Majówka za pasem. Cieszysz się? No niby tak… Tak, ja też się martwię, że ten piękny długi weekend minie i minie za szybko, choć jeszcze nawet się nie zaczął… Zawsze tak mam: prześcigam czas i wychodzi na to, że sama psuję sobie na wstępie uciechę wszelką. Walczę z tym. Jest lepiej! 🙂 Teraz dokładam sobie jeszcze jedną uciechę i jeszcze jedno zmartwienie na raz: nie wyjeżdżam sama. Nie wyjeżdżamy sami – we dwoje – z mężem mym. Szykuje się akcja pt. “Wyjazd z dzieckiem”. No bo od kilku miesięcy wyjeżdżamy tu i ówdzie z naszą córeczką i ten fakt staje się zawsze zdecydowanym gwoździem programu całej ekspedycji. Bo zanim Tabayątko nasze zacznie brylować na deptakach kurortów i zbierać wszelkie „ochy” i „achy”, trzeba po dobroci i humanitarnie go zaspokoić jedzeniowo, pieluchowo i drzemkowo – we wszelkich pozadomowych, nowych mu okolicznościach; trzeba także ukołysać do snu, kiedy to ono, a nie my będziemy chcieli. I trzeba go… spakować! I po to tu jestem: chcę Wam to ułatwić jak najbardziej się tylko da – w tym i w kolejnym wpisie. Bo wyjazdem mamy się cieszyć! Marudzenie nad obowiązkami, które za sobą pociąga, wierzcie mi, psuje efekt!
Wiedz, że zabierasz ze sobą najmniejszy, a najważniejszy Bagaż
Tak, to prawda: też przy pierwszych wspólnych wyjazdach oblewał mnie zimny pot i zamiast cieszyć się, że wreszcie ilość osób na rodzinnych zdjęciach z wakacji będzie się zgadzać, martwiłam się czy logistycznie damy radę… I tu właśnie był największy błąd, który najbardziej psuł moje każde wyjazdowe plany. Ale każdy wyjazd więcej i każda spakowana walizka więcej uczyły nas odporności na te niczemu nie służące obawy. I teraz wyznajemy jedną jedyną zasadę: weekend i wyjazd zdarzają się tylko i wyłącznie po to, by cieszyły nas możliwością wspólnie spędzonego czasu, z dala od łypiącego z naszej pustawej lodówki światła i od niekończącej się opowieści rozwieszania i składania prania miniaturowych ubranek. Cieszyć! Cieeeeszyć! Mimo bagażu dodatkowego: tego dosłownego pełnego kaszek i pieluszek i tego dosłownego, co krzyczy i woła jeść, gdy zostało zaledwie parę kilometrów do celu.
Wiedz, że w momencie pakowania do walizek dziecięcego pampersa, nic już nie będzie takie samo…
To nie będą wczasy takie jak zwykle. To nie będą błogie chwile lenistwa z drinkiem pod palemką; to nie będą upojne randki kończące się nad ranem; to nie będą długie poranki bez budzika. Oczekiwania zmęczonych codziennością rodziców nie są kalką rzeczywistości pt. „Wczasy z dzieckiem rodem z katalogu”. Bo ta prawda zastana na miejscu dorysowuje do naszego obrazka wczasów idealnych pobudki skoro świt, kleksy zupki znajdujące się na wszystkim co nas otacza w promieniu dwóch metrów, wysypki różnego zabarwienia i rozmiaru po kąpielowych szaleństwach. Ale epicentrum naszego rysunku wakacji wszelkich – tych dalekich i tych bliższych to zdecydowanie będą niepowtarzalne chwile spędzone razem, chwile dyktowane potrzebami naszego Najmłodszego Towarzysza Podróży. Chwile sprawdzianu: naszego i jego, jednocześnie, naprzemiennie, bez końca. Chwile, które chętnie będziecie potem opowiadać – jako anegdoty, aby rozbawić towarzystwo.
Wiedz, że nigdy wcześniej tak bardzo nie był Ci potrzebny ten urlop
Po co Ci w ogóle wakacje? Lubią pytać młodych matek wszyscy ci, którzy siedzą na etacie. Wieść społeczna głosi, że skoro kobieta przebywa na urlopie macierzyńskim, przebywa na „urlopie” – czyli już na nim jest, przecież „nic nie robi” i nie chodzi do pracy. Pojechanie zatem na urlop byłoby zduplikowaniem tego faktu i wzbudzać by mogło silne podejrzenia, że… „w dupce się poprzewracało…”. A prawda jest taka, że poprzewracałoby się gdzie indziej tej kobiecie, głównie w głowie, jakby sobie zwyczajnie nie odpoczęła od dni, które wyglądają coraz bardziej tak samo; od obowiązków, których piętra rozładowuje, a wieże nowych wyrastają niemalże w tych samych miejscach; od bycia ciągle w domu w duecie ze swoim brzdącem w domu, który rozmowny bywa, ale tylko w sobie pojętym póki co języku i z odbiorem na tych samych falach bywają zakłócenia.
Wiedz, że i tak o wszystkim nie da się pamiętać, obliczyć, zaplanować…
Dlatego ogranicz plan „pakowanie” do absolutnego minimum – minimum wysiłku, minimum czasu i minimum martwienia się. Postaram Ci się to ułatwić: w kolejnym wpisie (dajcie mi na niego ze 2 dni na opracowanie ;-)) przygotuję specjalny rozkład jazdy dla mam pakujących swoje maluszki z praktyczną niespodzianką na przyszłość! 🙂
A jeśli czy Ty, czy ja o czymś zapomnimy: pampersy i słoiczki znajdziemy w każdym cywilizowanym miejscu naszej planety. Parasol od słońca można zastąpić rozwieszoną pieluszką albo go wynająć za grosze na plaży, która przypomina patelnię. A apteki zawsze raczej mają w zaopatrzeniu ‘katarek’, termometr lub bebilon…
Wiedz, że powrót zaboli bardziej niż kiedykolwiek…
Nie rób jak ja: nie prześcigaj czasu i nie martw się już teraz, że zaraz będzie po majówce… Wracasz z wakacji i co? Wiosny jak nie było, tak nie ma albo wychyla się czasem i robi a-ku-ku. Naczynia znów piętrzą się w zlewie. Apetyt podróżnika małego jakoś oklapł. I najgorsze: słowo „wakacje” raczej odmieniać pozostanie znów przez najbliższe miesiące w czasie przeszłym. Ale szlaki przetarte. Egzamin z niemowlęciem w podróży zdany. Teraz pozostaje tylko czekać na pakowanie kolejnych pampersów o rozmiar większych… kiedyś 😉
Wiedz, że wyjazd z dzieckiem taki straszny… jak go malujesz
Majówka za pasem. Cieszysz się? No niby tak… Tak, ja też się martwię, że ten piękny długi weekend minie i minie za szybko, choć jeszcze nawet się nie zaczął… Zawsze tak mam: prześcigam czas i wychodzi na to, że sama psuję sobie na wstępie uciechę wszelką. Walczę z tym. Jest lepiej! 🙂 Teraz dokładam sobie jeszcze jedną uciechę i jeszcze jedno zmartwienie na raz: nie wyjeżdżam sama. Nie wyjeżdżamy sami – we dwoje – z mężem mym. Szykuje się akcja pt. “Wyjazd z dzieckiem”. No bo od kilku miesięcy wyjeżdżamy tu i ówdzie z naszą córeczką i ten fakt staje się zawsze zdecydowanym gwoździem programu całej ekspedycji. Bo zanim Tabayątko nasze zacznie brylować na deptakach kurortów i zbierać wszelkie „ochy” i „achy”, trzeba po dobroci i humanitarnie go zaspokoić jedzeniowo, pieluchowo i drzemkowo – we wszelkich pozadomowych, nowych mu okolicznościach; trzeba także ukołysać do snu, kiedy to ono, a nie my będziemy chcieli. I trzeba go… spakować! I po to tu jestem: chcę Wam to ułatwić jak najbardziej się tylko da – w tym i w kolejnym wpisie. Bo wyjazdem mamy się cieszyć! Marudzenie nad obowiązkami, które za sobą pociąga, wierzcie mi, psuje efekt!
Wiedz, że zabierasz ze sobą najmniejszy, a najważniejszy Bagaż
Tak, to prawda: też przy pierwszych wspólnych wyjazdach oblewał mnie zimny pot i zamiast cieszyć się, że wreszcie ilość osób na rodzinnych zdjęciach z wakacji będzie się zgadzać, martwiłam się czy logistycznie damy radę… I tu właśnie był największy błąd, który najbardziej psuł moje każde wyjazdowe plany. Ale każdy wyjazd więcej i każda spakowana walizka więcej uczyły nas odporności na te niczemu nie służące obawy. I teraz wyznajemy jedną jedyną zasadę: weekend i wyjazd zdarzają się tylko i wyłącznie po to, by cieszyły nas możliwością wspólnie spędzonego czasu, z dala od łypiącego z naszej pustawej lodówki światła i od niekończącej się opowieści rozwieszania i składania prania miniaturowych ubranek. Cieszyć! Cieeeeszyć! Mimo bagażu dodatkowego: tego dosłownego pełnego kaszek i pieluszek i tego dosłownego, co krzyczy i woła jeść, gdy zostało zaledwie parę kilometrów do celu.
Wiedz, że w momencie pakowania do walizek dziecięcego pampersa, nic już nie będzie takie samo…
To nie będą wczasy takie jak zwykle. To nie będą błogie chwile lenistwa z drinkiem pod palemką; to nie będą upojne randki kończące się nad ranem; to nie będą długie poranki bez budzika. Oczekiwania zmęczonych codziennością rodziców nie są kalką rzeczywistości pt. „Wczasy z dzieckiem rodem z katalogu”. Bo ta prawda zastana na miejscu dorysowuje do naszego obrazka wczasów idealnych pobudki skoro świt, kleksy zupki znajdujące się na wszystkim co nas otacza w promieniu dwóch metrów, wysypki różnego zabarwienia i rozmiaru po kąpielowych szaleństwach. Ale epicentrum naszego rysunku wakacji wszelkich – tych dalekich i tych bliższych to zdecydowanie będą niepowtarzalne chwile spędzone razem, chwile dyktowane potrzebami naszego Najmłodszego Towarzysza Podróży. Chwile sprawdzianu: naszego i jego, jednocześnie, naprzemiennie, bez końca. Chwile, które chętnie będziecie potem opowiadać – jako anegdoty, aby rozbawić towarzystwo.
Wiedz, że nigdy wcześniej tak bardzo nie był Ci potrzebny ten urlop
Po co Ci w ogóle wakacje? Lubią pytać młodych matek wszyscy ci, którzy siedzą na etacie. Wieść społeczna głosi, że skoro kobieta przebywa na urlopie macierzyńskim, przebywa na „urlopie” – czyli już na nim jest, przecież „nic nie robi” i nie chodzi do pracy. Pojechanie zatem na urlop byłoby zduplikowaniem tego faktu i wzbudzać by mogło silne podejrzenia, że… „w dupce się poprzewracało…”. A prawda jest taka, że poprzewracałoby się gdzie indziej tej kobiecie, głównie w głowie, jakby sobie zwyczajnie nie odpoczęła od dni, które wyglądają coraz bardziej tak samo; od obowiązków, których piętra rozładowuje, a wieże nowych wyrastają niemalże w tych samych miejscach; od bycia ciągle w domu w duecie ze swoim brzdącem w domu, który rozmowny bywa, ale tylko w sobie pojętym póki co języku i z odbiorem na tych samych falach bywają zakłócenia.
Wiedz, że i tak o wszystkim nie da się pamiętać, obliczyć, zaplanować…
Dlatego ogranicz plan „pakowanie” do absolutnego minimum – minimum wysiłku, minimum czasu i minimum martwienia się. Postaram Ci się to ułatwić: w kolejnym wpisie (dajcie mi na niego ze 2 dni na opracowanie ;-)) przygotuję specjalny rozkład jazdy dla mam pakujących swoje maluszki z praktyczną niespodzianką na przyszłość! 🙂
A jeśli czy Ty, czy ja o czymś zapomnimy: pampersy i słoiczki znajdziemy w każdym cywilizowanym miejscu naszej planety. Parasol od słońca można zastąpić rozwieszoną pieluszką albo go wynająć za grosze na plaży, która przypomina patelnię. A apteki zawsze raczej mają w zaopatrzeniu ‘katarek’, termometr lub bebilon…
Wiedz, że powrót zaboli bardziej niż kiedykolwiek…
Nie rób jak ja: nie prześcigaj czasu i nie martw się już teraz, że zaraz będzie po majówce… Wracasz z wakacji i co? Wiosny jak nie było, tak nie ma albo wychyla się czasem i robi a-ku-ku. Naczynia znów piętrzą się w zlewie. Apetyt podróżnika małego jakoś oklapł. I najgorsze: słowo „wakacje” raczej odmieniać pozostanie znów przez najbliższe miesiące w czasie przeszłym. Ale szlaki przetarte. Egzamin z niemowlęciem w podróży zdany. Teraz pozostaje tylko czekać na pakowanie kolejnych pampersów o rozmiar większych… kiedyś 😉