Dziś sobie wymyśliłam, że i ja wezmę udział w akcji Share Week 2018. Taki paradoks. Bo wstyd się przyznać, ale dawniej (czyli jakieś 2 lata temu) to ja blogów wcale nie czytałam. Nie znałam. Nie rozumiałam, po co to komu. I nawet pisząc swójpoprzedni blog-pamiętnik (w ramach psychoterapii własnej i innych) nie zadzierałam głowy do tajemniczych ogrodów blogosfery…
Wszystko zmieniło się chwilę przed tym, jak pod prysznicem pewnego wieczora wymyśliłam: a gdyby tak kontynuować Krzysiową Lekcję Życia pod swoją domeną? No i się zaczęło…
Tajemniczy (nie tajemny) Ogród
Weszłam do ogrodów blogosfery: nie są zamknięte na żadne tajemne kłódki, a wręcz przeciwnie – stoją otworem! Znalazłam w nim całe mnóstwo pięknych okazów. Bo śmiem twierdzić, że blogerzy są jak kwiaty… W większości: samosiejki. Tysięczne zastępy różnych barw, gatunków i zapachów: parentingowych, specjalistycznych, osobistych, o życiu w ogóle… Rosną w siłę, w większości – z dostępem dla absolutnie wszystkich. Za darmo. Tworzą świat ładniejszym, mądrzejszym, bardziej poukładanym – służąc inspiracją, radą albo rozstrzygając ważny społecznie problem. Jednym się udaje wybić unikatowością i pracowitością poza linię horyzontu ogromnej łąki; inni wolą rosnąć sobie gromadnie wśród średniaków; a jeszcze inni – ciągle kiełkują w donicach zaszczepek próbując, czy dadzą radę…
SHARE WEEK 2018
Z wieloma z takich Kwiatów udało mi się wirtualnie zaprzyjaźnić; z kilkoma wypić już niejedną kawę w krakowskiej knajpie (Karolinka, Jola – ściskam!); a troje z nich (i tylko troje, bo takie są reguły gry) Wam polecam dziś w ramach akcji Share Week 2018.
Wstyd się przyznać, ale ja totalnie nieporadnikowo i pod prąd zdrowym nawykom, zawsze, ale to zawsze zasypiam z głową podświetloną… ekranem telefonu. Uwielbiam czytać do poduszki! Co najczęściej? Inne blogi! Dziś przedstawiam Wam trzy z nich, bez których nie zasnę 🙂 Skąd wybór akurat tych trzech? Ogród blogosfery jest przepastnie bogaty i trzeba umieć naprawdę dokonać wyboru, nad którym Kwiatem się pochylić i dać… odurzyć! Mój wybór był podyktowany osobistą wdzięcznością: bez tych blogerów mnie by tu dziś nie było, gdzie jestem! A są nimi:
Miss Ferreira
Będę z Wami szczera: jest to jedyny blog, przy którym mam ustawione powiadomienia o nowym wpisie. Czytam go regularnie, od deski do deski, najczęściej do poduszki. Wraz z upływem liter spod Sary pióra klawiszy, a to się uśmiecham pod nosem, a to śmieję w głos, a to moczę poduszkę… słodko-gorzką łzą wzruszeń. Co jeszcze zawdzięczam Sarze jako blogerka? To, że uwierzyłam, że “można tak, jak ja tego chcę”. Gdy spece na kursach blogowania mówili, że tylko oszukańcze, klikbajtowe tytuły mają szansę przetrwać – ja czytałam Sarę: pełną lirycznych tytułów. Gdy straszyli, że jak nie będę pokazywać zdjęć rodziny, będę nijaka – ja czytałam Sarę: nie epatuje buziami męża i dzieci. Gdy najpopularniejsi blogerzy robią statystyki skandalami – ja czytam Sarę: kupuje mnie lekkością poczucia humoru. I choć nasz związek można by uznać za ciut niezdrowy, bo zazdroszczę jej tak wiele: przecudownych zdjęć, nieprzyzwoicie zgrabnych nóg i ogarniania życia, bloga i domu przy trójce wspaniałych dzieci, to i tak (mimo wszystko!) bezpardonowo ją uwielbiam!
Maciej Wojtas
Może to mało feministyczne, ale gdy mam podły humor – uciekam na blog Maćka. Jak mam blogowy spadek formy (brak weny) – uciekam do grupy Maćka. Jak chcę komuś pokazać, co to znaczy kreatywność – odkrywam teksty Maćka (a chociażby ich tytuły). I gdyby pokój ponad trzydziestoletniej baby miał wyglądać, jak ten z czasów nastolatki, to zamiast plakatów Leonarda DiCaprio wisiałyby te z Maćkiem Wojtasem. Szkopuł w tym, że nie mam pojęcia, jak wygląda jego twarz. A gdybym sobie ją miała wymyślić i namalować, to byłaby to głowa pełna… fajerwerków. I nigdy nie wiesz, co z niej wystrzeli. Ale jeszcze zanim wystrzeli, już możesz składać usta do wypowiedzenia: “wow”! A wybuch jego nie pozostawia dymu. Maciek nie zjednuje sobie czytelników wpisami o cyckach, uchodźcach albo wpadkach polityków. Maciek pozostawia po sobie… salwy (u)śmiechu. I za to mu dziękuję.
Kinka
Mieliście w życiu kiedyś tak, że jak kogoś spotkacie po raz pierwszy, wiecie na wstępie, że się nie polubicie? A mieliście kiedyś na odwrót: widzicie kogoś i wiecie, że możecie konie kraść, tańczyć i różaniec odmawiać? 🙂 Mnie spotkała dokładnie ta druga sytuacja, gdy poznałam ją: Karolinę Wilk z bloga kinka.com.pl. Poznałam najpierw wirtualnie. Nie wiem, co jest w tej dziewczynie: czy to śliczny uśmiech, czy to budowanie “zera dystansu”, czy prosty i bezpośredni sposób, w jaki pisze, ale wiem, że mogłybyśmy przegadać długie godziny razem. A co jej zawdzięczam? A to, że daje mi wiarę, że może się udać. Też zaczynała od zera. A właściwie od myśli: “rzucam wszystko i realizuję swoje marzenie”, czyli piszę. Nie szokuje, nie pluje jadem, nie marudzi. A pisząc (zaledwie) od półtora roku odnosi sukces za sukcesem. I gdy mnie się przestać chcieć (bo blogowanie to naprawdę dużo pracy), doganiają mnie myśli pt. “po co to wszystko”, zaglądam albo piszę do Kinki – mojej kozetki 🙂 I tak sobie realizujemy ten nasz “American Dream” w Polsce.
Bonus!
Oczywiście nie czytam obecnie tylko trzech blogów. Zatem wyłamując się trochę z reguł Share Week’owej akcji, skrótowo, jako mini bonus, napiszę Wam, jakie zapachy blogowe w naszym Ogrodzie jeszcze uwielbiam i nad którymi Wam też polecam się pochylić i… odurzyć 🙂
Dagmara z Całareszta.pl: stanowi odpowiedź, dlaczego nie piszę bloga paretingowego. Wówczas musiałabym zrobić kopiuj-wklej każdego jej tekstu 🙂
Monika z ParisbyMoni.pl: jako absolwentka filologii romańskiej mam słabość do Paryża! Blog Moniki tak ten Paryż przedstawia, że nie muszę w nim być, by go poczuć!
Dagmara z Socjopatka.pl: swoimi przenikliwymi spojrzeniami na wiele ważnych kwestii społecznych sprawia, że coraz bardziej żałuję, że nie dokończyłam studiowania socjologii 🙂
Ania z Nieidealanaanna.com: moje alter-ego doceniania w życiu tego, co dobre i cieszenia się z drobiazgów. Pracowita, energiczna i mająca swoje zdanie – takich ludzi popieram zawsze i wszędzie!
Kasia z Czasnaziemi.pl: tak wiele czasu poświęca się obecnie na drugiego człowieka, a co dopiero o nim pisać… Kasia i poświęca czas relacjom, i opisuje tego efekty na blogu. A ja się od niej uczę!
Agata z Beztroskamama.pl: jej trend parentingowy na blogu lubię za to, że nie pisze o tym, o czym piszą wszyscy 🙂 I otwiera mi klapki z oczu na wiele ważnych spraw błyskotliwą puentą 🙂
Karolina z Vamily.pl: uwielbiam jej rozpiętość… skrzydeł i realizowanie się w każdej dziedzinie życia na 110%. Uwielbiam jej styl życia… w pasjonującej podróży! I też tak kiedyś chcę! 😀
Jola z 52weekendy.pl: mamy podobny gust, jeśli chodzi o spędzanie rodzinnego czasu w Krakowie. Więc jak tylko mam ochotę na jakąś inspirację wyjściowo-wyjazdową – dzięki Joli wszystko wiem co, gdzie i kiedy! 😀
Ola z Poems.pl: blog zupełnie nie na te czasy! 🙂 Pełen wrażliwości, liryczności i felietonów o tym, o czym nikt z nas na co dzień nie myśli. A warto! Ja z Olą lubię odpływać i… nie tylko nie stąpam wtedy na linie między płytami chodnikowymi, ale nie stąpam wtedy… po ziemi! 😀
Ewelina z ewelinamierzwinska.com: dodaje mi zawsze otuchy, siły i wewnętrznego kopa – do życia, do uśmiechu i do blogowania 🙂 Bo jeśli ma rodzinę, firmę i jeszcze prowadzi bloga – daje mi jasny dowód na to, że ta robota ma sens… 😉
Weź udział!
Jeśli znacie i dobrze czujecie się w Ogrodzie Kwiatów Blogosfery – pomóżcie innym odnaleźć Wasze ulubione zapachy… Możecie to zrobić w prosty sposób: uczestnicząc w akcji Share Week 2018 zainicjowanej przezAndrzeja Tucholskiego. Wystarczy napisać wpis polecając 3 blogi, podlinkować go pod artykułem na jego blogu (TUTAJ) i wypełnić formularz powyżej owego artykułu.
Bez kogo nie zasnę… czyli Share Week 2018!
Dziś sobie wymyśliłam, że i ja wezmę udział w akcji Share Week 2018. Taki paradoks. Bo wstyd się przyznać, ale dawniej (czyli jakieś 2 lata temu) to ja blogów wcale nie czytałam. Nie znałam. Nie rozumiałam, po co to komu. I nawet pisząc swój poprzedni blog-pamiętnik (w ramach psychoterapii własnej i innych) nie zadzierałam głowy do tajemniczych ogrodów blogosfery…
Wszystko zmieniło się chwilę przed tym, jak pod prysznicem pewnego wieczora wymyśliłam: a gdyby tak kontynuować Krzysiową Lekcję Życia pod swoją domeną? No i się zaczęło…
Tajemniczy (nie tajemny) Ogród
Weszłam do ogrodów blogosfery: nie są zamknięte na żadne tajemne kłódki, a wręcz przeciwnie – stoją otworem! Znalazłam w nim całe mnóstwo pięknych okazów. Bo śmiem twierdzić, że blogerzy są jak kwiaty… W większości: samosiejki. Tysięczne zastępy różnych barw, gatunków i zapachów: parentingowych, specjalistycznych, osobistych, o życiu w ogóle… Rosną w siłę, w większości – z dostępem dla absolutnie wszystkich. Za darmo. Tworzą świat ładniejszym, mądrzejszym, bardziej poukładanym – służąc inspiracją, radą albo rozstrzygając ważny społecznie problem. Jednym się udaje wybić unikatowością i pracowitością poza linię horyzontu ogromnej łąki; inni wolą rosnąć sobie gromadnie wśród średniaków; a jeszcze inni – ciągle kiełkują w donicach zaszczepek próbując, czy dadzą radę…
SHARE WEEK 2018
Z wieloma z takich Kwiatów udało mi się wirtualnie zaprzyjaźnić; z kilkoma wypić już niejedną kawę w krakowskiej knajpie (Karolinka, Jola – ściskam!); a troje z nich (i tylko troje, bo takie są reguły gry) Wam polecam dziś w ramach akcji Share Week 2018.
Wstyd się przyznać, ale ja totalnie nieporadnikowo i pod prąd zdrowym nawykom, zawsze, ale to zawsze zasypiam z głową podświetloną… ekranem telefonu. Uwielbiam czytać do poduszki! Co najczęściej? Inne blogi! Dziś przedstawiam Wam trzy z nich, bez których nie zasnę 🙂 Skąd wybór akurat tych trzech? Ogród blogosfery jest przepastnie bogaty i trzeba umieć naprawdę dokonać wyboru, nad którym Kwiatem się pochylić i dać… odurzyć! Mój wybór był podyktowany osobistą wdzięcznością: bez tych blogerów mnie by tu dziś nie było, gdzie jestem! A są nimi:
Miss Ferreira
Będę z Wami szczera: jest to jedyny blog, przy którym mam ustawione powiadomienia o nowym wpisie. Czytam go regularnie, od deski do deski, najczęściej do poduszki. Wraz z upływem liter spod Sary
pióraklawiszy, a to się uśmiecham pod nosem, a to śmieję w głos, a to moczę poduszkę… słodko-gorzką łzą wzruszeń. Co jeszcze zawdzięczam Sarze jako blogerka? To, że uwierzyłam, że “można tak, jak ja tego chcę”. Gdy spece na kursach blogowania mówili, że tylko oszukańcze, klikbajtowe tytuły mają szansę przetrwać – ja czytałam Sarę: pełną lirycznych tytułów. Gdy straszyli, że jak nie będę pokazywać zdjęć rodziny, będę nijaka – ja czytałam Sarę: nie epatuje buziami męża i dzieci. Gdy najpopularniejsi blogerzy robią statystyki skandalami – ja czytam Sarę: kupuje mnie lekkością poczucia humoru. I choć nasz związek można by uznać za ciut niezdrowy, bo zazdroszczę jej tak wiele: przecudownych zdjęć, nieprzyzwoicie zgrabnych nóg i ogarniania życia, bloga i domu przy trójce wspaniałych dzieci, to i tak (mimo wszystko!) bezpardonowo ją uwielbiam!Maciej Wojtas
Może to mało feministyczne, ale gdy mam podły humor – uciekam na blog Maćka. Jak mam blogowy spadek formy (brak weny) – uciekam do grupy Maćka. Jak chcę komuś pokazać, co to znaczy kreatywność – odkrywam teksty Maćka (a chociażby ich tytuły). I gdyby pokój ponad trzydziestoletniej baby miał wyglądać, jak ten z czasów nastolatki, to zamiast plakatów Leonarda DiCaprio wisiałyby te z Maćkiem Wojtasem. Szkopuł w tym, że nie mam pojęcia, jak wygląda jego twarz. A gdybym sobie ją miała wymyślić i namalować, to byłaby to głowa pełna… fajerwerków. I nigdy nie wiesz, co z niej wystrzeli. Ale jeszcze zanim wystrzeli, już możesz składać usta do wypowiedzenia: “wow”! A wybuch jego nie pozostawia dymu. Maciek nie zjednuje sobie czytelników wpisami o cyckach, uchodźcach albo wpadkach polityków. Maciek pozostawia po sobie… salwy (u)śmiechu. I za to mu dziękuję.
Kinka
Mieliście w życiu kiedyś tak, że jak kogoś spotkacie po raz pierwszy, wiecie na wstępie, że się nie polubicie? A mieliście kiedyś na odwrót: widzicie kogoś i wiecie, że możecie konie kraść, tańczyć i różaniec odmawiać? 🙂 Mnie spotkała dokładnie ta druga sytuacja, gdy poznałam ją: Karolinę Wilk z bloga kinka.com.pl. Poznałam najpierw wirtualnie. Nie wiem, co jest w tej dziewczynie: czy to śliczny uśmiech, czy to budowanie “zera dystansu”, czy prosty i bezpośredni sposób, w jaki pisze, ale wiem, że mogłybyśmy przegadać długie godziny razem. A co jej zawdzięczam? A to, że daje mi wiarę, że może się udać. Też zaczynała od zera. A właściwie od myśli: “rzucam wszystko i realizuję swoje marzenie”, czyli piszę. Nie szokuje, nie pluje jadem, nie marudzi. A pisząc (zaledwie) od półtora roku odnosi sukces za sukcesem. I gdy mnie się przestać chcieć (bo blogowanie to naprawdę dużo pracy), doganiają mnie myśli pt. “po co to wszystko”, zaglądam albo piszę do Kinki – mojej kozetki 🙂 I tak sobie realizujemy ten nasz “American Dream” w Polsce.
Bonus!
Oczywiście nie czytam obecnie tylko trzech blogów. Zatem wyłamując się trochę z reguł Share Week’owej akcji, skrótowo, jako mini bonus, napiszę Wam, jakie zapachy blogowe w naszym Ogrodzie jeszcze uwielbiam i nad którymi Wam też polecam się pochylić i… odurzyć 🙂
Weź udział!
Jeśli znacie i dobrze czujecie się w Ogrodzie Kwiatów Blogosfery – pomóżcie innym odnaleźć Wasze ulubione zapachy… Możecie to zrobić w prosty sposób: uczestnicząc w akcji Share Week 2018 zainicjowanej przez Andrzeja Tucholskiego. Wystarczy napisać wpis polecając 3 blogi, podlinkować go pod artykułem na jego blogu (TUTAJ) i wypełnić formularz powyżej owego artykułu.