Czy tylko ja byłam tak nieogarnięta, że tak fajnie zaadaptowanego miejsca dla dzieci i dorosłych jednocześnie, na świeżym powietrzu, niczym w dżungli… zwyczajnie nie znałam? A mieszkam w Krakowie już kilkanaście lat…
Kto mnie śledzi na moich szalonych Instastories na moim instagramowym profilu, ten już się domyśla, o czym będę pisać w tym miesiącu w naszym cyklu dedykowanym krakowskim Rodzinom: #tuptamy_kraków.
Całkiem niedawno pisałam Wam, że mamy Dubaj w Krakowie. I się wcale tak bardzo nie pomyliłam. Dziś bym napisała: mamy w Krakowie także Nowy Jork. A szczególnie – Central Park. Bo też mamy miejskie zoo i też mamy w nim pingwiny! Wiem, że złośliwi podsumują: “jaki Nowy Jork, taki Central Park”. Ale po odwiedzeniu naszego zoo, złośliwości powinny umilknąć. Bo krakowski ogród zoologiczny, położony na obrzeżach miasta, jest większy niż nowojorski: zajmuje około 20 ha. A co w nim szczególnego? Nas zachwycił… kameralnością i przytulnością – o ile tak można napisać o zoo. Nie czuć wcale tej przestrzeni, bo atrakcja goni atrakcję, czyli zagrody lub klatki ze zwierzętami są fajnie rozmieszczone: ciągle coś zaciekawia. A między zwierzętami – namiastka ogrodu botanicznego – przeróżna, ciekawa roślinność – podpisana. Miejsce idealne na… miły spacer z nietuzinkowymi widokami.
Dla Maluszków: jest też plac zabaw oraz ładne toalety z miejscem do przewijania.
Krakowskie ZOO. Co nam się najbardziej podobało?
Co nam się podobało najbardziej? Z racji naszego wielkiego fana pandy – oczywiście, że przesłodki okaz pandy czerwonej. Ok, jest malutka, spała w kącie i mało co przypomina pandę z książeczek dziecięcych albo maskotek mojej córki, ale panda, to panda: miś jakich… mało! Fajne też były aranżacje zagrody słoni, żyraf i zebr. Jedna chciała do nich dołączyć… z zewnątrz. Ale rodzina nie chciała mnie puścić 😛
Podobało nam się też rozmieszczenie zwierząt: oddzielna strefa dzikich kotów, małpiarnia, ptasi gaj.
A co najbardziej nam się podobało? Oczywiście, że pingwiny! Świetna atrakcja dla małych i dużych. Skalna wyspa z basenem, położone w centralnym miejscu zoo, furorę robi… przeszkleniem i otchłanią błękitu, którą od czasu do czasu przecina… pingwin! Nasza Nelka uwielbiała je gonić wzdłuż szyby. Cóż, przegrywała każdy wyścig. Ale i tak biła sobie brawo z radości na mecie 🙂
Gdzie?
Krakowskie ZOO mieści się przy jakże groteskowo brzmiącej ulicy: Kasy Oszczędności Miasta Krakowa 14. A z dalsza rzecz ujmując: w Lasku Wolskim, w okolicy Kopca Piłsudskiego.
W tygodniu można podjechać i zaparkować samochodem pod samym ZOO. W weekendy samochód musimy zostawić na parkingu oddalonym o około kilometr od wejścia i albo przejść spacerem, albo podjechać jeden przystanek. Za jednorazowy wjazd samochodem (opłata za parking) płacimy 15 zł. Maluszki do lat 3: wchodzą bezpłatnie. Normalne bilety wstępu kosztują 18 zł, a ulgowe 10 zł.
Kiedy?
Cóż, wiem, że post ukazuje się w piątek i kusi na zrobienie weekendowego wypadu do zoo. Jednak ja Was zachęcam (w miarę możliwości): wybierzcie się na tygodniu. Nie chodzi tylko o to, że wjedziecie pod samą bramę główną. Chodzi o to, że nie będziemy musieli się przeciskać przez tłumy odwiedzających.
ZOO jest czynne od 9:00 do 19:00. Ostatnie wejście jest o 18:00.
A więcej szczegółów logistycznych, m.in. jak dojechać i kiedy się zjawić, by wziąć udział w karmieniu zwierząt znajdziecie na blogu 52weekendy.pl pod tym linkiem o krakowskim zoo:KLIK.
A że zwierzęta lubią ciszę, dość tych liter… Zostawiam Was z naszym wspomnieniem zamkniętym w zdjęciach. I zachęcam: twórzcie swoje! I… pozdrówcie pingwiny! 😀
Z serii #tuptamy_kraków: widzieliście już pingwiny?
Czy tylko ja byłam tak nieogarnięta, że tak fajnie zaadaptowanego miejsca dla dzieci i dorosłych jednocześnie, na świeżym powietrzu, niczym w dżungli… zwyczajnie nie znałam? A mieszkam w Krakowie już kilkanaście lat…
CO? Krakowskie ZOO!
Kto mnie śledzi na moich szalonych Instastories na moim instagramowym profilu, ten już się domyśla, o czym będę pisać w tym miesiącu w naszym cyklu dedykowanym krakowskim Rodzinom: #tuptamy_kraków.
Całkiem niedawno pisałam Wam, że mamy Dubaj w Krakowie. I się wcale tak bardzo nie pomyliłam. Dziś bym napisała: mamy w Krakowie także Nowy Jork. A szczególnie – Central Park. Bo też mamy miejskie zoo i też mamy w nim pingwiny! Wiem, że złośliwi podsumują: “jaki Nowy Jork, taki Central Park”. Ale po odwiedzeniu naszego zoo, złośliwości powinny umilknąć. Bo krakowski ogród zoologiczny, położony na obrzeżach miasta, jest większy niż nowojorski: zajmuje około 20 ha. A co w nim szczególnego? Nas zachwycił… kameralnością i przytulnością – o ile tak można napisać o zoo. Nie czuć wcale tej przestrzeni, bo atrakcja goni atrakcję, czyli zagrody lub klatki ze zwierzętami są fajnie rozmieszczone: ciągle coś zaciekawia. A między zwierzętami – namiastka ogrodu botanicznego – przeróżna, ciekawa roślinność – podpisana. Miejsce idealne na… miły spacer z nietuzinkowymi widokami.
Dla Maluszków: jest też plac zabaw oraz ładne toalety z miejscem do przewijania.
Krakowskie ZOO. Co nam się najbardziej podobało?
Co nam się podobało najbardziej? Z racji naszego wielkiego fana pandy – oczywiście, że przesłodki okaz pandy czerwonej. Ok, jest malutka, spała w kącie i mało co przypomina pandę z książeczek dziecięcych albo maskotek mojej córki, ale panda, to panda: miś jakich… mało! Fajne też były aranżacje zagrody słoni, żyraf i zebr. Jedna chciała do nich dołączyć… z zewnątrz. Ale rodzina nie chciała mnie puścić 😛
Podobało nam się też rozmieszczenie zwierząt: oddzielna strefa dzikich kotów, małpiarnia, ptasi gaj.
A co najbardziej nam się podobało? Oczywiście, że pingwiny! Świetna atrakcja dla małych i dużych. Skalna wyspa z basenem, położone w centralnym miejscu zoo, furorę robi… przeszkleniem i otchłanią błękitu, którą od czasu do czasu przecina… pingwin! Nasza Nelka uwielbiała je gonić wzdłuż szyby. Cóż, przegrywała każdy wyścig. Ale i tak biła sobie brawo z radości na mecie 🙂
Gdzie?
Krakowskie ZOO mieści się przy jakże groteskowo brzmiącej ulicy: Kasy Oszczędności Miasta Krakowa 14. A z dalsza rzecz ujmując: w Lasku Wolskim, w okolicy Kopca Piłsudskiego.
W tygodniu można podjechać i zaparkować samochodem pod samym ZOO. W weekendy samochód musimy zostawić na parkingu oddalonym o około kilometr od wejścia i albo przejść spacerem, albo podjechać jeden przystanek. Za jednorazowy wjazd samochodem (opłata za parking) płacimy 15 zł. Maluszki do lat 3: wchodzą bezpłatnie. Normalne bilety wstępu kosztują 18 zł, a ulgowe 10 zł.
Kiedy?
Cóż, wiem, że post ukazuje się w piątek i kusi na zrobienie weekendowego wypadu do zoo. Jednak ja Was zachęcam (w miarę możliwości): wybierzcie się na tygodniu. Nie chodzi tylko o to, że wjedziecie pod samą bramę główną. Chodzi o to, że nie będziemy musieli się przeciskać przez tłumy odwiedzających.
ZOO jest czynne od 9:00 do 19:00. Ostatnie wejście jest o 18:00.
A więcej szczegółów logistycznych, m.in. jak dojechać i kiedy się zjawić, by wziąć udział w karmieniu zwierząt znajdziecie na blogu 52weekendy.pl pod tym linkiem o krakowskim zoo: KLIK.
A że zwierzęta lubią ciszę, dość tych liter… Zostawiam Was z naszym wspomnieniem zamkniętym w zdjęciach. I zachęcam: twórzcie swoje! I… pozdrówcie pingwiny! 😀