Od dobrych kilku tygodni zastanawiałam się, jak zorganizować roczek mojego dziecka i jak nigdy dotąd zależało mi, by wszystko wypadło idealnie. Dlaczego? Przecież sama jubilatka niby nie będzie nic pamiętać. To nic. My – Rodzice będziemy pamiętać najbardziej. Bo to był najważniejszy rok naszego nowego, wspólnego życia i trzeba go było podbić pieczęcią porządnego tortu, gwaru najbliższych, poczucia dobrze zorganizowanego pierwszego kinderbalu w klimacie ‘Panda Party’!
Zawsze przecież o tym marzyłam! I było tak, jak sobie wymarzyłam jeszcze zanim zostałam mamą… Widzicie, marzenia się spełniają, prawda?
Rok temu
Dokładnie rok temu wszystko przestało być takie samo. A przecież jakby wczoraj widziałam te zaciśnięte małe piąstki owinięte w chirurgiczne szmaty. Przecież jakby wczoraj nastała nowa era naszej rodziny: dwa plus jeden. Jakby wczoraj, mówili wszyscy: “gratuluję!”, ogłaszali: “Ania urodziła córeczkę!”. Jakby wczoraj, było… wciąż surrealistycznie, acz niezmiernie miło.
Przez ten rok dowiedziałam się jak mierzyć temperaturę wody łokciem, co to znaczy karmić “spod pachy”, jak pielęgnować pępowinowy kikut, na jak długo mrozić mleko, jak oddzielać wywar mięsny od warzywnego, że można funkcjonować nawet po czterech godzinach snu w nocy… przez kilka nocy z rzędu.
Przez ten rok pojęłam co znaczy “skoczę za tobą w ogień”, “kocham ponad życie”, “miłość, co góry przenosi”. Przez ten rok zrozumiałam sens słów: “znaczyć dla kogoś wszystko”. I znaczę wszystko dla kogoś, kto nie potrafi powiedzieć jeszcze ani słowa; kto budzi czasem co godzinę w nocy; kto wymaga, by nakarmić i przewinąć pampersa; kto bywa niegrzeczny; kto robi co i rusz bałagan. Kto kocha bezwarunkowo, bez pytań, bez miary. I cholernie mi z tym dobrze. To wszystko.
Ten rok
Ten rok należał do nas: do mnie i do mojej córeczki. Obok nas: możliwie zawsze – nasz nieustraszony Tata! Prawdopodobnie już nigdy nie będzie nam dane spędzić tyle czasu razem i mieć się praktycznie na wyłączność. Dlatego jest co świętować!
Jak zorganizować roczek dziecka?
Jeśli myślicie, że ten wpis będzie typowo poradnikowy, to mało mnie jeszcze znacie 🙂 Porady niech zamkną się w obrazach: zobaczycie jaki wybrałam wystrój, jakie wykorzystałam pomysły, by to nie były takie zwykłe urodziny. W każdej naszej imprezie na kilometr musi być widać, kto jest bohaterem tej fety i z jakiej jest ona okazji. Bo tabaykowe przyjęcie to nigdy nie są rodzinne pogaduchy nad kotletem. Rodzina nam może to kiedyś wybaczy 😉
Spersonalizowany wystrój tej imprezy to zdjęcia i notatki z osiągnięć naszej córeczki: miesiąc po miesiącu. Momenty tej imprezy “nie do zapomnienia” to salwy śmiechu podczas zabaw: quizy, kalambury, zadania dla gości. No i panda! Ona towarzyszyła nam jako Tabayątkowa zabawka-symbol od początku i też tutaj nie mogło jej zabraknąć. Nie ukrywam, że korzystam z szansy tego, że nasza córeczka jeszcze nie mówi i że… jeszcze nie widziała Krainy Lodu albo Roszpunki… Za rok, dwa, matka nie będzie miała wiele do gadania, a i pozostali goście będą musieli przybyć z atrybutami Anny i Elzy 😉
Za rok
Dokładnie za rok znów wszystko się też zmieni. Ale już tylko trochę. Będzie o rok starsza. Ale będzie. Też będzie tort. Tylko będzie dmuchać świeczkę trochę bardziej świadoma wszystkiego dwulatka. Też będą najbliżsi (oby ciągle ci sami). Też będą prezenty. Zamiast pchaczy, wózeczka i konika na biegunach, pojawi się pewnie większy rowerek, może zjeżdżalnia i pewnie kilka innych poważniejszych zabawek, o których istnieniu jeszcze nie mam pojęcia.
Będzie tylko jeden punkt wspólny każdego naszego kolejnego roku spędzonego razem: ta niezwykle silna zdolność niepamiętania jak wyglądał nasz świat, gdy nie było w nim Ciebie, Córeczko! Sto lat! <3
Pierwszy taki roczek, pierwszy taki kinderbal!
Od dobrych kilku tygodni zastanawiałam się, jak zorganizować roczek mojego dziecka i jak nigdy dotąd zależało mi, by wszystko wypadło idealnie. Dlaczego? Przecież sama jubilatka niby nie będzie nic pamiętać. To nic. My – Rodzice będziemy pamiętać najbardziej. Bo to był najważniejszy rok naszego nowego, wspólnego życia i trzeba go było podbić pieczęcią porządnego tortu, gwaru najbliższych, poczucia dobrze zorganizowanego pierwszego kinderbalu w klimacie ‘Panda Party’!
Zawsze przecież o tym marzyłam! I było tak, jak sobie wymarzyłam jeszcze zanim zostałam mamą… Widzicie, marzenia się spełniają, prawda?
Rok temu
Dokładnie rok temu wszystko przestało być takie samo. A przecież jakby wczoraj widziałam te zaciśnięte małe piąstki owinięte w chirurgiczne szmaty. Przecież jakby wczoraj nastała nowa era naszej rodziny: dwa plus jeden. Jakby wczoraj, mówili wszyscy: “gratuluję!”, ogłaszali: “Ania urodziła córeczkę!”. Jakby wczoraj, było… wciąż surrealistycznie, acz niezmiernie miło.
Przez ten rok dowiedziałam się jak mierzyć temperaturę wody łokciem, co to znaczy karmić “spod pachy”, jak pielęgnować pępowinowy kikut, na jak długo mrozić mleko, jak oddzielać wywar mięsny od warzywnego, że można funkcjonować nawet po czterech godzinach snu w nocy… przez kilka nocy z rzędu.
Przez ten rok pojęłam co znaczy “skoczę za tobą w ogień”, “kocham ponad życie”, “miłość, co góry przenosi”. Przez ten rok zrozumiałam sens słów: “znaczyć dla kogoś wszystko”. I znaczę wszystko dla kogoś, kto nie potrafi powiedzieć jeszcze ani słowa; kto budzi czasem co godzinę w nocy; kto wymaga, by nakarmić i przewinąć pampersa; kto bywa niegrzeczny; kto robi co i rusz bałagan. Kto kocha bezwarunkowo, bez pytań, bez miary. I cholernie mi z tym dobrze. To wszystko.
Ten rok
Ten rok należał do nas: do mnie i do mojej córeczki. Obok nas: możliwie zawsze – nasz nieustraszony Tata! Prawdopodobnie już nigdy nie będzie nam dane spędzić tyle czasu razem i mieć się praktycznie na wyłączność. Dlatego jest co świętować!
Jak zorganizować roczek dziecka?
Jeśli myślicie, że ten wpis będzie typowo poradnikowy, to mało mnie jeszcze znacie 🙂 Porady niech zamkną się w obrazach: zobaczycie jaki wybrałam wystrój, jakie wykorzystałam pomysły, by to nie były takie zwykłe urodziny. W każdej naszej imprezie na kilometr musi być widać, kto jest bohaterem tej fety i z jakiej jest ona okazji. Bo tabaykowe przyjęcie to nigdy nie są rodzinne pogaduchy nad kotletem. Rodzina nam może to kiedyś wybaczy 😉
Spersonalizowany wystrój tej imprezy to zdjęcia i notatki z osiągnięć naszej córeczki: miesiąc po miesiącu. Momenty tej imprezy “nie do zapomnienia” to salwy śmiechu podczas zabaw: quizy, kalambury, zadania dla gości. No i panda! Ona towarzyszyła nam jako Tabayątkowa zabawka-symbol od początku i też tutaj nie mogło jej zabraknąć. Nie ukrywam, że korzystam z szansy tego, że nasza córeczka jeszcze nie mówi i że… jeszcze nie widziała Krainy Lodu albo Roszpunki… Za rok, dwa, matka nie będzie miała wiele do gadania, a i pozostali goście będą musieli przybyć z atrybutami Anny i Elzy 😉
Za rok
Dokładnie za rok znów wszystko się też zmieni. Ale już tylko trochę. Będzie o rok starsza. Ale będzie. Też będzie tort. Tylko będzie dmuchać świeczkę trochę bardziej świadoma wszystkiego dwulatka. Też będą najbliżsi (oby ciągle ci sami). Też będą prezenty. Zamiast pchaczy, wózeczka i konika na biegunach, pojawi się pewnie większy rowerek, może zjeżdżalnia i pewnie kilka innych poważniejszych zabawek, o których istnieniu jeszcze nie mam pojęcia.
Będzie tylko jeden punkt wspólny każdego naszego kolejnego roku spędzonego razem: ta niezwykle silna zdolność niepamiętania jak wyglądał nasz świat, gdy nie było w nim Ciebie, Córeczko! Sto lat! <3