią (których jak grzyby po deszczu!), w eleganckich butikach. Świeci się cudnie, bo jest tej lepszej próby: 21 K. Nasze europejskie 18-sto karatowe spotyka się, ale rzadko. Już łatwiej dostać… czystą sztabkę złota. I jeśli ktoś nosi się z zakupem biżuterii z tego kruszca, dobrze trafił: złoto w Dubaju (i ogólnie w ZEA) jest naprawdę stosunkowo tanie (w porównaniu z cenami choćby od polskich jubilerów) i jest świetnej jakości: mój łańcuszek na szyi noszony dzień w dzień błyszczy się jak nowy; cieniutki, targany włosami, golfami i rączkami mojego dziecka: ani razu się nie przerwał. I jak na taki wyjazd Dubaj last minute przywiozłam z niego naprawdę trwałą i piękną pamiątkę 🙂
4. Mają rozmach, sk@#*%…!
Ropa się kończy, złoża wyczerpane, Emiraty się kończą – wieścili „życzliwi”, czy to byli tam biznesowo, czy na wakacjach typu naszego: Dubaj last minute. A Emiraty i dowodzący nimi szejkowie nic sobie z tego nie robią. Zamiast w ropę, idą w biznes: turystykę i rynek pracy. Czym przyciągają? Wszystkim, co NAJ! Wiecie, że w Dubaju mieści się najwyższy budynek świata (828 m)? Wiecie, że w Dubaju znajduje się największe centrum handlowe świata (1200 sklepów)? Jedyny siedmiogwiazdowy hotel świata też się znajduje w Dubaju. Największy pierścień – 63 kilogramy czystego złota – zdobi wystawę niepozornego sklepu z biżuterią w Dubaju. W Dubaju wystrzeliwują w niebo tańczącym, podświetlanym strumieniem najwyższe fontanny świata (strumień ma 150 m). I największy sklep ze słodyczami – raj dla mojego Tabayowego – też znajduje się w Dubaju! A w 1990 roku Dubaj był… pustynią!
5. One cosmopolitan, please!
Wiesz, dlaczego to nie musiałby być tylko Dubaj last minute, ale mogłabym śmiało zamieszkać w Dubaju choćby jutro na dłużej? Bo nie trzyma mnie żadna bariera językowa! Wszyscy praktycznie mówią po angielsku. Z uwagi na to, że 83% ludności Dubaju to imigranci, rodowici mieszkańcy także mówią między sobą po angielsku – tak na wszelki wypadek, bo „między sobą” najczęściej goszczą osobę innego pochodzenia. A żeby nie było tak całkiem obco – otuchy dodaje świadomość, że obecnie w samym Dubaju mieszka i pracuje około 2 tysięcy Polaków. I w tym punkcie naprawdę zaczęłam się zastanawiać nad przeprowadzką. Może kiedyś… 😉
6. Niemożliwe nie istnieje
Skoro są pieniądze, jest też fantazja, to czemu nie przejść do czynów. Dlaczego tylko Paryż ma mieć swój Luwr? Na wzór i podobieństwo powstanie pierwowzoru ma powstać także w Emiratach Arabskich drugi Luwr w 2020 roku. Narty na pustyni, w ukropie upalnego słońca? Niemożliwe? Nie w Dubaju! W jednym z centrów handlowych jest prawdziwy „ski resort” z wypożyczalnią nart, stokiem i wyciągiem krzesełkowym.
A dla tych co marzą, by kiedyś zamieszkać na wyspie, a nie na lądzie po-pustynnym – marzenie to już zostaje spełnione: wystarczy sobie wykupić apartament na największej sztucznej wyspie świata: Palm Jumeirah. Za bagatela… około dziesięć milionów złotych.
7. Witaj pustynna przygodo!
Lubisz nutkę adrenaliny? I zew wolności? Wszystko to znajdziesz na… pustyni. Ale bać się bardzo nie będziesz, bo wszystko jest profesjonalnie zaaranżowane: Safari Tour! Najpierw przejażdżka typowo offroadowa po pustynnych wydmach samochodami terenowymi. Potem wspinaczka na wielbłąda. Jego moment podniesienia się jest dokładnie tym samym momentem, gdy dynamicznie rusza w górę winda – żołądek też. A na koniec hulanki i swawole wśród arabskich rytmów i strawy w specjalnie ku temu przygotowanym obozie na środku pustyni. Nie, to nie była fatamorgana. To była świetna przygoda!
8 „Spajsi” please!
Jeśli lubisz pikantnie – tak jak ja – kuchnia Dubaju jest dla Ciebie. Jeśli lubisz owoce morze – tak jak ja – w Dubaju kosztują one… grosze. Jeśli możesz skubać chlebek nan bez opamiętania – tak jak ja – to następnym razem zabiorę Cię do tamtejszej piekarni, gdzie z papki przyłożonej do ścianki osmolonego, glinianego, nieforemnego pieca wychodzi ten najprostszy przysmak świata!
9. Czysto i bezpiecznie
Nie widziałam czystszego miasta, serio! Nie czułam się nigdzie bardziej bezpiecznie, serio! Może jeszcze daleko od świata Jetsonów, ale całkiem podobnie: wszystko tam jest tak nowoczesne, że aż nie przystoi, by było niezadbane. Nawet stary Dubaj nie odstaje od tych standardów. Windy, metro, publiczne skwerki – non stop ktoś tam chodzi i… czyści, sadzi, podlewa, zamiata. A za każde przewinienie typu napaść, kradzież, itd. grozi kara deportacji z kraju. A że w kraju żyje się nadzwyczaj dobrze: komu to się opłaca?
10. Gospodarka, głupcze!
W Dubaju bezrobocie nie istnieje. Nie pracujesz? Wyjeżdżasz. Emerytura też nie istnieje – właściwie prawie cały socjal nie istnieje. Dlatego w Dubaju się pracuje, a na starość się wyjeżdża… na Malediwy 😀 Podatek dochodowy też nie istnieje! Wynosi dokładnie 0%. I uwaga: urlop macierzyński istnieje. Trwa dokładnie 45 dni kalendarzowych. No cóż, coś za coś… 😉
Nie czytałam żadnej książki o islamie, kobiecie w islamie, życiu w krajach arabskich, dlatego nie drążę argumentów, czy warto tam żyć czy nie. To, co opisałam, wydarzyło się podczas naszych 10 dni wakacyjnego pobytu. Z biurem. Z przewodnikiem. Z mnóstwem czasu na zwiedzanie, rozrywkę i psychiczny odpoczynek, by głowa poszerzała nowe, ciekawe horyzonty. Co najciekawsze – starałam się tu Ci zostawić. Jak wyszło? Czy nie znużyłam Cię tą wspólną, podróżniczą kawą… po arabsku? 😉
Dubaj last minute?
Od kwietnia startują bezpośrednie loty tanimi liniami do Dubaju z… Krakowa 😉