Jak wiecie poradników nie czytam: nie lubię. Zaglądam, gdy muszę. Jednak ten nasz współczesny świat, który wciąż kreuje nowe trendy, postawił mi pytanie: „wiesz, co to jest Montessori?”. A potem kolejne: „jest fajna czy nie?”. Chcesz ją stosować u swojego dziecka? Ta cała pedagogika, o którą teraz kłóci się rodzicielski świat postawiła mnie pod ścianą: chęci dowiedzenia się czegoś więcej, być może pożytecznego oraz niechęci do pierwszych internetowych zdań na ten temat pełnych filozoficznych i górnolotnych wymądrzeń.
Co to jest Montessori: nie poradnikowo, a życiowo
W tym wpisie: zbiorczym, nie dotykającym całego tematu, skupiam się na meritum. Odpuśćmy sobie wyszukane frazesy z publikacji na temat tej metody typu: „ Wychowanie oraz niewymuszona pomoc dawana dziecku, oparta na miłości i wzajemnym szacunku ma – według Montessori – wznieść ludzkość na doskonalszy poziom moralności indywidualnej i społecznej”. Do mnie tak mało konkretne argumenty nie przemawiają. A do Ciebie? Dlatego, szukałam dalej… Najpierw poczytałam sobie, mówiąc „ahaaa”, ateraz tłumaczę Wam z wydumanego na nasze: bo przecież macierzyństwo ma być proste i przyjemne. Metoda Montessori to nic innego, jak podejście do wychowywania dziecka zamykające się w jednym zdaniu: „pomóż mi to zrobić samemu!” (a nie za mnie).
Co to jest Montessori?
A właściwie, kto to jest. Maria Montessori (1870-1952) to włoska lekarka, która ucząc dzieci w zakładzie psychiatrycznym zauważyła, że jej niekonwencjonalne metody przynoszą wśród wychowanków duże postępy. Potem, gdy została dyrektorką przedszkola w biedniejszej części Rzymu, podczas pracy z dziećmi kontynuowała dokładnie te same techniki: pozwalała dzieciom na indywidualną pracę oraz samodzielny wybór zajęć – niczego nie narzucała, obserwując z boku, tworząc pod potrzeby dzieci nowe materiały do nauki i zabawy. Tym samym, stworzyła zestaw reguł, które do dziś uznawane są za „nowoczesną metodę nauczania” i którą stały się kanwą do wychowania i nauczania dzieci nie tylko w domach, ale głównie w przedszkolach, a nawet szkołach. Dlaczego ja, choćby częściowo jestem na „tak” dla tej metody po dowiedzeniu się, co to jest Montessori? Bo kupuję metodę Montessori za to jak bardzo kładzie nacisk na wspieranie naturalnych predyspozycji dziecka do rozwoju.
Co to jest Montessori w moim domu: w teorii
Poczytałam i wiecie do jakiego wniosku doszłam? Że nieświadomie jestem sama trochę taka „montessori”. I nie chcę się tutaj lansować na jakąś mamę-super-hero. Zobaczcie same najważniejsze punkty w sprawie wychowania dziecka i doceńcie, jak wiele z nich podpowiada Wam… intuicja, a nie internety i książki:
Otoczenie jest najlepszym elementarzem –dzieci uczą się wszystkiego, co dzieje się w ich otoczeniu.
Jeśli regularnie chwalisz dziecko, ono nauczy się doceniania.
Nie kłamię, tłumaczę raczej w poczuciu pełnej świadomości:jeśli jest się uczciwym wobec dziecka, ono też będzie uczciwe.
W momencie odpieluchowywania: nie śmieję się, że nie trafiło do nocnika, tylko w spodnie: jeśli dziecko jest często wyśmiewane, stanie się osobą nieśmiałą. Jeśli dziecko jest często oczerniane, rozwinie się w nim niezdrowe poczucie winy.
Staram się (ok, nie zawsze wychodzi) nie podnosić głosu, mówić pogodnym, łagodnym tonem i być, gdy mnie woła: jeśli dziecko rozwija się w poczuciu bezpieczeństwa, nauczy się ufać innym.
W trakcie zabawy – często oddaję pałeczkę do inicjowania nowych aktywności: jeśli pomysły dziecka są regularnie akceptowane, ono nauczy się czuć dobrze samo ze sobą. Jeśli jest się przychylnym dziecku, ono nauczy się cierpliwości. Jeśli dziecko jest wspierane w tym co robi, nabierze pewności siebie.
Jeśli dziecko żyje w przyjaznym środowisku czuje się potrzebne – w domu pełnym ludzi, którzy się szanują i lubią wspólnie spędzać czas nawet wykonując obowiązki –nauczy się znajdować miłość.
Nie mów źle o swoim dziecku, ani wtedy, gdy jest blisko, ani wtedy, gdy nie ma go w pobliżu.
Koncentruj się na rozwoju tego, co dobre w twoim dziecku, tak, aby na to co gorsze nie starczyło już miejsca.
Słuchaj zawsze tego, co ma do powiedzenia twoje dziecko, a gdy zbliży się do ciebie, by o coś zapytać lub coś, skomentować, zawsze odpowiadaj.
Szanuj swoje dziecko nawet wtedy, gdy popełnia błędy. Naprawi je zaraz albo nieco później.
Bądź gotów pomóc dziecku, gdy czegoś poszukuje. Ale bądź również skłonny usunąć się w cień, gdy samo znalazło, to czego szukało.
Co to jest Montessori w moim domu: w praktyce
Jest niczym innym jak:
Stworzeniem mikroświata w makro świecie: przestrzeń staje się dostosowana do potrzeb i wymiarów dziecka: zabawki (fachowo zwane pomocami i materiałami dydaktycznymi) ułożone są w zasięgu dziecka oraz mebelki są dostosowane do wzrostu dziecka
To także świadomy wybór odpowiednich zabawek: niech uczą, skupiają uwagę, nie rozpraszają. Głównie są to zabawki dobrej jakości, drewniane (albo z innych naturalnych surowców) służące do rozwoju konkretnego zmysłu lub umiejętności: służą one z jednej strony w zdobyciu, wyćwiczeniu konkretnej umiejętności, z drugiej zaś – zastosowaniu jej w życiu. Gdy dziecko potrafi sprawnie przelewać wodę ze słoika do innego naczynia, tym chętniej naleje sobie sok lub podleje kwiatki, itd. Gdy zawiąże wstążkę na drewienku, będzie także próbować zawiązać sznurowadło w bucie, a w przyszłości zawiąże piękną kokardę. Maria Montessori raczej nie byłaby dumna z multifunkcjonalnych, świecąco-szczekających plastikowych piesków w pokoiku dziecięcym.
Zabawki powinny mieć na celu także kształcenia zmysłów, wprowadzające dziecko w świat wymiarów, powierzchni i brył. Dlatego tak ważne są klocki, drewniane koła, walce, różnej faktury kształty i kolory.
Przedmioty powinny być poukładane nie tylko w zasięgu dziecka, ale też oferować mu pewną różnorodność na tyle, aby dziecko otoczone odpowiednimi materiałami, samo miało możliwość wyboru tych, które najbardziej go interesują oraz zapoznawać się z nimi, w wybranej przez siebie kolejności. Dobrym sposobem jest też wymiana zabawek np. co tydzień na „półkach w zasięgu” dziecka.
W przestrzeni dziecka powinien panować porządek – zabawki, książeczki powinny być odpowiednio tematycznie posortowane; w harmonii lepiej kształtuje się osobowość dziecka niż w chaosie przypominającym zaplecze sklepu z zabawkami. Dla starszych dzieci polecane są także specjalne etykietki z ikonami zabawek, ubrań, książek, które przylepiamy na odpowiednie szafki, szuflady i półki.
Ważne jest przygotowanie przestrzeni (ogrodu lub choćby balkonu) na świeżym powietrzu, by wspierać poznawanie świata wśród zieleni, środowiska naturalnego.
Montessori tak totalnie?
Skro już i Wy i ja wiemy, co to jest Montessori, to na koniec już, wiecie, co jest fajnego dla mnie w tej metodzie? Proste, bardzo bliskie mi podejście: nie traktuj dziecka jak debila. Co więcej, neguje znienawidzoną przeze mnie metodę „wychowania przez wyręczanie”. I tego się trzymam: to mi się podoba, dlatego chcę w moim dziecku zaszczepić idee własne, połączone świadomie bądź nie z pedagogiką Montessori. Gdy moja inwencja w dążeniu do wychowania dziecka w duchu samodzielności i odpowiedzialności (za swoje błędy także) zawodzi: pomoce Montessori mogą tu być naprawdę tą właściwą uliczką, w którą mogę uciec i się… zainspirować.
Czy zawsze Montessori jest the best? Przecież nie żyjemy w najlepszym z możliwych światów, gdzie wolność-równość-braterstwo szerzy się na każdym rogu, w każdym wieku, w każdym mieście. Life is brutal. Brutal zaczyna się choćby już w szkole, gdzie (nie czas teraz na polemikę na ten temat, ale…) w nie najmądrzejszym (żeby nie nazwać go gorzej) systemie edukacji: pewne normy, wymagania, a nawet autorytety są naszym dzieciom narzucane. I nie ma dyskusji, bo pała. I wtedy chyba szkoda byłoby mi mojego ultra wolnego, nieskrępowanego żadnymi normami dziecka, które niechcąco stanie na czołowe ze… światem. Dalekim od nowoczesnych metod Montessori. Najważniejsze dla mnie wtedy będzie, żeby… było pewne siebie i było sobą.
Złoty środek znajdź
Jak w wielu aspektach bycia rodzicem, wybieram złoty środek: elementy Montessori – tak, jak najbardziej! Szczególnie w tych najwcześniejszych metodach rozwoju. A potem? Czy przedszkole, czy szkoła? Ta decyzja należy już do Rodzica.
Życzę wszystkim, by jakakolwiek podjęta, była tą słuszną. By nam wyrosły piękne, mądre dzieci – nieważne czy ze skrzydłami Marii Montessori, czy Świadomie Wychowujących go Rodziców.
P.S. Jeśli chciałabyś spróbować Montessori w praktyce, już 15-tego maja, z okazji naszego cyklu #tuptamy_kraków, przedstawię Ci fantastyczne miejsce, gdzie nasze dzieci mogą przetestować techniki Montessori, a Ty: dokonać wyboru, czy chcesz mieć z nią do czynienia 😉 Niech ten wpis Cię nie ominie! Kliknij tutaj: m.me/tabayka
O co kaman z tym Montessori?
Jak wiecie poradników nie czytam: nie lubię. Zaglądam, gdy muszę. Jednak ten nasz współczesny świat, który wciąż kreuje nowe trendy, postawił mi pytanie: „wiesz, co to jest Montessori?”. A potem kolejne: „jest fajna czy nie?”. Chcesz ją stosować u swojego dziecka? Ta cała pedagogika, o którą teraz kłóci się rodzicielski świat postawiła mnie pod ścianą: chęci dowiedzenia się czegoś więcej, być może pożytecznego oraz niechęci do pierwszych internetowych zdań na ten temat pełnych filozoficznych i górnolotnych wymądrzeń.
Co to jest Montessori: nie poradnikowo, a życiowo
W tym wpisie: zbiorczym, nie dotykającym całego tematu, skupiam się na meritum. Odpuśćmy sobie wyszukane frazesy z publikacji na temat tej metody typu: „ Wychowanie oraz niewymuszona pomoc dawana dziecku, oparta na miłości i wzajemnym szacunku ma – według Montessori – wznieść ludzkość na doskonalszy poziom moralności indywidualnej i społecznej”. Do mnie tak mało konkretne argumenty nie przemawiają. A do Ciebie? Dlatego, szukałam dalej… Najpierw poczytałam sobie, mówiąc „ahaaa”, a teraz tłumaczę Wam z wydumanego na nasze: bo przecież macierzyństwo ma być proste i przyjemne. Metoda Montessori to nic innego, jak podejście do wychowywania dziecka zamykające się w jednym zdaniu: „pomóż mi to zrobić samemu!” (a nie za mnie).
Co to jest Montessori?
A właściwie, kto to jest. Maria Montessori (1870-1952) to włoska lekarka, która ucząc dzieci w zakładzie psychiatrycznym zauważyła, że jej niekonwencjonalne metody przynoszą wśród wychowanków duże postępy. Potem, gdy została dyrektorką przedszkola w biedniejszej części Rzymu, podczas pracy z dziećmi kontynuowała dokładnie te same techniki: pozwalała dzieciom na indywidualną pracę oraz samodzielny wybór zajęć – niczego nie narzucała, obserwując z boku, tworząc pod potrzeby dzieci nowe materiały do nauki i zabawy. Tym samym, stworzyła zestaw reguł, które do dziś uznawane są za „nowoczesną metodę nauczania” i którą stały się kanwą do wychowania i nauczania dzieci nie tylko w domach, ale głównie w przedszkolach, a nawet szkołach. Dlaczego ja, choćby częściowo jestem na „tak” dla tej metody po dowiedzeniu się, co to jest Montessori? Bo kupuję metodę Montessori za to jak bardzo kładzie nacisk na wspieranie naturalnych predyspozycji dziecka do rozwoju.
Co to jest Montessori w moim domu: w teorii
Poczytałam i wiecie do jakiego wniosku doszłam? Że nieświadomie jestem sama trochę taka „montessori”. I nie chcę się tutaj lansować na jakąś mamę-super-hero. Zobaczcie same najważniejsze punkty w sprawie wychowania dziecka i doceńcie, jak wiele z nich podpowiada Wam… intuicja, a nie internety i książki:
Co to jest Montessori w moim domu: w praktyce
Jest niczym innym jak:
Montessori tak totalnie?
Skro już i Wy i ja wiemy, co to jest Montessori, to na koniec już, wiecie, co jest fajnego dla mnie w tej metodzie? Proste, bardzo bliskie mi podejście: nie traktuj dziecka jak debila. Co więcej, neguje znienawidzoną przeze mnie metodę „wychowania przez wyręczanie”. I tego się trzymam: to mi się podoba, dlatego chcę w moim dziecku zaszczepić idee własne, połączone świadomie bądź nie z pedagogiką Montessori. Gdy moja inwencja w dążeniu do wychowania dziecka w duchu samodzielności i odpowiedzialności (za swoje błędy także) zawodzi: pomoce Montessori mogą tu być naprawdę tą właściwą uliczką, w którą mogę uciec i się… zainspirować.
Czy zawsze Montessori jest the best? Przecież nie żyjemy w najlepszym z możliwych światów, gdzie wolność-równość-braterstwo szerzy się na każdym rogu, w każdym wieku, w każdym mieście. Life is brutal. Brutal zaczyna się choćby już w szkole, gdzie (nie czas teraz na polemikę na ten temat, ale…) w nie najmądrzejszym (żeby nie nazwać go gorzej) systemie edukacji: pewne normy, wymagania, a nawet autorytety są naszym dzieciom narzucane. I nie ma dyskusji, bo pała. I wtedy chyba szkoda byłoby mi mojego ultra wolnego, nieskrępowanego żadnymi normami dziecka, które niechcąco stanie na czołowe ze… światem. Dalekim od nowoczesnych metod Montessori. Najważniejsze dla mnie wtedy będzie, żeby… było pewne siebie i było sobą.
Złoty środek znajdź
Jak w wielu aspektach bycia rodzicem, wybieram złoty środek: elementy Montessori – tak, jak najbardziej! Szczególnie w tych najwcześniejszych metodach rozwoju. A potem? Czy przedszkole, czy szkoła? Ta decyzja należy już do Rodzica.
Życzę wszystkim, by jakakolwiek podjęta, była tą słuszną. By nam wyrosły piękne, mądre dzieci – nieważne czy ze skrzydłami Marii Montessori, czy Świadomie Wychowujących go Rodziców.
P.S. Jeśli chciałabyś spróbować Montessori w praktyce, już 15-tego maja, z okazji naszego cyklu #tuptamy_kraków, przedstawię Ci fantastyczne miejsce, gdzie nasze dzieci mogą przetestować techniki Montessori, a Ty: dokonać wyboru, czy chcesz mieć z nią do czynienia 😉 Niech ten wpis Cię nie ominie! Kliknij tutaj: m.me/tabayka