Bywa, że zza zamkniętych drzwi wychodzisz bez siniaków, bez otarć i bez grosza. Za to złamana w pół z bólu. A za drzwiami: przed chwilą przybyły z pracy mąż…
Z pracy, gdzie się realizuje, gdzie ma ciszę i spokój, gdzie zarabia na Wasze życie. Życie, z którego nic Ci się nie należy, bo przecież siedzisz w domu na wychowawczym i „nic nie robisz”. On robi dzieci i kasę. Wystarczy, by stać się panem Waszego świata, tyranem i oprawcą, który wylicza… na chleb.
Przemoc ekonomiczna istnieje naprawdę
Publikując tekst o tym, co zrobić po urlopie macierzyńskim, otworzyłam przed Wami moje drzwi, pokazując, że nie zawsze powrót do pracy jest jedynym słusznym (racjonalnie) wyborem. Ilość prywatnych wiadomości, jakie do mnie spłynęła, otworzyła przede mną Wasze drzwi: najpierw zalała łzami, potem przyłożyła obuchem w głowę, wyważyła z zawiasów wszelką pewność, że przecież przemoc ekonomiczna nie istnieje; albo tylko w mediach. Mnie ona na szczęście nie dotyczy, dlatego tak bardzo nie rozumiem, jak można terroryzować psychicznie kobietę – żonę – matkę swoich dzieci tylko dlatego, że… zdecydowała się nie zarabiać. Albo… nie pozwolić jej zarabiać.
Home Office
Zamiast biurka – deska do prasowania. Zamiast ergonomicznej pozycji w nowoczesnym fotelu – siad w przykucach, żeby wysłuchać, żeby nakarmić, żeby wytrzeć gluty małych nosków. Zamiast przerwy na kawę z kolegami – pękający w szwach pampers do przewinięcia. Zamiast konkretnych zadań – lista nieprzewidywalnych igraszek losu: gorączka, ząbkowanie, zbyt krótka drzemka; czerwone, a nie zielone spodenki; niejadalna zupka z wczoraj ulubionych buraków; nocnik służący nieubłagalnie jako sorter do klocków. I zawsze zimna kawa. I resztki obiadu. A w przerwie: spotkanie z mądrzejszymi od wszystkich mamami na placu zabaw. I ciągłe rozmowy o dzieciach. Zamiast raportów: słupki wzrostu centyli; algorytmy, kiedy ile słów powinno się wypowiadać; zakupy na podwieczorek i kolację. Zamiast biznesowych konferencji, delegacji, koszuli i krawata – ciągle taki sam dzień: jak ten przedwczorajszy, jak ten sprzed 15-stu dni i jak ten za 3 dni. W dresie.
Mama –zawód czy wolontariat?
Część mam świadomie decyduje się na powrót do pracy: bo męczy je przedstawiona powyżej rzeczywistość; bo poczuły się już wystarczająco spełnione na stanowisku: „home manager”; bo to nie ich bajka; bo po prostu nie miały wyjścia i muszą dołożyć do domowego budżetu. Bo mają z kim zostawić dzieci.
Jest jednak część takich mam, które równie świadomie dokonały innego wyboru, równie ważnego i wartościowego: zostając w domu. Bo nie mają gdzie wrócić, albo nie chcą. Albo stać ich, by budżet domowy zasilała tylko jedna osoba. Albo chcą poświęcić się wychowaniu dzieci, bo uważają, że nikt tego lepiej nie zrobi. Bo nie mają jak i z kim zostawić dzieci. Bo taką rolę sobie wybrały.
Część z nich niestety w tym świadomym wyborze jest nieświadoma jednego: czy mąż dokładnie tak samo rozumie ten wybór? Czy zamiast bić, będzie zadawał ból… wyrzutami w sprawie wydatków, wydzielaniem kasy, niedopuszczaniem do konta, które przecież powinno być wspólne. Tak, jest taka część mam… I to aż co najmniej 12 proc. kobiet w Polsce każdego roku pada ofiarami przemocy ekonomicznej. Też o niej nie wiedziałaś? To masz szczęście.
Nie zarabia, ale oszczędza
Wiecie czemu nie wróciłam do pracy? Bo wracając na cały etat, oglądałabym swoje dziecko tylko przy kąpieli i czytaniu bajki na „dobranoc”. Wiecie czemu nie wróciłam na pół etatu? Bo wtedy to, co bym zarobiła, musiałabym wydać na… żłobek i dojazdy albo na nianię.
No właśnie, bo między tym zasiusianym pampersem, a piętnastym placem zabaw odwiedzonym w tym tygodniu… zarabiam.A przynajmniej nie wydaję: na opiekę osób trzecich. Tak, ta szczególnie w dużych miastach kosztuje sporo.
Tym samym nie muszę ani ja, ani mąż żywić się w knajpie przy pracy; nie zamawiamy jedzenia. Oszczędzamy, bo… „siedząc w domu”: gotuję. A gotując, sprzątając albo siedząc godzinami w pokoju dziecięcym lub na placu zabaw: buduję podstawy osobowości młodego Człowieka. Mojego Człowieka, za którego wychowanie wraz z mężem biorę pełną odpowiedzialność. Na którego wychowanie tj. zrównoważony rozwój, zdrową i wysokojakościową dietę oraz mądre rozrywki i zabawki potrzeba pieniędzy. Na moje mniej lub bardziej próżne potrzeby, które potwierdzają złotą zasadę: „szczęśliwa mama – szczęśliwe dziecko”, także. Na szczęście, oboje z mężem mamy to samo zdanie: dziecko, dom, kasa są wspólne. Nieważne, kto o nie dba.
Zarabia więcej niż Ci się wydaje
Ale nie wszyscy mężczyźni mają tak samo w miarę równo pod sufitem jak mój mąż. Stanowisko „home managera”, w świetle niektórych szowinistów zwane jest inaczej: kurą domową. A ta kura domowa nie tylko gdacze i wysiaduje jaja całymi dniami w domu „nic nie robiąc”. Ta „kura” buduje z dzieckiem wspomnienia: te najważniejsze, z wczesnego dzieciństwa. Te, które choć zapomniane, najbardziej procentują w przyszłości, bo dają… poczucie bezpieczeństwa, pewności siebie i są budulcem – fundamentem na całe dalsze życie.
Przemoc ekonomiczna nie zostawia siniaków, a boli tak samo
Gdy w czyimś domu – za zamkniętymi drzwiami – jest głośno, ktoś krzyczy, bo ktoś bije: reagujesz, dzwonisz na policję.
Gdy w czyimś domu – za zamkniętymi drzwiami – jest za cicho, on chodzi nonszalancki, ona milcząca, bez grosza i smutna. Też reaguj. Jest duże prawdopodobieństwo, że ona ma przy sobie sporo dowodów: nagrania, smsy, potwierdzenie blokady dostępu do konta, itd. Wystarczy, że zadzwonisz na policję. Przemoc ekonomiczna jest rodzajem przemocy psychicznej.
Ok, może i w przysiędze małżeńskiej nie ma nic na temat: „I nie będę Ci wydzielał grosza na krem”, ale są: „Ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską”. Dla mnie – to to samo. Czyż nie?
Wpis powstał w ramach kampanii społecznej „Za zamkniętymi drzwiami” mającej na celu poszerzanie wiedzy na temat przemocy ekonomicznej i psychologicznej. Jej organizatorem jest krakowska fundacja 3-4-Start.
Celem kampanii „Za zamkniętymi drzwiami” jest uświadomienie społeczeństwu, jak powszechnym problemem jest przemoc psychologiczna oraz ekonomiczna w związkach. Niestety nadal zbyt wiele osób nie zdaje sobie z sprawy z tego, że są ofiarami. Naszymi działaniami chcemy więc zwrócić uwagę na ten ważny temat i przypominać, że psychiczne znęcanie traktowane jest jak przestępstwo. Kobietom, które dostrzegają już problem, chcemy natomiast wskazywać dalszą drogę, która pozwoli wyzwolić się im z toksycznych związków. Wśród działań, które podejmujemy, bardzo ważne jest stałe zwiększenie świadomości problemu przemocy bez bicia.
„Siedzi w domu i nic nie robi”, a zarabia więcej niż Ty: Mężu zły!
Bywa, że zza zamkniętych drzwi wychodzisz bez siniaków, bez otarć i bez grosza. Za to złamana w pół z bólu. A za drzwiami: przed chwilą przybyły z pracy mąż…
Z pracy, gdzie się realizuje, gdzie ma ciszę i spokój, gdzie zarabia na Wasze życie. Życie, z którego nic Ci się nie należy, bo przecież siedzisz w domu na wychowawczym i „nic nie robisz”. On robi dzieci i kasę. Wystarczy, by stać się panem Waszego świata, tyranem i oprawcą, który wylicza… na chleb.
Przemoc ekonomiczna istnieje naprawdę
Publikując tekst o tym, co zrobić po urlopie macierzyńskim, otworzyłam przed Wami moje drzwi, pokazując, że nie zawsze powrót do pracy jest jedynym słusznym (racjonalnie) wyborem. Ilość prywatnych wiadomości, jakie do mnie spłynęła, otworzyła przede mną Wasze drzwi: najpierw zalała łzami, potem przyłożyła obuchem w głowę, wyważyła z zawiasów wszelką pewność, że przecież przemoc ekonomiczna nie istnieje; albo tylko w mediach. Mnie ona na szczęście nie dotyczy, dlatego tak bardzo nie rozumiem, jak można terroryzować psychicznie kobietę – żonę – matkę swoich dzieci tylko dlatego, że… zdecydowała się nie zarabiać. Albo… nie pozwolić jej zarabiać.
Home Office
Zamiast biurka – deska do prasowania. Zamiast ergonomicznej pozycji w nowoczesnym fotelu – siad w przykucach, żeby wysłuchać, żeby nakarmić, żeby wytrzeć gluty małych nosków. Zamiast przerwy na kawę z kolegami – pękający w szwach pampers do przewinięcia. Zamiast konkretnych zadań – lista nieprzewidywalnych igraszek losu: gorączka, ząbkowanie, zbyt krótka drzemka; czerwone, a nie zielone spodenki; niejadalna zupka z wczoraj ulubionych buraków; nocnik służący nieubłagalnie jako sorter do klocków. I zawsze zimna kawa. I resztki obiadu. A w przerwie: spotkanie z mądrzejszymi od wszystkich mamami na placu zabaw. I ciągłe rozmowy o dzieciach. Zamiast raportów: słupki wzrostu centyli; algorytmy, kiedy ile słów powinno się wypowiadać; zakupy na podwieczorek i kolację. Zamiast biznesowych konferencji, delegacji, koszuli i krawata – ciągle taki sam dzień: jak ten przedwczorajszy, jak ten sprzed 15-stu dni i jak ten za 3 dni. W dresie.
Mama – zawód czy wolontariat?
Część mam świadomie decyduje się na powrót do pracy: bo męczy je przedstawiona powyżej rzeczywistość; bo poczuły się już wystarczająco spełnione na stanowisku: „home manager”; bo to nie ich bajka; bo po prostu nie miały wyjścia i muszą dołożyć do domowego budżetu. Bo mają z kim zostawić dzieci.
Jest jednak część takich mam, które równie świadomie dokonały innego wyboru, równie ważnego i wartościowego: zostając w domu. Bo nie mają gdzie wrócić, albo nie chcą. Albo stać ich, by budżet domowy zasilała tylko jedna osoba. Albo chcą poświęcić się wychowaniu dzieci, bo uważają, że nikt tego lepiej nie zrobi. Bo nie mają jak i z kim zostawić dzieci. Bo taką rolę sobie wybrały.
Przemoc ekonomiczna: policzek wymierzony… portfelem
Część z nich niestety w tym świadomym wyborze jest nieświadoma jednego: czy mąż dokładnie tak samo rozumie ten wybór? Czy zamiast bić, będzie zadawał ból… wyrzutami w sprawie wydatków, wydzielaniem kasy, niedopuszczaniem do konta, które przecież powinno być wspólne. Tak, jest taka część mam… I to aż co najmniej 12 proc. kobiet w Polsce każdego roku pada ofiarami przemocy ekonomicznej. Też o niej nie wiedziałaś? To masz szczęście.
Nie zarabia, ale oszczędza
Wiecie czemu nie wróciłam do pracy? Bo wracając na cały etat, oglądałabym swoje dziecko tylko przy kąpieli i czytaniu bajki na „dobranoc”. Wiecie czemu nie wróciłam na pół etatu? Bo wtedy to, co bym zarobiła, musiałabym wydać na… żłobek i dojazdy albo na nianię.
No właśnie, bo między tym zasiusianym pampersem, a piętnastym placem zabaw odwiedzonym w tym tygodniu… zarabiam. A przynajmniej nie wydaję: na opiekę osób trzecich. Tak, ta szczególnie w dużych miastach kosztuje sporo.
Tym samym nie muszę ani ja, ani mąż żywić się w knajpie przy pracy; nie zamawiamy jedzenia. Oszczędzamy, bo… „siedząc w domu”: gotuję. A gotując, sprzątając albo siedząc godzinami w pokoju dziecięcym lub na placu zabaw: buduję podstawy osobowości młodego Człowieka. Mojego Człowieka, za którego wychowanie wraz z mężem biorę pełną odpowiedzialność. Na którego wychowanie tj. zrównoważony rozwój, zdrową i wysokojakościową dietę oraz mądre rozrywki i zabawki potrzeba pieniędzy. Na moje mniej lub bardziej próżne potrzeby, które potwierdzają złotą zasadę: „szczęśliwa mama – szczęśliwe dziecko”, także. Na szczęście, oboje z mężem mamy to samo zdanie: dziecko, dom, kasa są wspólne. Nieważne, kto o nie dba.
Zarabia więcej niż Ci się wydaje
Ale nie wszyscy mężczyźni mają tak samo w miarę równo pod sufitem jak mój mąż. Stanowisko „home managera”, w świetle niektórych szowinistów zwane jest inaczej: kurą domową. A ta kura domowa nie tylko gdacze i wysiaduje jaja całymi dniami w domu „nic nie robiąc”. Ta „kura” buduje z dzieckiem wspomnienia: te najważniejsze, z wczesnego dzieciństwa. Te, które choć zapomniane, najbardziej procentują w przyszłości, bo dają… poczucie bezpieczeństwa, pewności siebie i są budulcem – fundamentem na całe dalsze życie.
Przemoc ekonomiczna nie zostawia siniaków, a boli tak samo
Gdy w czyimś domu – za zamkniętymi drzwiami – jest głośno, ktoś krzyczy, bo ktoś bije: reagujesz, dzwonisz na policję.
Gdy w czyimś domu – za zamkniętymi drzwiami – jest za cicho, on chodzi nonszalancki, ona milcząca, bez grosza i smutna. Też reaguj. Jest duże prawdopodobieństwo, że ona ma przy sobie sporo dowodów: nagrania, smsy, potwierdzenie blokady dostępu do konta, itd. Wystarczy, że zadzwonisz na policję. Przemoc ekonomiczna jest rodzajem przemocy psychicznej.
Ok, może i w przysiędze małżeńskiej nie ma nic na temat: „I nie będę Ci wydzielał grosza na krem”, ale są: „Ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską”. Dla mnie – to to samo. Czyż nie?