Impreza u nas w domu. Zakrapiana. Wodą, wódką, aperolem i Piccolo. Rodzice lewitują w dwóch światach…
W jednym – aspirując do tematów „tylko dla dorosłych”, w drugim – łapiąc wszystko, co nieopatrznie rozsypuje się, spada lub gniecie w zasięgu małych rączek. Naszych dzieci. One też mają imprezę. Czasem zakrapianą cycem, soczkiem, kolacją wszelką. Czasem odurzoną… zapachem pampersa. Po zidentyfikowaniu zapachu, pada sakramentalne mamusine: „Przewiniesz?” adresowane do… Tatusia. A wtóruje mu piszczące pytanie innej z Mamuś: „To on przeeeewija?”.Z kpiną uśmiechu w miejscu pytajnika.
Tatuś – to brzmi… śmiesznie?
No właśnie. Tatuś – to brzmi, owszem, dumnie. Ale to brzmi często śmiesznie, kpiąco, nieporadnie. A czasem – nieobecnie. Ten wpis będzie inny… Bez pytajników: „Jakim ojcem jest Twój Facet?”. Bez wykrzykników: „Porzucił!”, „Zapomniał!”, „Ma w dupie!”. Ten wpis, z okazji Dnia Ojca jest dedykowany tym Tatom, którzy zasługują na dobre słowo, na publiczne „dziękuję”, na czasem za rzadko słyszane „doceniamy”. Przede wszystkim ten wpis to nie gloryfikacja Taty mojego dziecka. Ten wpis to zbiór opowiadań moich czytelniczek, które w ramach „doceniam” przesłały mi mnóstwo maili z krótkimi anegdotami poczynań Tatusiów. Ten wpis to dowód, że są normalni faceci. I ten wpis to dowód, że normalność to tak niewiele, a tak… wiele. Dla nas, Matek.
Najlepsza zupa!
Część Aniu. W odpowiedzi na zapytanie o ciekawe historie o tatach (“ojciec” nie przejdzie mi przez gardło): wyjazd z tatą do Borek 1994. Pewnego dnia, nie pamiętam dlaczego, tata nie zorganizował obiadu i wtedy dostałam najlepsza zupę, jaką jadłam. Tata wlał do talerza coca-colę i wkroił tam banany (symbolizujące ziemniaki). Przypomnę, że był to rok ’94, więc cola i banan to był rarytas. Również na tym wyjeździe jedną z atrakcji było codzienne oglądanie rozkładającego się zdechłego kota. Przybywało mu muszek, larw… Obserwacja była dla mnie niesamowitą frajdą. Miałam wtedy tylko 6 lat, a wyjazd pamiętam do dziś, niestety zupa nie weszła do mojego codziennego menu – chyba mama maczała w tym palce. /córka Agata/
Mama kontra Tata
Internet twardo stoi i broni jednocześnie stanowiska: każda mama jest nieperfekcyjna, nieidealna, a tym samym: najlepsza. I ja obstaję także przy tym stanowisku. Może czasem dać dziecku na śniadanie banana, a na obiad płatki z mlekiem; może popuścić wodze nerwów przy piętnastym sprzątniętym tego dnia bałaganie, który znów rozkwita; może nie mieć ochoty układać wieży z klocków. I racja. Ma do tego prawo, bo jest aż mamą i tylko człowiekiem.
Zaskoczył mnie…
Mój mężczyzna zaskoczył mnie na wstępie tym jak bardzo się starał i mi bardzo pomógł podczas porodu. Najbardziej, gdy przeciął pępowinę. Potem każdego dnia mnie zaskakuje małymi gestami. Przewinięciem, ot tak, małego. Zrobieniem mleka, zabawą, zabraniem do sklepu lub na spacer, bym mogła się wyspać ? Zaskoczył mnie, że chce drugie dziecko. A ja wiem, że mi pomoże zawsze, nawet gdy będę trzaskać hormonami. /mama Joanna/
Tata w opinii publicznej: ideał?
Z tatą w opinii publicznej jest jednak inaczej. Tata jest albo idealnym superbohaterem, wzruszającym się na widok malutkich stópek swojego potomka; jest mistrzem wspólnych harców i wygłupów w domowym ówcześnie nie-zaciszu; jest autorytetem w dziedzinie fabuły bajek i opowieści wszelkich; jest tym, który odciąża mamę w obowiązkach nie tylko okołodzieciowych. Jest na piedestale. Jest biały.
Niezwyczajność w zwyczajności
Nie wiem, co by się działo i jak mąż byłby zmęczony, wieczorna rutyna należy do niego. Wręcz mnie ‘wyganiają’, żeby im nie ‘przeszkadzać’, bo to jest ich czas po całym dniu rozłąki. Mąż kąpie i usypia synka, i radzi sobie z tym świetnie, a nawet mogę rzec, że lepiej ode mnie. Mąż ma pokłady spokoju i cierpliwości, a przy wieczornym usypianiu, działa to cuda na synka ? /mama Kamila/
W czarnej dupie… internetu!
Ale jest też całe mnóstwo artykułów na temat wyrodnych ojców, którzy całkiem zrzekają się brzemienia opieki nad domem i jego mieszkańcami – tymi najmłodszymi szczególnie i powierzają tę wątpliwą troskę na wyłączność mamie. Pracują za dużo, śpią za dużo, grają za dużo, piją za dużo, biją za dużo, są zmęczeni… za bardzo. Twierdzą, że nie umieją nakarmić, zmienić pieluchy, zabawić. Potrafią za to… podpisywać międzynarodowe kontrakty i posługiwać się excelem niczym wiewiórka orzeszkiem. O nich też internet huczy. Są w czarnej dupie… poważania wszelkiego. Są czarni.
Naleśniki z tapioki
Nasz tata jest mistrzem naleśników… nie byle jakich….bezgultenowych. Franio alergik zajada się tymi pysznościami przynajmniej dwa razy w tygodniu. Nie wiem jak Kamil to robi, ale są tak pyszne, że jakby ktoś nie wiedział ze bezglutenowe, to by się nie zorientował. Wiem tylko, że mix mąk: kukurydzianej, ryżowej, jaglanej, gdzieś tam jeszcze tapioka. Ech… jak tata wyjeżdża, dziecko nie je naleśników, bo mnie wychodzą podeszwy, a nie naleśniki 🙂 /mama Magda/
A jaki jest prawdziwy ojciec? Albo jaki powinien być?
Trochę czarny, trochę biały. Przynajmniej mam taką nadzieję. Jest taki sam jak my, mamy – nieidealny, nieperfekcyjny, rozdarty między obowiązkami domowymi a zawodowymi. Rozdarty między opiniami, jakie słyszy na swój temat, podszytymi niewinnymi niby żartami: „To Ty też przewijasz?”, gdy ogłasza w towarzystwie, że zaraz wróci, bo idzie zmienić pieluchę. Rozdarty między swoimi potrzebami odpoczynku po niekiedy naprawdę ciężkim dniu w pracy a zwykłą, ludzką chęcią wsparcia matki swojego dziecka w domu.
Jak się “tym dzieckiem obchodzić”?
To było w dniu porodu mojej pierwszej córki. Jak on ją zobaczył, to widziałam niesamowitą radość, jakąś błogość i spokój w jego oczach. Następnie poprosił siostrę, żeby go poinstruowała, jak “się tym dzieckiem obchodzić” tzn. jak przewinąć, przebrać, wykąpać, jak dostawić do piersi (oczywiście mojej ;)). I wtedy już widziałam, że przepadł, zakochał się po uszy. /mama Ola/
Nie jest to tekst szowinistyczny. Jest to tekst równoważący skrajności: czerń i biel.
Wtedy się wszystko docenia…
Mój mąż pracuje praktycznie od rana do wieczora. Zmienił kilka miesięcy temu pracę, abyśmy mogli wszyscy być razem w niedzielę, wtedy kiedy Małe nie chodzą do szkoły. Robi wszystko tak jak ja, jeśli chodzi o opiekę nad dziećmi. Jest bardzo kochanym tatusiem. Pamiętam jak mnie grypa zaatakowała. Wtedy się wszystko docenia: jakiego mam męża i tatę dla dzieci. /mama, Alex Michel/
Najlepszy prezent!
Najlepszy prezent nie tylko na dziś: docenić! Jeśli zasługuje…
Czarny i wyłącznie czarny Tata nie zasługuje na naszą uwagę, dlatego pomijam ten wątek. Wystarczająco dużo już miejsca w sieci im poświęcono i wiadro żalów na ich i tak toporne głowy wylano.
Tata, którego nie ma, bo sobie poszedł też w tym wpisie niech nie istnieje: nie zasłużył na żadne słowo więcej. Za to kobieta – czytaj: samotna matka, którą zostawił – zasługuje w tym miejscu na największy pokłon. Doceniam Was w każdej trudniejszej minucie, jaką jest mi dane stoczyć w przecież jedynie ośmiogodzinnym „samotnym macierzyństwie” w ciągu dnia, gdy nasz tata jest w biurze, a nie bóg-wie-gdzie i z kim.
Ten wpis ma wydobyć biel… Ma docenić tych, którym się zazwyczaj chcąco-niechcąco dokopuje.
Zrobi wszystko!
Dla M. zrobi wszystko! Wyprasuje “niewyprasowalną” sukienkę, ulepi bałwana z resztek śniegu, nauczy się grać “Stary niedźwiedź” na gitarze, odessie katar manualnym “katarkiem”, zje znienawidzoną kaszę gryczaną, bo przykład idzie z góry… Napompuje 25 balonów na roczek swojej kochanej M. bez mrugnięcia okiem, z troską pytając, czy wizualnie nie będzie lepiej wyglądało mniej. /mama Ela/
Tata przez duże T
Witaj Aniu! Oczywiście chciałabym opowiedzieć krótko jakim cudownym Tatą przez duże T jest mój mąż dla naszego synka Antosia – według mnie jest najlepszym ojcem na świecie i niepotrzebne są tu wielkie czyny. Wystarczy uśmiech naszego dziecka, gdy spędza z nim czas to cudowne “gdakanie” jest najlepszym tego dowodem. Mimo swojej pracy, która bardzo go pochłania, zawsze znajduje dla niego czas, wymyśla zabawy, których ja z pewnością bym nie wymyśliła, chodzą razem wszędzie począwszy od garażu bawiąc się kluczami do majsterkowania (i każdy klucz jest dokładnie wyjaśniony), podlewanie ogródka, chodzenie wspólnie na ryby nad staw, jazda na rowerze! /mama Emilia/
Tata do zadań specjalnych
Kiedy chodziłam na rzęsach z niewyspania na szpitalnym leżaku, a Ty nad ranem zjawiałeś się niespodziewanie, żeby mnie zmienić – byłam zbyt nieprzytomna, żeby podziękować. Kiedy nasze rodzicielstwo nie potoczyło się tak, jak sobie to wymarzyliśmy, a Ty żartowałeś i przytulałeś rozmawiając ze mną i Niewidzialnym w Chmurach – byłam zbyt smutna, by podziękować. Kiedy przychodzisz do domu, w którym panuje bajzel, skaczesz między zabawkami, ciuszkami i niedojedzonym bananem, a Ty bez słowa ogarniasz i ładujesz zmywarkę – jestem zbyt roztargniona, by podziękować. Kiedy bez słowa zabierasz małą pupcię na przewijak, zanim zdążę się zorientować, że trzeba zatkać nos – jestem zbyt zmęczona, by podziękować. Dziś jest ten dzień, w którym chcę przytulić i powiedzieć głośne DZIĘKUJĘ za to, że Cię mamy! /mama Ania/
DZIĘKI, Panowie! Za normalność i te „niewielkie-wielkie czyny” – DZIĘKI!
PS. A ja dziękuję niezmiernie wszystkim Mamom i Córkom, które do mnie napisały. Wiem, że mocno obcięłam Wasze wypowiedzi. Jako rekompensatę, kiedyś chyba zaproponuję Wam wspólne napisanie… książki! 😀 Trochę materiału już mamy 😉 A wtedy czytelnik bardziej będzie gotowy na dłuższą posiadówę czytania niż przy wpisie na blogu. Zatem – dziękuję za wyrozumiałość i dziękuję za Waszą pomoc przy powstawaniu tego wpisu!
Ojciec też człowiek!
Impreza u nas w domu. Zakrapiana. Wodą, wódką, aperolem i Piccolo. Rodzice lewitują w dwóch światach…
W jednym – aspirując do tematów „tylko dla dorosłych”, w drugim – łapiąc wszystko, co nieopatrznie rozsypuje się, spada lub gniecie w zasięgu małych rączek. Naszych dzieci. One też mają imprezę. Czasem zakrapianą cycem, soczkiem, kolacją wszelką. Czasem odurzoną… zapachem pampersa. Po zidentyfikowaniu zapachu, pada sakramentalne mamusine: „Przewiniesz?” adresowane do… Tatusia. A wtóruje mu piszczące pytanie innej z Mamuś: „To on przeeeewija?”. Z kpiną uśmiechu w miejscu pytajnika.
Tatuś – to brzmi… śmiesznie?
No właśnie. Tatuś – to brzmi, owszem, dumnie. Ale to brzmi często śmiesznie, kpiąco, nieporadnie. A czasem – nieobecnie. Ten wpis będzie inny… Bez pytajników: „Jakim ojcem jest Twój Facet?”. Bez wykrzykników: „Porzucił!”, „Zapomniał!”, „Ma w dupie!”. Ten wpis, z okazji Dnia Ojca jest dedykowany tym Tatom, którzy zasługują na dobre słowo, na publiczne „dziękuję”, na czasem za rzadko słyszane „doceniamy”. Przede wszystkim ten wpis to nie gloryfikacja Taty mojego dziecka. Ten wpis to zbiór opowiadań moich czytelniczek, które w ramach „doceniam” przesłały mi mnóstwo maili z krótkimi anegdotami poczynań Tatusiów. Ten wpis to dowód, że są normalni faceci. I ten wpis to dowód, że normalność to tak niewiele, a tak… wiele. Dla nas, Matek.
Najlepsza zupa!
Część Aniu. W odpowiedzi na zapytanie o ciekawe historie o tatach (“ojciec” nie przejdzie mi przez gardło): wyjazd z tatą do Borek 1994. Pewnego dnia, nie pamiętam dlaczego, tata nie zorganizował obiadu i wtedy dostałam najlepsza zupę, jaką jadłam. Tata wlał do talerza coca-colę i wkroił tam banany (symbolizujące ziemniaki). Przypomnę, że był to rok ’94, więc cola i banan to był rarytas. Również na tym wyjeździe jedną z atrakcji było codzienne oglądanie rozkładającego się zdechłego kota. Przybywało mu muszek, larw… Obserwacja była dla mnie niesamowitą frajdą. Miałam wtedy tylko 6 lat, a wyjazd pamiętam do dziś, niestety zupa nie weszła do mojego codziennego menu – chyba mama maczała w tym palce. /córka Agata/
Mama kontra Tata
Internet twardo stoi i broni jednocześnie stanowiska: każda mama jest nieperfekcyjna, nieidealna, a tym samym: najlepsza. I ja obstaję także przy tym stanowisku. Może czasem dać dziecku na śniadanie banana, a na obiad płatki z mlekiem; może popuścić wodze nerwów przy piętnastym sprzątniętym tego dnia bałaganie, który znów rozkwita; może nie mieć ochoty układać wieży z klocków. I racja. Ma do tego prawo, bo jest aż mamą i tylko człowiekiem.
Zaskoczył mnie…
Mój mężczyzna zaskoczył mnie na wstępie tym jak bardzo się starał i mi bardzo pomógł podczas porodu. Najbardziej, gdy przeciął pępowinę. Potem każdego dnia mnie zaskakuje małymi gestami. Przewinięciem, ot tak, małego. Zrobieniem mleka, zabawą, zabraniem do sklepu lub na spacer, bym mogła się wyspać ? Zaskoczył mnie, że chce drugie dziecko. A ja wiem, że mi pomoże zawsze, nawet gdy będę trzaskać hormonami. /mama Joanna/
Tata w opinii publicznej: ideał?
Z tatą w opinii publicznej jest jednak inaczej. Tata jest albo idealnym superbohaterem, wzruszającym się na widok malutkich stópek swojego potomka; jest mistrzem wspólnych harców i wygłupów w domowym ówcześnie nie-zaciszu; jest autorytetem w dziedzinie fabuły bajek i opowieści wszelkich; jest tym, który odciąża mamę w obowiązkach nie tylko okołodzieciowych. Jest na piedestale. Jest biały.
Niezwyczajność w zwyczajności
Nie wiem, co by się działo i jak mąż byłby zmęczony, wieczorna rutyna należy do niego. Wręcz mnie ‘wyganiają’, żeby im nie ‘przeszkadzać’, bo to jest ich czas po całym dniu rozłąki. Mąż kąpie i usypia synka, i radzi sobie z tym świetnie, a nawet mogę rzec, że lepiej ode mnie. Mąż ma pokłady spokoju i cierpliwości, a przy wieczornym usypianiu, działa to cuda na synka ? /mama Kamila/
W czarnej dupie… internetu!
Ale jest też całe mnóstwo artykułów na temat wyrodnych ojców, którzy całkiem zrzekają się brzemienia opieki nad domem i jego mieszkańcami – tymi najmłodszymi szczególnie i powierzają tę wątpliwą troskę na wyłączność mamie. Pracują za dużo, śpią za dużo, grają za dużo, piją za dużo, biją za dużo, są zmęczeni… za bardzo. Twierdzą, że nie umieją nakarmić, zmienić pieluchy, zabawić. Potrafią za to… podpisywać międzynarodowe kontrakty i posługiwać się excelem niczym wiewiórka orzeszkiem. O nich też internet huczy. Są w czarnej dupie… poważania wszelkiego. Są czarni.
Naleśniki z tapioki
Nasz tata jest mistrzem naleśników… nie byle jakich….bezgultenowych. Franio alergik zajada się tymi pysznościami przynajmniej dwa razy w tygodniu. Nie wiem jak Kamil to robi, ale są tak pyszne, że jakby ktoś nie wiedział ze bezglutenowe, to by się nie zorientował. Wiem tylko, że mix mąk: kukurydzianej, ryżowej, jaglanej, gdzieś tam jeszcze tapioka. Ech… jak tata wyjeżdża, dziecko nie je naleśników, bo mnie wychodzą podeszwy, a nie naleśniki 🙂 /mama Magda/
A jaki jest prawdziwy ojciec? Albo jaki powinien być?
Trochę czarny, trochę biały. Przynajmniej mam taką nadzieję. Jest taki sam jak my, mamy – nieidealny, nieperfekcyjny, rozdarty między obowiązkami domowymi a zawodowymi. Rozdarty między opiniami, jakie słyszy na swój temat, podszytymi niewinnymi niby żartami: „To Ty też przewijasz?”, gdy ogłasza w towarzystwie, że zaraz wróci, bo idzie zmienić pieluchę. Rozdarty między swoimi potrzebami odpoczynku po niekiedy naprawdę ciężkim dniu w pracy a zwykłą, ludzką chęcią wsparcia matki swojego dziecka w domu.
Jak się “tym dzieckiem obchodzić”?
To było w dniu porodu mojej pierwszej córki. Jak on ją zobaczył, to widziałam niesamowitą radość, jakąś błogość i spokój w jego oczach. Następnie poprosił siostrę, żeby go poinstruowała, jak “się tym dzieckiem obchodzić” tzn. jak przewinąć, przebrać, wykąpać, jak dostawić do piersi (oczywiście mojej ;)). I wtedy już widziałam, że przepadł, zakochał się po uszy. /mama Ola/
Nie jest to tekst szowinistyczny. Jest to tekst równoważący skrajności: czerń i biel.
Wtedy się wszystko docenia…
Mój mąż pracuje praktycznie od rana do wieczora. Zmienił kilka miesięcy temu pracę, abyśmy mogli wszyscy być razem w niedzielę, wtedy kiedy Małe nie chodzą do szkoły. Robi wszystko tak jak ja, jeśli chodzi o opiekę nad dziećmi. Jest bardzo kochanym tatusiem. Pamiętam jak mnie grypa zaatakowała. Wtedy się wszystko docenia: jakiego mam męża i tatę dla dzieci. /mama, Alex Michel/
Najlepszy prezent!
Najlepszy prezent nie tylko na dziś: docenić! Jeśli zasługuje…
Czarny i wyłącznie czarny Tata nie zasługuje na naszą uwagę, dlatego pomijam ten wątek. Wystarczająco dużo już miejsca w sieci im poświęcono i wiadro żalów na ich i tak toporne głowy wylano.
Tata, którego nie ma, bo sobie poszedł też w tym wpisie niech nie istnieje: nie zasłużył na żadne słowo więcej. Za to kobieta – czytaj: samotna matka, którą zostawił – zasługuje w tym miejscu na największy pokłon. Doceniam Was w każdej trudniejszej minucie, jaką jest mi dane stoczyć w przecież jedynie ośmiogodzinnym „samotnym macierzyństwie” w ciągu dnia, gdy nasz tata jest w biurze, a nie bóg-wie-gdzie i z kim.
Ten wpis ma wydobyć biel… Ma docenić tych, którym się zazwyczaj chcąco-niechcąco dokopuje.
Zrobi wszystko!
Dla M. zrobi wszystko! Wyprasuje “niewyprasowalną” sukienkę, ulepi bałwana z resztek śniegu, nauczy się grać “Stary niedźwiedź” na gitarze, odessie katar manualnym “katarkiem”, zje znienawidzoną kaszę gryczaną, bo przykład idzie z góry… Napompuje 25 balonów na roczek swojej kochanej M. bez mrugnięcia okiem, z troską pytając, czy wizualnie nie będzie lepiej wyglądało mniej. /mama Ela/
Tata przez duże T
Witaj Aniu! Oczywiście chciałabym opowiedzieć krótko jakim cudownym Tatą przez duże T jest mój mąż dla naszego synka Antosia – według mnie jest najlepszym ojcem na świecie i niepotrzebne są tu wielkie czyny. Wystarczy uśmiech naszego dziecka, gdy spędza z nim czas to cudowne “gdakanie” jest najlepszym tego dowodem. Mimo swojej pracy, która bardzo go pochłania, zawsze znajduje dla niego czas, wymyśla zabawy, których ja z pewnością bym nie wymyśliła, chodzą razem wszędzie począwszy od garażu bawiąc się kluczami do majsterkowania (i każdy klucz jest dokładnie wyjaśniony), podlewanie ogródka, chodzenie wspólnie na ryby nad staw, jazda na rowerze! /mama Emilia/
Tata do zadań specjalnych
Kiedy chodziłam na rzęsach z niewyspania na szpitalnym leżaku, a Ty nad ranem zjawiałeś się niespodziewanie, żeby mnie zmienić – byłam zbyt nieprzytomna, żeby podziękować. Kiedy nasze rodzicielstwo nie potoczyło się tak, jak sobie to wymarzyliśmy, a Ty żartowałeś i przytulałeś rozmawiając ze mną i Niewidzialnym w Chmurach – byłam zbyt smutna, by podziękować. Kiedy przychodzisz do domu, w którym panuje bajzel, skaczesz między zabawkami, ciuszkami i niedojedzonym bananem, a Ty bez słowa ogarniasz i ładujesz zmywarkę – jestem zbyt roztargniona, by podziękować. Kiedy bez słowa zabierasz małą pupcię na przewijak, zanim zdążę się zorientować, że trzeba zatkać nos – jestem zbyt zmęczona, by podziękować. Dziś jest ten dzień, w którym chcę przytulić i powiedzieć głośne DZIĘKUJĘ za to, że Cię mamy! /mama Ania/
DZIĘKI, Panowie! Za normalność i te „niewielkie-wielkie czyny” – DZIĘKI!
PS. A ja dziękuję niezmiernie wszystkim Mamom i Córkom, które do mnie napisały. Wiem, że mocno obcięłam Wasze wypowiedzi. Jako rekompensatę, kiedyś chyba zaproponuję Wam wspólne napisanie… książki! 😀 Trochę materiału już mamy 😉 A wtedy czytelnik bardziej będzie gotowy na dłuższą posiadówę czytania niż przy wpisie na blogu. Zatem – dziękuję za wyrozumiałość i dziękuję za Waszą pomoc przy powstawaniu tego wpisu!