Kto jest tu ze mną długo, ten wie, że z niewidzialnym megafonem w ręku lubię sobie wywiesić afisze wszelkie pt. #jestemmamapijeciepla ! I jest to prawda! Niezmiennie od ponad 6-ciu lat mojego macierzyństwa! Jednak ta “ciepła kawa” to tak naprawdę żaden manifest. To najzwyklejszy i chyba najprostszy przykład zadbania o chwilę dla siebie, o poczucie komfortu, o przypomnienie sobie O SOBIE, gdy dwulatek wisi nam u szyi, a w rękach zaciskają się pętle nieposortowanego prania. A jeśli kawa ma oznaczać to wciśnięcie pauzy, która daje przyjemność, to latem, znajdując ciepło gdzie indziej niż w filiżance kawy – przyjemność nazywa się “tonic espresso!” Chodźcie, wrzucam przepis!
Lato w szklance o smaku tonic espresso!
Jeśli myślę lato, moja głowa wyświetla całkiem przyjemne slajdy wieczornych, długich spacerów przy pomarańczowych zachodach słońca; makaron z sosem truskawkowym; liczenie bocianów spacerujących po wiejskiej łące u babci; rozgrzany bruk krakowskiego Rynku pobrudzony skapniętymi lodami lub śladem walizek turystów… Lato to także nowe przygody pt. “Ja i moje dzieci”, kiedy pokonujemy wspólnie nowe granice poznawania głębokości wody w przydomowym baseniku; poznajemy nowe fakty o pszczołach; tworzymy nowe smaki lodów w piaskownicy na osiedlowym placu zabaw. Czy czas zwalnia? No u nas akurat wybitnie przyspiesza 🙂 Ze wszystkim chcemy zdążyć tak, jakby jesień miała być tą kurtyną ogłaszającą koniec przedstawienia. Czy czuję się mniej zmęczona? Tak samo jak w każdą inną porę roku, wieczorem podpieram się nosem po uśpieniu dzieci, bo lato daje dużo energii, jednocześnie wysysając siły temperaturą i ilością aktywności.
Dlatego, tak samo jak w każdą inną porę roku, tak latem też potrzebuję tej chwili dla siebie… Bo slogan “szczęśliwa mama, to szczęśliwe dziecko” jest dla mnie pustym zdaniem, jeśli nie idą za nim konkretne działania, by to szczęście tej mamie zapewnić. A kto ma nam je zapewnić? Najlepiej: my same! Moje letnie “S.O.S” nazywa się tonic espresso! Spróbowałam kiedyś w kawiarence na krakowskim Kazimierzu, rozkochałam się w smaku, odtworzyłam w domu bez żadnych wyszukanych sposobów. Przepis zostawiam Wam poniżej 🙂
Nie twierdzę, że kubek z ciepłą kawą w jesienny, dżdżysty poranek albo szklanka z orzeźwiającym tonic espresso to lekarstwo na wszelkie trudy i smutki naszego “dnia świstaka”. Być może potrzebujemy tych przyjemności większego kalibru. Zatem, jeśli mamy sobie podarowywać regularnie jakiś miły prezent, niech kawa będzie tym symbolicznym przewiązaniem ozdobną wstążeczką, która jest niby zwyczajna, a jakoś jednak cieszy 🙂 A żeby się nie martwić czy aby mam moją “wstążeczkę” zawsze w szufladzie, dbam o to, by mieć dobrze zaopatrzony zapas kawy. I to nie byle jakiej kawy! Niezależnie, czy do ciepłej, czy do zimnej, osobną szufladę wypchaną opakowaniami z kawą w mojej spiżarni wypełniam w sklepie Coffeedesk.pl i nie muszę nawet wychodzić z domu na tych zakupach: zobacz TUTAJ
Niech to lato nam dalej służy! Niech wśród tych najprzyjemniejszych slajdów wspomnień pojawi się także Twoje tonic espresso 🙂 I niech nie musi oznaczać kombinowania wyjścia do kawiarni. Niech będzie szybkie i banalne do zrobienia we własnej kuchni. Zostawiam mój przepis na tonic espresso domowe!
Polecam wybrać wysoką szklankę. Ja zawsze stosuję tę z podwójną ścianką: termiczną, gdyż dłużej utrzymuje chłód.
Wypełniam dno szklanki kostkami lodami.
Do 3/4 wysokości szklanki nalewam toniku.
Kawę parzę na swój ulubiony sposób (ja używam ekspresu, ale może też być kawiarka), nalewam ją do sosjerki lub mlecznika (bo ważne, żeby naczynie miał “dziubek” do nalewania).
Wlewam zaparzoną kawę do tonicu z lodem po ściance szklanki, lekko ją pochylając (dzięki temu warstwy tonicu i kawy się ładnie oddzielają w szklance).
Delikatnie wkładam słomkę (także po ściance, żeby nie zruszyć rozdzielenia warstw). Dorzucam listek mięty (opcjonalnie) i ściankę szklanki dekoruję naciętym plastrem cytryny (który potem ląduje w kawie) 🙂
Po nacieszeniu wzrokiem mojego perfekcyjnie dwukolorowego tonic-espresso, mieszam słomką zawartość szklanki, wrzucam cytrynkę i… zaczynam tę lepszą część dnia! 🙂
Tobie też tego życzę :-*
/ Wpis inspirowany współpracą z marką Coffeedesk /
“Jestem mamą piję zimną”, czyli najlepsze tonic espresso tego lata!
Kto jest tu ze mną długo, ten wie, że z niewidzialnym megafonem w ręku lubię sobie wywiesić afisze wszelkie pt. #jestemmamapijeciepla ! I jest to prawda! Niezmiennie od ponad 6-ciu lat mojego macierzyństwa! Jednak ta “ciepła kawa” to tak naprawdę żaden manifest. To najzwyklejszy i chyba najprostszy przykład zadbania o chwilę dla siebie, o poczucie komfortu, o przypomnienie sobie O SOBIE, gdy dwulatek wisi nam u szyi, a w rękach zaciskają się pętle nieposortowanego prania. A jeśli kawa ma oznaczać to wciśnięcie pauzy, która daje przyjemność, to latem, znajdując ciepło gdzie indziej niż w filiżance kawy – przyjemność nazywa się “tonic espresso!” Chodźcie, wrzucam przepis!
Lato w szklance o smaku tonic espresso!
Jeśli myślę lato, moja głowa wyświetla całkiem przyjemne slajdy wieczornych, długich spacerów przy pomarańczowych zachodach słońca; makaron z sosem truskawkowym; liczenie bocianów spacerujących po wiejskiej łące u babci; rozgrzany bruk krakowskiego Rynku pobrudzony skapniętymi lodami lub śladem walizek turystów… Lato to także nowe przygody pt. “Ja i moje dzieci”, kiedy pokonujemy wspólnie nowe granice poznawania głębokości wody w przydomowym baseniku; poznajemy nowe fakty o pszczołach; tworzymy nowe smaki lodów w piaskownicy na osiedlowym placu zabaw. Czy czas zwalnia? No u nas akurat wybitnie przyspiesza 🙂 Ze wszystkim chcemy zdążyć tak, jakby jesień miała być tą kurtyną ogłaszającą koniec przedstawienia. Czy czuję się mniej zmęczona? Tak samo jak w każdą inną porę roku, wieczorem podpieram się nosem po uśpieniu dzieci, bo lato daje dużo energii, jednocześnie wysysając siły temperaturą i ilością aktywności.
Dlatego, tak samo jak w każdą inną porę roku, tak latem też potrzebuję tej chwili dla siebie… Bo slogan “szczęśliwa mama, to szczęśliwe dziecko” jest dla mnie pustym zdaniem, jeśli nie idą za nim konkretne działania, by to szczęście tej mamie zapewnić. A kto ma nam je zapewnić? Najlepiej: my same! Moje letnie “S.O.S” nazywa się tonic espresso! Spróbowałam kiedyś w kawiarence na krakowskim Kazimierzu, rozkochałam się w smaku, odtworzyłam w domu bez żadnych wyszukanych sposobów. Przepis zostawiam Wam poniżej 🙂
Nie twierdzę, że kubek z ciepłą kawą w jesienny, dżdżysty poranek albo szklanka z orzeźwiającym tonic espresso to lekarstwo na wszelkie trudy i smutki naszego “dnia świstaka”. Być może potrzebujemy tych przyjemności większego kalibru. Zatem, jeśli mamy sobie podarowywać regularnie jakiś miły prezent, niech kawa będzie tym symbolicznym przewiązaniem ozdobną wstążeczką, która jest niby zwyczajna, a jakoś jednak cieszy 🙂 A żeby się nie martwić czy aby mam moją “wstążeczkę” zawsze w szufladzie, dbam o to, by mieć dobrze zaopatrzony zapas kawy. I to nie byle jakiej kawy! Niezależnie, czy do ciepłej, czy do zimnej, osobną szufladę wypchaną opakowaniami z kawą w mojej spiżarni wypełniam w sklepie Coffeedesk.pl i nie muszę nawet wychodzić z domu na tych zakupach: zobacz TUTAJ
Niech to lato nam dalej służy! Niech wśród tych najprzyjemniejszych slajdów wspomnień pojawi się także Twoje tonic espresso 🙂 I niech nie musi oznaczać kombinowania wyjścia do kawiarni. Niech będzie szybkie i banalne do zrobienia we własnej kuchni. Zostawiam mój przepis na tonic espresso domowe!
Przepis na tonic espresso w formie video:
Przepis na tonic espresso na piśmie:
Polecam wybrać wysoką szklankę. Ja zawsze stosuję tę z podwójną ścianką: termiczną, gdyż dłużej utrzymuje chłód.
Wypełniam dno szklanki kostkami lodami.
Do 3/4 wysokości szklanki nalewam toniku.
Kawę parzę na swój ulubiony sposób (ja używam ekspresu, ale może też być kawiarka), nalewam ją do sosjerki lub mlecznika (bo ważne, żeby naczynie miał “dziubek” do nalewania).
Wlewam zaparzoną kawę do tonicu z lodem po ściance szklanki, lekko ją pochylając (dzięki temu warstwy tonicu i kawy się ładnie oddzielają w szklance).
Delikatnie wkładam słomkę (także po ściance, żeby nie zruszyć rozdzielenia warstw). Dorzucam listek mięty (opcjonalnie) i ściankę szklanki dekoruję naciętym plastrem cytryny (który potem ląduje w kawie) 🙂
Po nacieszeniu wzrokiem mojego perfekcyjnie dwukolorowego tonic-espresso, mieszam słomką zawartość szklanki, wrzucam cytrynkę i… zaczynam tę lepszą część dnia! 🙂
Tobie też tego życzę :-*
/ Wpis inspirowany współpracą z marką Coffeedesk /