Czy też masz czasem ochotę odpocząć od pieluch, prasowania i tematów żłobkowo-nockowych? Ja też… Co wtedy robię? Przypominam sobie co robiłam w erze “bez dzieci”. I choć ciężko teraz uwierzyć, że w ogóle wtedy takowa era miała miejsce, to faktycznie była, trwała kilka poślubnych lat i zazwyczaj miała u nas tryb wędrowny. Wczoraj, otwierając sobie wieczorem buteleczkę polskiego, niemalże bezalkoholowego piwa Karmi, do głowy zamiast upojnych procentów wskoczyło wspomnienie: „Najlepsze piwo Karmi serwują w Rosji!”.
Co Ty robiłaś w Rosji?
Co Ty robiłaś w Rosji? Pewnie chcesz zapytać. Jaka jest Rosja? No i najważniejsze… Czym się różni ten cudowny nektar bogów, a raczej matek karmiących o nazwie Karmi w Rosji? A ja Ci opowiem krótko i bez przewodnikowych historyjek, których sama nie lubię. Opowiem Ci tak, jakbyśmy sobie sączyły teraz „czaj” i jakby dzieliła nas średnica kawiarnianego stolika. No to co robiłaś w tej Rosji? – powtarzasz z zaciekawieniem, bo faktycznie “wakacje w Rosji” w dzisiejszych czasach brzmią niemal tak samo egzotycznie jak “wakacje w Honolulu”. Ano pojechałam tam, bo kolega zaprosił… (I teraz jest ten moment, kiedy wszyscy nasi znajomi zagraniczni lub zamiejscowi powinni się strzec zapraszając Tabayowo – nigdy nie wiecie, kiedy Tabayowo potraktuje to zaproszenie serio… :-D). Jaka jest ta Rosja? Zobacz – rozpakujemy ją jak Matrioszkę… po kolei, punktowo i sprawnie. A w samym środeczku… zaserwuję Ci piwo Karmi w Rosji, promised!
1. Rosja jest hipsterska
Wystarczy przejść się na Patriarsze Prudy! Coś Ci to mówi? Tak, to ten słynny deptak z „Mistrza i Małgorzaty”, u którego nieopodal poturlała się głowa Berlioza, bo Annuszka wylała olej… Uwielbiam tę książkę i musiałam tam być! Rosjanie też chełpią się tą diabelsko-magiczną prozą Bułhakowa, bo na każdym kroku przywołują jej obrazy w iście hipsterskim entourage’u! Książki zawieszone na drzewie, znak ostrzegawczy o podejrzanym trio z piekła rodem, prawdziwa kawiarnia Małgorzaty, jeszcze prawdziwsze mieszkanie Berlioza, które stało się muzeum, ale w niczym muzeum nie przypomina. I te koty! Cała klatka schodowa prowadząca do mieszkania wymalowana w… koty przez fanów Behemota! Jest klimat…
2. Rosja jest staromodna
Pamiętam jako dziecko przechadzki po targu z rodzicami i mnóstwo Rosjan oferujących na swoich straganach mydło-powidło: samowary, szkatułki, matrioszki, malowane łyżki, sztućce, kultowe już dziś zabawki. I wiecie co? Te same straganowe rzeczy tam dalej są i występują w użyciu dziennym! W żadnej polskiej kawiarni nie dostanę tacy z tak elegancką zastawą mojego ciasta i nie wiem, czy spotkam jeszcze działający automat do robienia i nalewania oranżady. Nawet dobrze nie pamiętam jak się nazywał… A w Rosji nie dość, że się nazywa, to jeszcze stoi w hiper eleganckiej galerii handlowej i serwuje mi oranżadę!
3. Rosja jest nowoczesna
Rosja wcale nie serwuje już tylko pielmieni! „Daniem narodowym”, które wyszło na ulice i zamieszkało w przyjaznych przechodniom budkach to… naleśniki 😀 Tak, my też byliśmy zdziwieni. I to nie byle jakie naleśniki. Wielkie naleśniki! I na przykład z kawiorem w środku. Mmm… Palce lizać! I o ile zdrowiej niż…kebab 😛
I Kreml, Kremlem; sobory, soborami, Moskwa ma swoje City – małą, ale zawsze, dzielnicę nowoczesnych biurowców-wieżowców, w której mieszczą się międzynarodowe firmy. I budynki te nie są klocami: architekci mieli wenę!
4. Rosja to nie tylko Moskwa
Odkąd tylko przylecieliśmy do Moskwy i już zdążyliśmy przyznać, że nam się podoba, słyszeliśmy od wszystkich: „Zmienisz zdanie jak pojedziesz do Sankt Petersburga”. I cóż. I mieli rację. W takiej skali, że Moskwa plasuje się gdzieś na ósmym miejscu mojej skali „ładności miast”, a Petersburg wskoczył zdecydowanie na podium! Trochę w nim Wiednia, trochę Paryża, sporo Wenecji! Dużo porządku, przestrzeni, dbania o detale, gustu!… Carski Petersburg onieśmiela, ciągle przenosząc nas kilka epok wstecz, gdy to Piotr I Wielki zamarzył sobie zbudować od podstaw miasto doskonałe. Spacerując dzisiaj w cieniu bogatych barokowych pałaców i klasycystycznych kamienic, mijając kolejne pomniki, strzeliste wieże i przerzucone nad kanałami ozdobne balustrady mostków można pokusić się o wrażenie, że niemalże mu się to udało!
5. Rosja nie zna się na zegarku
Przynajmniej w lipcu się nie zna. I nie zna się w Petersburgu. A my byliśmy i w lipcu, i w Petersburgu. I mieliśmy to przeogromne szczęście trafić na słynne już na cały świat “Białe noce”. Wtedy słońce nie zachodzi, a jedynie delikatnie chowa się za widnokrąg. Wówczas w różowej poświacie rysują się kopuły soborów, kościelne wieże i fasady pałaców, co i rusz podnoszą się przęsła zwodzonych mostów na Newie. Spektakl światło-dźwięk: światło nocy… za dnia i dźwięk gwaru tłumów spędzających czas na nadrzecznych bulwarach.
6. Rosja jest romantyczna
A przynajmniej buduje taki klimat. Ma swój skwer zamkniętych na kłódkę i trochę podrdzewiałych miłości. Ma multum dziejących się ciągle gdzieś w zasięgu każdego oper, operetek, baletów. Ma Ermitaż, ma Pałac Zimowy, ma Carskie Sioło. Ma dzielnice owiane taką tajemnicą, że przechodząc nimi masz wrażenie, że Dostojewski skończył pisać swoją „Zbrodnię i Karę” tuż za rogiem, tuż przed chwilą.
7. Rosja jest kreatywna
A przynajmniej ten, kto wpadł na pomysł zrobienia w centrum stolicy toalety w… nieczynnym autobusie. Oczywiście, że skorzystaliśmy: istna atrakcja turystyczna! 😀
8. Rosja jest elegancka
Eleganckie chodzą kobitki po ulicach. Eleganckie są stacje metra – stare i wciąż pachnące przeszłością sierpa i młota. Zatłoczone zapachami milionów mieszkańców, a zadbane i czyste! Elegancka jest galeria handlowa GUM położona tuż przy Placu Czerwonym! Kilkadziesiąt lat temu moja mama pamięta ją jako „baraki”. Dziś kwitnie: gustem, estetyką i… dosłownie: dywanami kwiatów!
9. Rosja jest nam przyjazna
Tu miejsce na anegdotę. Otóż któregoś wieczoru wracamy sobie z bulwarów w Sankt Petersburgu do naszego hostelu, zdążyła zapaść chwilowo ciemna noc, wtem zza zaułku zaczepia nas para młodych chłopaków „pod wpływem”, zagabując coś, co rozumiemy jako pytanie: „skąd jesteście?”. My, że „nie gawarisz pa ruski” i że „z Poland”. Ułamek sekundy trwała groza, gdy zaczęli się na nas rzucać. Bo tuż po nim nastąpił szok i niedowierzanie: oni nas wcale nie chcą bić! Oni nas przytulają, ściskają, uśmiechają się i wołają rozbrajająco przyjaźnie „ooo Polsza!”. I to nie żart. Naprawdę tak było w tej sytuacji i w wielu, wielu innych. Na słowo „Polsza” spotykaliśmy przyjazny uśmiech od sprzedawców, kierowcy autobusu, recepcjonisty w hostelu. Śmiem twierdzić, że normalni Rosjanie nas naprawdę lubią. Albo udawali. W takim razie skutecznie.
10. Rosja ma najlepsze piwo Karmi na świecie!
Na naszej wyprawie byliśmy ze znajomymi – oni dwaj i dwie one. Gdy oni dwaj szli przodem, a one dwie obstawiały tyły i nagle z tych tyłów znikały, znaczyło to tylko jedno. Gdzieś po drodze musiał być monopolowy. Gdzieś wygrzebały parę rubli. Gdzieś zaguzdrały w torebkę buteleczki Karmi. I gdzieś wieczorkiem przy słońcu, które nie zachodziło sączyły… piwo, które procentów miało nie zero koma pół, a całych sześć!
I jak Wam się podoba ta rozebrana z 10-ciu kiecek matrioszka? Znana Wam była taka właśnie Rosja? Co powiecie na kilka innych wpisów z Tabayowych podróży ery przed-dzieciowej? Może zrobimy tym samym przegląd trunków z różnych stron świata! 😀 Ja, matka karmiąca wciąż, stęskniona za smakiem wina, cydru, ciemnego pełnego może upoję się… oparami liter? 😉
Najlepsze piwo Karmi serwują w Rosji
Czy też masz czasem ochotę odpocząć od pieluch, prasowania i tematów żłobkowo-nockowych? Ja też… Co wtedy robię? Przypominam sobie co robiłam w erze “bez dzieci”. I choć ciężko teraz uwierzyć, że w ogóle wtedy takowa era miała miejsce, to faktycznie była, trwała kilka poślubnych lat i zazwyczaj miała u nas tryb wędrowny. Wczoraj, otwierając sobie wieczorem buteleczkę polskiego, niemalże bezalkoholowego piwa Karmi, do głowy zamiast upojnych procentów wskoczyło wspomnienie: „Najlepsze piwo Karmi serwują w Rosji!”.
Co Ty robiłaś w Rosji?
Co Ty robiłaś w Rosji? Pewnie chcesz zapytać. Jaka jest Rosja? No i najważniejsze… Czym się różni ten cudowny nektar bogów, a raczej matek karmiących o nazwie Karmi w Rosji? A ja Ci opowiem krótko i bez przewodnikowych historyjek, których sama nie lubię. Opowiem Ci tak, jakbyśmy sobie sączyły teraz „czaj” i jakby dzieliła nas średnica kawiarnianego stolika. No to co robiłaś w tej Rosji? – powtarzasz z zaciekawieniem, bo faktycznie “wakacje w Rosji” w dzisiejszych czasach brzmią niemal tak samo egzotycznie jak “wakacje w Honolulu”. Ano pojechałam tam, bo kolega zaprosił… (I teraz jest ten moment, kiedy wszyscy nasi znajomi zagraniczni lub zamiejscowi powinni się strzec zapraszając Tabayowo – nigdy nie wiecie, kiedy Tabayowo potraktuje to zaproszenie serio… :-D). Jaka jest ta Rosja? Zobacz – rozpakujemy ją jak Matrioszkę… po kolei, punktowo i sprawnie. A w samym środeczku… zaserwuję Ci piwo Karmi w Rosji, promised!
1. Rosja jest hipsterska
Wystarczy przejść się na Patriarsze Prudy! Coś Ci to mówi? Tak, to ten słynny deptak z „Mistrza i Małgorzaty”, u którego nieopodal poturlała się głowa Berlioza, bo Annuszka wylała olej… Uwielbiam tę książkę i musiałam tam być! Rosjanie też chełpią się tą diabelsko-magiczną prozą Bułhakowa, bo na każdym kroku przywołują jej obrazy w iście hipsterskim entourage’u! Książki zawieszone na drzewie, znak ostrzegawczy o podejrzanym trio z piekła rodem, prawdziwa kawiarnia Małgorzaty, jeszcze prawdziwsze mieszkanie Berlioza, które stało się muzeum, ale w niczym muzeum nie przypomina. I te koty! Cała klatka schodowa prowadząca do mieszkania wymalowana w… koty przez fanów Behemota! Jest klimat…
2. Rosja jest staromodna
Pamiętam jako dziecko przechadzki po targu z rodzicami i mnóstwo Rosjan oferujących na swoich straganach mydło-powidło: samowary, szkatułki, matrioszki, malowane łyżki, sztućce, kultowe już dziś zabawki. I wiecie co? Te same straganowe rzeczy tam dalej są i występują w użyciu dziennym! W żadnej polskiej kawiarni nie dostanę tacy z tak elegancką zastawą mojego ciasta i nie wiem, czy spotkam jeszcze działający automat do robienia i nalewania oranżady. Nawet dobrze nie pamiętam jak się nazywał… A w Rosji nie dość, że się nazywa, to jeszcze stoi w hiper eleganckiej galerii handlowej i serwuje mi oranżadę!
3. Rosja jest nowoczesna
Rosja wcale nie serwuje już tylko pielmieni! „Daniem narodowym”, które wyszło na ulice i zamieszkało w przyjaznych przechodniom budkach to… naleśniki 😀 Tak, my też byliśmy zdziwieni. I to nie byle jakie naleśniki. Wielkie naleśniki! I na przykład z kawiorem w środku. Mmm… Palce lizać! I o ile zdrowiej niż…kebab 😛
I Kreml, Kremlem; sobory, soborami, Moskwa ma swoje City – małą, ale zawsze, dzielnicę nowoczesnych biurowców-wieżowców, w której mieszczą się międzynarodowe firmy. I budynki te nie są klocami: architekci mieli wenę!
4. Rosja to nie tylko Moskwa
Odkąd tylko przylecieliśmy do Moskwy i już zdążyliśmy przyznać, że nam się podoba, słyszeliśmy od wszystkich: „Zmienisz zdanie jak pojedziesz do Sankt Petersburga”. I cóż. I mieli rację. W takiej skali, że Moskwa plasuje się gdzieś na ósmym miejscu mojej skali „ładności miast”, a Petersburg wskoczył zdecydowanie na podium! Trochę w nim Wiednia, trochę Paryża, sporo Wenecji! Dużo porządku, przestrzeni, dbania o detale, gustu!… Carski Petersburg onieśmiela, ciągle przenosząc nas kilka epok wstecz, gdy to Piotr I Wielki zamarzył sobie zbudować od podstaw miasto doskonałe. Spacerując dzisiaj w cieniu bogatych barokowych pałaców i klasycystycznych kamienic, mijając kolejne pomniki, strzeliste wieże i przerzucone nad kanałami ozdobne balustrady mostków można pokusić się o wrażenie, że niemalże mu się to udało!
5. Rosja nie zna się na zegarku
Przynajmniej w lipcu się nie zna. I nie zna się w Petersburgu. A my byliśmy i w lipcu, i w Petersburgu. I mieliśmy to przeogromne szczęście trafić na słynne już na cały świat “Białe noce”. Wtedy słońce nie zachodzi, a jedynie delikatnie chowa się za widnokrąg. Wówczas w różowej poświacie rysują się kopuły soborów, kościelne wieże i fasady pałaców, co i rusz podnoszą się przęsła zwodzonych mostów na Newie. Spektakl światło-dźwięk: światło nocy… za dnia i dźwięk gwaru tłumów spędzających czas na nadrzecznych bulwarach.
6. Rosja jest romantyczna
A przynajmniej buduje taki klimat. Ma swój skwer zamkniętych na kłódkę i trochę podrdzewiałych miłości. Ma multum dziejących się ciągle gdzieś w zasięgu każdego oper, operetek, baletów. Ma Ermitaż, ma Pałac Zimowy, ma Carskie Sioło. Ma dzielnice owiane taką tajemnicą, że przechodząc nimi masz wrażenie, że Dostojewski skończył pisać swoją „Zbrodnię i Karę” tuż za rogiem, tuż przed chwilą.
7. Rosja jest kreatywna
A przynajmniej ten, kto wpadł na pomysł zrobienia w centrum stolicy toalety w… nieczynnym autobusie. Oczywiście, że skorzystaliśmy: istna atrakcja turystyczna! 😀
8. Rosja jest elegancka
Eleganckie chodzą kobitki po ulicach. Eleganckie są stacje metra – stare i wciąż pachnące przeszłością sierpa i młota. Zatłoczone zapachami milionów mieszkańców, a zadbane i czyste! Elegancka jest galeria handlowa GUM położona tuż przy Placu Czerwonym! Kilkadziesiąt lat temu moja mama pamięta ją jako „baraki”. Dziś kwitnie: gustem, estetyką i… dosłownie: dywanami kwiatów!
9. Rosja jest nam przyjazna
Tu miejsce na anegdotę. Otóż któregoś wieczoru wracamy sobie z bulwarów w Sankt Petersburgu do naszego hostelu, zdążyła zapaść chwilowo ciemna noc, wtem zza zaułku zaczepia nas para młodych chłopaków „pod wpływem”, zagabując coś, co rozumiemy jako pytanie: „skąd jesteście?”. My, że „nie gawarisz pa ruski” i że „z Poland”. Ułamek sekundy trwała groza, gdy zaczęli się na nas rzucać. Bo tuż po nim nastąpił szok i niedowierzanie: oni nas wcale nie chcą bić! Oni nas przytulają, ściskają, uśmiechają się i wołają rozbrajająco przyjaźnie „ooo Polsza!”. I to nie żart. Naprawdę tak było w tej sytuacji i w wielu, wielu innych. Na słowo „Polsza” spotykaliśmy przyjazny uśmiech od sprzedawców, kierowcy autobusu, recepcjonisty w hostelu. Śmiem twierdzić, że normalni Rosjanie nas naprawdę lubią. Albo udawali. W takim razie skutecznie.
10. Rosja ma najlepsze piwo Karmi na świecie!
Na naszej wyprawie byliśmy ze znajomymi – oni dwaj i dwie one. Gdy oni dwaj szli przodem, a one dwie obstawiały tyły i nagle z tych tyłów znikały, znaczyło to tylko jedno. Gdzieś po drodze musiał być monopolowy. Gdzieś wygrzebały parę rubli. Gdzieś zaguzdrały w torebkę buteleczki Karmi. I gdzieś wieczorkiem przy słońcu, które nie zachodziło sączyły… piwo, które procentów miało nie zero koma pół, a całych sześć!
I jak Wam się podoba ta rozebrana z 10-ciu kiecek matrioszka? Znana Wam była taka właśnie Rosja? Co powiecie na kilka innych wpisów z Tabayowych podróży ery przed-dzieciowej? Może zrobimy tym samym przegląd trunków z różnych stron świata! 😀 Ja, matka karmiąca wciąż, stęskniona za smakiem wina, cydru, ciemnego pełnego może upoję się… oparami liter? 😉