Mamo, połóż dziś Ty główkę na moich kolanach. Załóż piżamkę, rozpuść włosy, przymknij oczy, możesz nawet dziś nie myć ząbków… A ja będę Cię kiziać-miziać, przytulać i opowiem Ci bajkę. Nie, nie potrzebna mi książeczka. Nie umiem przecież jeszcze czytać. Ale to nic – znam ją przecież na pamięć. I chciałabym, abyś właśnie dziś posłuchała jej ze mną.
Opowiem Ci bajkę o:
– Kopciuszku, co oddziela całymi dniami ciemne pranie od jasnego; za duże ciuszki od za małych; poplamione śliniaczki, od tych jeszcze ocalałych; a na bal wychodnego sama ze sobą zakłada płaskie pantofelki, żeby szybciej wybiegła przed północą, gdy jej książę zawoła: “Twój cyc pilnie potrzebny”!
– Sierotce Marysi, która czasem czuje się taka bezradna wobec coraz to nowszych dylematów z pierwszego świata rodem np. kolejności kaszki czy drzemki; bezsilna wobec świata chodzącego tylko w różowych okularach macierzyństwa prosto z reklamy; zmęczona pędem takich samych dni i ciągle zbyt krótkich nocy; niezrozumiana przez męski punkt widzenia; pod obstrzałem babcinego osądu “wiem lepiej”. Nawet Koszałek Opałek nie potrafi pomóc.
– Fionie, która chcąc nie chcąc tapla się co dzień we własnej kąpieli błotnej pełnej niedojedzonej kaszki, okruchów chleba, resztek banana i czasem wszystkiego tego, co mały żołądek nie pomieścił. I czasem zmienia się (głównie po zmroku) w piękną królewnę w swoim bagnie obowiązków, po to by kolejnego ranka pobyć chwilę śmiesznym osłem, pytającym: “daaaleko jeszcze?”.
– Dziewczynce z zapałkami, która w domowych łachmanach wysłużonego dresu zbiera i porządkuje (zamiast zapałek) stosiki zagubionych małych skarpetek, chodzących zazwyczaj pojedynczo, a nie parami; obślinionych chrupek; zapomnianych zabawek, znalezionych w miejscach, w których im samym by się nawet nie śniło.
– Księżniczce na ziarnku grochu, która leży niby w wygodnym łóżku, ale spać nie może, bo jej Groszek leżący nieopodal, zamontował w jej głowie ciągle dzwoniący budzik na sygnał mikro-szelestu, mini-westchnienia, jednosylabowego załkania, półdecybelowego chrząknięcia.
– Krainie Lodu, gdzie tak samo jak Elza zamraża wzrokiem wszystkich z chodzącym “załóż czapeczkę”, “karmisz?”, “ja wiem lepiej” na ustach; a zarazem niczym Anna serdecznie wyściskuje wszystkie istotki o maleńkich stópkach i kilku ząbkach.
– Gumisiach, w których pojawia się Troskliwa Misia i zarządza nową miksturę na sok z gumi-jagód: kilka pęczków zapomnienia o zmęczeniu, odrobina kpiny z niewyspania, trzy ziarnka uśmiechu, szklanka spełnienia do połowy pełna i jeden mały uścisk wokół szyi… tych najmniejszych w domu rączek.
– Robin Hoodzie, który ogarnia chaos swojego niezdyscyplinowanego lasu i z szelmowskim uśmiechem rozdaje uśmiechy, kary, nagrody, przytulenia, utulenia, kazania, upomnienia, pocieszenia: każdemu po równo, sprawiedliwie i “od ręki”.
– Smerfach, gdzie wśród niebieskich mieszkańców wioski pojawia się sto pierwszy Smerf: młodszy od Papy Smerfa, ale tak samo mądry. Nosi spódnicę i umie gotować tak samo jak Łasuch. Ma zgrabniejsze nogi niż Smerfetka i silne ramiona niczym Osiłek. Czasem włącza mu się Smerf-Maruda. Nie znosi Smerfa-Ważniaka, choć sam nim bywa… szczególnie na placu zabaw pośród podobnych sobie Smerfów. A jak nadciąga wielkie niebezpieczeństwo: zbliża się jakikolwiek Gargamel do jego Maleństwa, ostrzy pazury niczym Klakier.
– Roszpunce, która utknęła w swojej wieży, bo z powodu wypadających po porodzie włosów, obcięła swój warkocz… Ale jej królewicz żadnych wyzwań się nie boi: windą do nieba wiozą go zgrabne nogi i niezmiennie urzekające oczy jego księżniczki.
– Muminkach, w których Mamusia Muminka nosi sobie torebkę wypełnioną termosami, smoczkami, pieluchami, butelkami, kubkami-niekapkami, chrupkami, gryzakami, kocykami, ubrankami, grającymi zabawkami, chusteczkami, moskitierami, kremami, telefonem i szminką. I mieści zawsze wszystko. I nigdy o niczym nie zapomina. I zawsze wie, w której przegródce co jest…, choć jest dużo gorzej niż w damskiej torebce 😉
– Pszczółce Mai, która od kilku dni chodzi smutna, bo ten, co jej śpiewał odszedł “gdzieś, lecz nie wiadomo gdzie”…
– Rumcajsie – yyyy… Mamuś, przypomnij, a kto to właściwie był ten Rumcajs? 😉
– Królewnie Śnieżce, która trzyma swoje lustereczko i pytając: “Powiedz przecie”, za często widzi czarownicę. A lustereczko niezmiennie jej odpowiada: “Ty jesteś najpiękniejsza, Królowo. Nawet z podkrążonymi oczami. Nawet ze zmęczonymi rękami. Nawet z tą ciągle martwiącą się zmarszczką na czole”.
Mama jeszcze nie usnęła. Zapatrzyła się gdzieś hen daleko, jakby odnalazła tam ten cały baśniowy świat. Ogląda go trochę przez mgłę swoich łez: wzruszenia, szczęścia, prawdy. Podrywa na chwilę głowę i spoglądając na swojego małego bajarza, pyta:
– A jaki tytuł ma Kochanie ta bajka?
– “Mój cały świat”, Mamuś.
– Skarbie…, a nie ma w tej bajce Śpiącej Królewny?
– Nie, Mamuś. Przecież każda mama powtarza, że nie wie, co to sen… 🙂
Mamo, opowiem Ci bajkę…
Mamo, połóż dziś Ty główkę na moich kolanach. Załóż piżamkę, rozpuść włosy, przymknij oczy, możesz nawet dziś nie myć ząbków… A ja będę Cię kiziać-miziać, przytulać i opowiem Ci bajkę. Nie, nie potrzebna mi książeczka. Nie umiem przecież jeszcze czytać. Ale to nic – znam ją przecież na pamięć. I chciałabym, abyś właśnie dziś posłuchała jej ze mną.
Opowiem Ci bajkę o:
– Kopciuszku, co oddziela całymi dniami ciemne pranie od jasnego; za duże ciuszki od za małych; poplamione śliniaczki, od tych jeszcze ocalałych; a na bal wychodnego sama ze sobą zakłada płaskie pantofelki, żeby szybciej wybiegła przed północą, gdy jej książę zawoła: “Twój cyc pilnie potrzebny”!
– Sierotce Marysi, która czasem czuje się taka bezradna wobec coraz to nowszych dylematów z pierwszego świata rodem np. kolejności kaszki czy drzemki; bezsilna wobec świata chodzącego tylko w różowych okularach macierzyństwa prosto z reklamy; zmęczona pędem takich samych dni i ciągle zbyt krótkich nocy; niezrozumiana przez męski punkt widzenia; pod obstrzałem babcinego osądu “wiem lepiej”. Nawet Koszałek Opałek nie potrafi pomóc.
– Fionie, która chcąc nie chcąc tapla się co dzień we własnej kąpieli błotnej pełnej niedojedzonej kaszki, okruchów chleba, resztek banana i czasem wszystkiego tego, co mały żołądek nie pomieścił. I czasem zmienia się (głównie po zmroku) w piękną królewnę w swoim bagnie obowiązków, po to by kolejnego ranka pobyć chwilę śmiesznym osłem, pytającym: “daaaleko jeszcze?”.
– Dziewczynce z zapałkami, która w domowych łachmanach wysłużonego dresu zbiera i porządkuje (zamiast zapałek) stosiki zagubionych małych skarpetek, chodzących zazwyczaj pojedynczo, a nie parami; obślinionych chrupek; zapomnianych zabawek, znalezionych w miejscach, w których im samym by się nawet nie śniło.
– Księżniczce na ziarnku grochu, która leży niby w wygodnym łóżku, ale spać nie może, bo jej Groszek leżący nieopodal, zamontował w jej głowie ciągle dzwoniący budzik na sygnał mikro-szelestu, mini-westchnienia, jednosylabowego załkania, półdecybelowego chrząknięcia.
– Krainie Lodu, gdzie tak samo jak Elza zamraża wzrokiem wszystkich z chodzącym “załóż czapeczkę”, “karmisz?”, “ja wiem lepiej” na ustach; a zarazem niczym Anna serdecznie wyściskuje wszystkie istotki o maleńkich stópkach i kilku ząbkach.
– Gumisiach, w których pojawia się Troskliwa Misia i zarządza nową miksturę na sok z gumi-jagód: kilka pęczków zapomnienia o zmęczeniu, odrobina kpiny z niewyspania, trzy ziarnka uśmiechu, szklanka spełnienia do połowy pełna i jeden mały uścisk wokół szyi… tych najmniejszych w domu rączek.
– Robin Hoodzie, który ogarnia chaos swojego niezdyscyplinowanego lasu i z szelmowskim uśmiechem rozdaje uśmiechy, kary, nagrody, przytulenia, utulenia, kazania, upomnienia, pocieszenia: każdemu po równo, sprawiedliwie i “od ręki”.
– Smerfach, gdzie wśród niebieskich mieszkańców wioski pojawia się sto pierwszy Smerf: młodszy od Papy Smerfa, ale tak samo mądry. Nosi spódnicę i umie gotować tak samo jak Łasuch. Ma zgrabniejsze nogi niż Smerfetka i silne ramiona niczym Osiłek. Czasem włącza mu się Smerf-Maruda. Nie znosi Smerfa-Ważniaka, choć sam nim bywa… szczególnie na placu zabaw pośród podobnych sobie Smerfów. A jak nadciąga wielkie niebezpieczeństwo: zbliża się jakikolwiek Gargamel do jego Maleństwa, ostrzy pazury niczym Klakier.
– Roszpunce, która utknęła w swojej wieży, bo z powodu wypadających po porodzie włosów, obcięła swój warkocz… Ale jej królewicz żadnych wyzwań się nie boi: windą do nieba wiozą go zgrabne nogi i niezmiennie urzekające oczy jego księżniczki.
– Muminkach, w których Mamusia Muminka nosi sobie torebkę wypełnioną termosami, smoczkami, pieluchami, butelkami, kubkami-niekapkami, chrupkami, gryzakami, kocykami, ubrankami, grającymi zabawkami, chusteczkami, moskitierami, kremami, telefonem i szminką. I mieści zawsze wszystko. I nigdy o niczym nie zapomina. I zawsze wie, w której przegródce co jest…, choć jest dużo gorzej niż w damskiej torebce 😉
– Pszczółce Mai, która od kilku dni chodzi smutna, bo ten, co jej śpiewał odszedł “gdzieś, lecz nie wiadomo gdzie”…
– Rumcajsie – yyyy… Mamuś, przypomnij, a kto to właściwie był ten Rumcajs? 😉
– Królewnie Śnieżce, która trzyma swoje lustereczko i pytając: “Powiedz przecie”, za często widzi czarownicę. A lustereczko niezmiennie jej odpowiada: “Ty jesteś najpiękniejsza, Królowo. Nawet z podkrążonymi oczami. Nawet ze zmęczonymi rękami. Nawet z tą ciągle martwiącą się zmarszczką na czole”.
Mama jeszcze nie usnęła. Zapatrzyła się gdzieś hen daleko, jakby odnalazła tam ten cały baśniowy świat. Ogląda go trochę przez mgłę swoich łez: wzruszenia, szczęścia, prawdy. Podrywa na chwilę głowę i spoglądając na swojego małego bajarza, pyta:
– A jaki tytuł ma Kochanie ta bajka?
– “Mój cały świat”, Mamuś.
– Skarbie…, a nie ma w tej bajce Śpiącej Królewny?
– Nie, Mamuś. Przecież każda mama powtarza, że nie wie, co to sen… 🙂