“Siedzi w domu i nic nie robi” – usłyszałam po raz kolejny.
Prezent dla ambitnej mamy!
Jako prezent na Dzień Matki od dziecka dostałam odbite opuszki paluszków w kształcie kwiatka. Czegoż zatem mogę chcieć więcej? Tak na codzień? Nowa kiecka? Buty? Nowy dres? Szczególnie, gdy świat rzuca mi ochłapem blichtru, szpilek i plotek przy winie… w serialu po 22:00? Szczególnie wtedy, gdy mój świat rzuca mi kupę, która nie zdążyła do nocnika; zupa wykipiała, a moja cierpliwość do malowania króliczków na spodniach… też wykipiała. Czy mogę sobie sama podarować prezent jako dla ambitnej mamy, chcącej czegoś więcej niż kiecka, dres albo buty ?
Moja praca jest ściśle tajna…
Gdy tata mojego dziecka przysyła mi zdjęcie ze swojego biura, wzbiera we mnie zazdrość. Scandi od podłóg po sufit, przestrzeń, czysto, kawa parzona na trzy sposoby. Tymczasem rozglądam się po moim “biurze”: segregatory prania; ryzy miseczek po zupkach; przyborniki grzechotek między komodą a kanapą; kawa parzona, po trzy razy odgrzewana po kilku solówkach płaczu na przemian: młodszej i starszej. Moje home office. Moja praca? Ściśle tajna. Czasem sama do końca nie wiem co należy do moich obowiązków.
Tak, taką mamą jestem. Wróć. Nieprawda. Tak, taką mamą bywam. Bo macierzyński (a potem wychowawczy) to ostre lądowanie na pasie startowym lotniska “macierzyństwo”. To turbulencje w ciągle pilotażowym locie. To tanie linie wypoczynku, czasu i miejsca na wyciągnięcie nóg na kanapie. To licencja, którą zdobywa się przez doświadczenie, gdzie szkoła rodzenia to… pikuś!
Jadą, jadą misie…
Ale mimo to – frunę: endorfinami spełnienia! Porannych gilgotek, zachrypniętych śpiewów wniebogłosy “jadą jadą misie”, zjedzonym ze smakiem obiadkiem, przytulasem bez uprzedzenia…
Ale mimo to frunę – tak wysoko jak nigdy dotąd! Poza macierzyństwo!
Zasada, że im człowiek ma mniej czasu, tym więcej potrafi zdziałać, przekłada się na: im mniej człowiek ma możliwości, skoro “siedzi w domu i nic nie robi”, tym częściej staje na głowie (albo rusza głową), żeby te możliwości sobie stworzyć.
Na macierzyńskim najbardziej…!
To na macierzyńskim, czyli “siedząc w domu i nic nie robiąc”: zjadłam najwięcej pysznego jedzenia – dla relaksu i własnego “wynagrodzenia sobie trudów dnia” – chciało mi się je wymyślać i przygotowywać.
To na macierzyńskim poszłam najczęściej z mężem na randkę: na kanapę, przed tv, w kiecce i w lokach, tandetnie niczym w Hollywood, ale grunt, że razem – tylko centrum miasta zamieniliśmy na… centrum własnego salonu. Jak dzieci poszły spać.
To na macierzyńskim wydałam najwięcej kasy na kursy i szkolenia stacjonarne oraz online, które pozwoliły mi moją pasję rozwinąć w… pracę, którą kocham.
To na macierzyńskim nauczyłam się najwięcej: od prawidłowego składu kremu do małej pupy po prawidłowe kroki strategii design thinking.
To na macierzyńskim podjęłam najważniejsze decyzje: dzielenia się tą wiedzą ze światem tak bliskim mojemu – światem innych Mam.
To na macierzyńskim rozwinęłam skrzydła: i kury domowej, i eksperta ds. marki.
To na macierzyńskim sprawdzam, ilu ludzi mi kibicuje, a ilu puka się w czoło, a ilu… wolę nie wizualizować tego, co sobie myśli.
A potem… patrzyłam osobiście, jak na macierzyńskim zapalają się oczy kilkudziesięciu kobiet – Mam, które wzięły udział w takich warsztatach.
Bo miały lub znalazły na siebie pomysł i wspólnie przeszłyśmy w fazę: “realizacja“.
A potem, przy układaniu szczegółowej strategii ich działania, widziałam jak po radach “załóż newsletter, zrób piękne relacje wyróżnione; załącz ebooka”: iskry w oczach przemieniały się w strach. A potem zaczęły spływać pytania i trochę pretensje: “ale czemu tylko Kraków ma takie warsztaty?” albo “ok, ale jak ja mam to wszystko zrobić?”.
Czemu piszę o tym tak wprost: bo jestem tego prezentu pewna – że Ci się spodoba, jeśli czujesz jego potrzebę. Ja czułam jego potrzebę – od ponad dwóch lat. Tylko wtedy nikt mi takiego czegoś nie podarował. Skakałam od szkolenia do szkolenia; frustrowałam się oglądaniem webinarów ciągle o tym samym; zostałam technicznym samoukiem; a marketing najlepiej opisały mi dopiero mądre książki.
Możesz dla innych dalej “siedzieć w domu i nic nie robić”, a możesz podarować sobie wartościowy prezent. Takie pudełko czekoladek. Trochę nietypowe.
Bombonierka o smaku MamaAcademy
Bombonierka ta nazywa się MamaAcademy. Słyszałaś o niej? Poznajcie się lepiej: TUTAJ!
Zamiast kalorii, które pójdą w biodra (albo gdzie indziej); daje dużo kompleksowej wiedzy, zmieszczonej w jednym pudełku.
Zamiast doszukiwania się smaków na odwrocie; jest bardzo prosta i luźna w swoim przekazie.
Zamiast kosztować miliony monet i oferować złote góry; kosztuje tyle, żeby Cię było stać i oferuje: góry spełnienia siebie.
Smaki tych czekoladek?
Szukanie lub polerowanie pomysłu na siebie.
Budowanie lub weryfikacja strategii biznesowej.
Szukanie skutecznej motywacji.
Warsztat z budowania angażującego instagrama, fanpage’a, bloga i newslettera – metodą tutoriali, z grupą specjalistów w każdej dziedzinie.
Comiesięczny follow-up oraz networking w zamkniętej Grupie weryfikujący nasze i Wasze działania!
Każdy miesiąc wprowadza nowy pakiet szkoleń (Pomysł – Strategia – Biznes online – Twoja strona www – Blog – Newsletter – Facebook – Instagram – Vlog – Marka online itp.) w danym temacie: od ogółu do szczegółu.
W skrócie: MamaAcademy to kompleksowa wiedza. Rozwój krok po kroku. Transparentność przekazu. Tylko mamowe warunki.
Czekoladek w środku jest na tyle byś miała swój prezent aż na rok!
Dla kogo jest MamaAcademy?
Tylko dla Mam! Ponieważ podczas licznych case study marki, kursu z zakresu organizacji czasu albo prawa pracy, skupiamy się na aspektach, z którymi muszą zmierzyć się Mamy. Zresztą, dostępność i sposób działania platformy jest dopasowany do Mamowego trybu życia: tego, gdzie czasu jest mało; gdy czas jest kradziony nocy albo podczas spacerów i drzemek; gdy zmęczenie (albo kolka) daje za wygraną.
Dla Mam, które dopiero startują! Nie znajdziesz na rynku bardziej łopatologicznie prowadzonych szkoleń od tematu znalezienia lub weryfikacji pomysłu na siebie po ustalanie cen Twojego produktu i uspójnianie Twojej marki.
Dla Mam, które mają już biznesy i potrzebują skontrolować swoje metody marketingu internetowego; chcą pozyskać więcej klientów; zatroszczyć się o odpowiedni wizerunek swojej marki.
Co się stanie, jak kupisz miesięczny lub roczny dostęp do MamaAcademy? W Twoim domu dalej będzie kipiała zupa i Twoja cierpliwość do króliczków na spodniach też…
Świat dalej może twierdzić, że “siedzisz w domu i nic nie robisz”, ale Ty… będziesz czuć się dobrze ze sobą. Będziesz się spełniać w tematach pozadzieciowych – jeśli tego potrzebujesz… Czyż to nie wartościowy prezent na Dzień Matki?
Wiecie co… Bałam się pisać pierwszego takiego tutaj posta sprzedażowego. Przecież “Tabayka” to głównie “wyciskacz łez” i wsparcie Mam. Ale z MamaAcademy jestem tak ogromnie dumna, że oddaję w Wasze ręce BARDZO DOBRY PRODUKT (a sporo pracy jeszcze przed nami!), że… z przyjemnością Wam o tym piszę: nieustannie w ramach misji wspierania Mam!
Macierzyński i co dalej? Pierwsza taka biznes Akademia w Polsce – tylko dla Mam!
Prezent dla ambitnej mamy!
Moja praca jest ściśle tajna…
Jadą, jadą misie…
Na macierzyńskim najbardziej…!
Mamy pomysł!
Prezent dla Ciebie, Mamo!
ZOBACZ SOBIE MamaAcademy OD ŚRODKA, PRZETESTUJ ZA DARMO: TUTAJ
Bombonierka o smaku MamaAcademy
Dla kogo jest MamaAcademy?
Misja: wspierać Mamy!
Wiecie co… Bałam się pisać pierwszego takiego tutaj posta sprzedażowego. Przecież “Tabayka” to głównie “wyciskacz łez” i wsparcie Mam. Ale z MamaAcademy jestem tak ogromnie dumna, że oddaję w Wasze ręce BARDZO DOBRY PRODUKT (a sporo pracy jeszcze przed nami!), że… z przyjemnością Wam o tym piszę: nieustannie w ramach misji wspierania Mam!