Jest taki moment, w którym wszystko się zmienia w życiu każdej kobiety. Ślub – powiecie. Nie. Zdrada – owszem, ale w innym sensie. Co powoduje, że w ułamku sekundy stajesz się kimś innym?
Biegiem
W pewną sobotę była w kinie. Randka. Zjawiliśmy się jak zwykle spóźnieni. Biegiem po ruchomych schodach pokazując wyższość człowieka nad automatyką. Biegiem po popcorn i colę. I biegiem do sali, bo reklamy chyba już się skończyły i zaczyna się wciągający dreszczowiec. Na taki mieliśmy ochotę.Byłam w kinie.
Wolniej
Kilka tygodni później, w pewną sobotę znów byłam w kinie. Znów na randce. Ale nie tylko we dwoje. Zaparkowaliśmy samochód jak najbliżej wejścia. Statecznym krokiem poszłam odebrać bilety. Zamiast popcornu miałam w torebce mini marchewki i wodę. A do sali kinowej pojechałam według rytmu długich, ruchomych schodów pozostając wierna jednemu schodkowi: od początku do końca tej trasy. Jeszcze obowiązkowo do toalety. Aż wreszcie dotarłam do sali kinowej, gdzie właśnie zaczynała się… komedia romantyczna.
Co się wydarzyło w międzyczasie? Między jedną sobotnią, kinową randką, a drugą? Nasikałam. Na maleńką płytkę z dwoma dziurkami. A obie te dziurki pokazały mi czerwone światło.
Czerwone światło?
Czerwone światło na beztroski egoizm. Zielone światło… Nowego Życia. Ono kiełkowało.
Czy kochasz swoje dziecko już od momentu dwóch kresek, czy dopiero jak odpuści popołogowy baby blues – nikogo nie oszukasz – świadomość zostania Mamą zmienia.
Bo…
Jest taki MOMENT
Jest taki moment, w którym wiesz, że umiesz kochać… niewidzialne, niesłyszalne, niewyczuwalne.
Jest taki moment, w którym masz serca dwa, smutki (co najmniej) dwa: czy zjedzony pyszny łosoś na pewno nie zaszkodził; czy relaksujący pobyt w ciepłych basenach nie wpłynie niekorzystnie…? Czy to właśnie o tym momencie śpiewała kiedyś Kozidrak?
Jest taki moment… który przeczy wszelkim prawom językoznawstwa: największa na świecie miłość nie występuje tylko raz. Najbardziej na świecie kochasz każde swoje dziecko. Pierwsze, drugie, piąte. I męża. I po swojemu – siebie. Też najbardziej, jak się da.
Jest taki moment, kiedy zwalniasz, by… drugie serce mogło przyśpieszyć.
Jest taki moment, kiedy życzysz sobie w tym roku zdrowo przytyć.
Jest taki moment, kiedy nie trzymasz w dłoni kęsa pleśniowego sera, ani kieliszka z winem; ale dłoń odruchowo głaszcze Twój jeszcze całkiem płaski brzuch.
Jest taki moment, kiedy nagle orientujesz się, że możesz spać po kilkanaście godzin na dobę. Nie przez kaca, ani przez nadgodziny w biurze.
Jest taki moment, w którym orientujesz się, jak wiele osób uwielbiasz, a ile nienawidzisz, gdy próbujesz dopasować ich imiona (męskie i żeńskie) dla Twoich Dwóch Kresek.
Jest taki moment, kiedy niezależnie od tego, ile masz już dzieci, boisz się czy to kolejne będziesz w stanie pokochać równie mocno.
Jest taki moment, który sprawia, że Twój dom już nigdy nie będzie taki sam. Będzie ciaśniej, będzie trudniej, będzie gwarniej, będzie… lepiej!
Znasz TEN moment?
Jest taki moment, w którym wszystko się zmienia w życiu każdej kobiety. Ślub – powiecie. Nie. Zdrada – owszem, ale w innym sensie. Co powoduje, że w ułamku sekundy stajesz się kimś innym?
Biegiem
W pewną sobotę była w kinie. Randka. Zjawiliśmy się jak zwykle spóźnieni. Biegiem po ruchomych schodach pokazując wyższość człowieka nad automatyką. Biegiem po popcorn i colę. I biegiem do sali, bo reklamy chyba już się skończyły i zaczyna się wciągający dreszczowiec. Na taki mieliśmy ochotę. Byłam w kinie.
Wolniej
Kilka tygodni później, w pewną sobotę znów byłam w kinie. Znów na randce. Ale nie tylko we dwoje. Zaparkowaliśmy samochód jak najbliżej wejścia. Statecznym krokiem poszłam odebrać bilety. Zamiast popcornu miałam w torebce mini marchewki i wodę. A do sali kinowej pojechałam według rytmu długich, ruchomych schodów pozostając wierna jednemu schodkowi: od początku do końca tej trasy. Jeszcze obowiązkowo do toalety. Aż wreszcie dotarłam do sali kinowej, gdzie właśnie zaczynała się… komedia romantyczna.
Co się wydarzyło w międzyczasie? Między jedną sobotnią, kinową randką, a drugą? Nasikałam. Na maleńką płytkę z dwoma dziurkami. A obie te dziurki pokazały mi czerwone światło.
Czerwone światło?
Czerwone światło na beztroski egoizm. Zielone światło… Nowego Życia. Ono kiełkowało.
Czy kochasz swoje dziecko już od momentu dwóch kresek, czy dopiero jak odpuści popołogowy baby blues – nikogo nie oszukasz – świadomość zostania Mamą zmienia.
Bo…
Jest taki MOMENT
Jest taki moment, w którym wiesz, że umiesz kochać… niewidzialne, niesłyszalne, niewyczuwalne.
Jest taki moment, w którym masz serca dwa, smutki (co najmniej) dwa: czy zjedzony pyszny łosoś na pewno nie zaszkodził; czy relaksujący pobyt w ciepłych basenach nie wpłynie niekorzystnie…? Czy to właśnie o tym momencie śpiewała kiedyś Kozidrak?
Jest taki moment… który przeczy wszelkim prawom językoznawstwa: największa na świecie miłość nie występuje tylko raz. Najbardziej na świecie kochasz każde swoje dziecko. Pierwsze, drugie, piąte. I męża. I po swojemu – siebie. Też najbardziej, jak się da.
Jest taki moment, kiedy zwalniasz, by… drugie serce mogło przyśpieszyć.
Jest taki moment, kiedy życzysz sobie w tym roku zdrowo przytyć.
Jest taki moment, kiedy nie trzymasz w dłoni kęsa pleśniowego sera, ani kieliszka z winem; ale dłoń odruchowo głaszcze Twój jeszcze całkiem płaski brzuch.
Jest taki moment, kiedy nagle orientujesz się, że możesz spać po kilkanaście godzin na dobę. Nie przez kaca, ani przez nadgodziny w biurze.
Jest taki moment, w którym orientujesz się, jak wiele osób uwielbiasz, a ile nienawidzisz, gdy próbujesz dopasować ich imiona (męskie i żeńskie) dla Twoich Dwóch Kresek.
Jest taki moment, kiedy niezależnie od tego, ile masz już dzieci, boisz się czy to kolejne będziesz w stanie pokochać równie mocno.
Jest taki moment, który sprawia, że Twój dom już nigdy nie będzie taki sam. Będzie ciaśniej, będzie trudniej, będzie gwarniej, będzie… lepiej!
Jest taki moment, gdy… ? 🙂